Dzisiaj

„A co by się stało, gdyby Franciszek ponownie ogłosił katolickie dogmaty?”

(fot. youtube)

Co by się stało, gdyby Ojciec Święty ponownie przedstawił pewne istotne artykuły z katolickich dogmatów?

Przede wszystkim myślę o tym dogmacie: Extra Ecclesiam nulla salus. Definiowany jest on następująco: „Oznajmiamy, mówimy, określamy i ogłaszamy, że dla zbawienia każdego ludzkiego stworzenia kategorycznie potrzebne jest mu poddanie się biskupowi Rzymu” (papież Bonifacy VIII, bulla Unam sanctam, 1302). Gdyby papież Franciszek to powtórzył, można tylko się domyślać, co by się mogło wydarzyć. Co najmniej całkowicie zniszczyłby 60 lat dialogu ekumenicznego i wywołał masowy wewnętrzny rozdźwięk w Kościele katolickim. Być może nawet musiałby się ukrywać?

Jednak to właśnie dogmat Extra Ecclesiam był w centrum działalności misyjnej Kościoła od 2000 lat i stanowił nadrzędną zasadę pobudzającą większość męczenników, z których część była gotowa zginąć straszliwą śmiercią w jego obronie. Dziś bardzo niewielu katolików w ogóle marzyłoby o ponownym przedstawieniu tego „przestarzałego” poglądu. Albo by go kwestionowali, albo też uściślali tak, że straciłby swój sens – to drugie byłoby pewnie preferowaną opcją. Jednakże taki krok nie usuwa przecież tego „potknięcia” w nauce Kościoła, starając się go tylko schować – a istnieje groźba, że wyskoczy ze swojego ukrycia, by znowu nas dręczyć.

Wesprzyj nas już teraz!

Ta nauka musi tymczasem ponownie ożyć w całej swojej chwale, gdyż jest to jedyny powód do nawrócenia na wiarę katolicką. Inaczej: po co starać się w ogóle być katolikiem?

Inną szokującą rzeczywistością nauczania Watykanu w ostatnich czasach jest kategoryczne potępienie wszelkich prób nawrócenia kogoś – prozelityzmu – przez kilku nowożytnych papieży. Papież Franciszek powiedział, że „Kościół rośnie dzięki naszemu świadectwu: słowami i uczynkami – a nie przez prozelityzm” (Przemówienie do katechetów, 27 kwietnia 2013 r.). Te nieliczne dusze, które faktycznie się nawracają, często robią to z drugorzędnych powodów, takich jak: „Moi katoliccy przyjaciele to takie miłe osoby” albo nawet: „Szukałem pewności w swoim życiu”. Św. Edmund Campion w swojej „przechwałce” z 1580 r. napisał rzecz następującą: „Wiara jest zdecydowanie zadawalająca dla umysłu, angażując całą wiedzę i rozum w swojej sprawie, tak że jest całkowicie nie do odparcia dla każdego, kto daje jej neutralny i cichy posłuch”.

Jest to punkt wyjścia dla wszelkiego „prozelityzmu” i niewygodna prawda. Porzuca się obecnie katolicką apologetykę na rzecz mętnych rekomendacji papieża Franciszka w postaci „świadectwa słowami i uczynkami”. Podstawą tradycyjnej nauki Kościoła jest pogląd, że Kościół katolicki jest powszechny w czasie i przestrzeni i każdy musi się nawrócić do niego po to, aby uzyskać zbawienie. Musisz być katolikiem! O matko! Jakie to niewygodne! Niemożliwe jest głoszenie tego dzisiaj bez bycia postrzeganym, jako ten, który popełnia przestępstwo nienawiści, a więc nic dziwnego, że posoborowi papieże zachowywali milczenie. Jak w ogóle mogliby przemówić?

Przejdźmy teraz do innej dziedziny katolickiego nauczania: sodomia jest grzechem wołającym o pomstę do nieba. Wyobraźmy sobie: gdyby Ojciec Święty to ponownie ogłosił? Kolejne przestępstwo nienawiści! Byłoby gorzej, niż gdyby musiał się ukrywać – zamknęliby go na klucz, a potem ten klucz wyrzucili. Zatem co mówią przywódcy Kościoła? Po prostu coś takiego: że homoseksualiści są mile widziani w kształceniu księży pod warunkiem, że nie są „czynni”. Jednak wszyscy przecież wiemy, że nieczyste myśli czy pragnienia, jeśli się nad nimi zastanawiać i w nich rozsmakowywać, są grzeszne i mogą w końcu prowadzić do grzesznych uczynków. W każdym razie, jeśli człowiek o skłonnościach homoseksualnych jest przepytywany przez rektora seminarium, dlaczego u licha miałby przyznawać się do takich skłonności, jeśliby nie planowałby działania pod ich wpływem albo już to zrobił? Aby dostosować się do ustawodawstwa wspierającego LGBT, Kościół mógłby równie dobrze znieść grzech sodomii… Nie widzę sposobu obejścia tego problemu, gdyż to tylko kwestia czasu, zanim czynnemu homoseksualiście odmówią wstępu do seminarium, a on wejdzie na drogę sądową i wygra sprawę. A jeśli hierarchia katolicka nie będzie gotowa pójść do więzienia za mówienie prawdy, będzie to oznaczać całkowity upadek katolickiej nauki moralnej.

Innym dogmatem Kościoła jest to, że Jezus Chrystus jest Królem. Oznacza to, że ma on zwierzchnictwo nie tylko nad naszymi sercami i umysłami, ale także nad narodami i rządami. Jesteśmy dzisiaj tak przyzwyczajeni do rozdziału Kościoła i państwa, że ta zasadnicza część nauki Kościoła jest ponownie albo ignorowana, omijana albo zawężana tak, że przestaje istnieć. Kilka lat temu odwiedziłem z moimi dziećmi miejsce męczeństwa św. Tomasza Becketa w katedrze w Canterbury. Gdy wyszeptaliśmy kilka modlitw o wstawiennictwo do tego wielkiego obrońcy wolności Kościoła katolickiego przed ingerencją państwa w postaci Henryka II, katedralny kanonik podszedł do nas i ogłosił uroczystym tonem: „Oto, co się dzieje, kiedy łączy się Kościół z państwem!”

Rozdział Kościoła i państwa powinien być rzeczą wyklętą dla prawdziwego porządku świeckiego i duchowego, a więc ponownie: wspólnie z Extra Ecclesiam nulla salus i problemem LGBT pogląd o królewskiej godności Chrystusa powraca i nie chce dać nam spokoju. Skoro zaakceptowaliśmy rozdział Kościoła i państwa, państwo musi teraz wymyślić swoją własną moralność, która zostaje przełożona na prawa oparte na ucisku. Ingerencja rządów w życie moralne swoich obywateli, poprzednio zarezerwowana dla Kościoła, jest teraz tak powszechna, że wielu ludzi bezkrytycznie to akceptuje. Cała masa środków, które promują prawa LGBT, są frapującym przykładem tej postawionej na głowie ingerencji polityków w społeczne królowanie Jezusa Chrystusa. A żeby dopełnić tej inwersji, Kościół po Soborze Watykańskim II przyjmuje świeckie wartości rządów, takie jak zmiany klimatyczne, sprawiedliwość społeczną i wolność religijną. Czy potrafimy sobie wyobrazić, co stałoby się, gdyby papież ponownie przedstawił doktrynę o społecznym królowaniu Jezusa Chrystusa? Spodziewam się, że zostałby zdetronizowany – i to szybko!

Głoszenie niektórych doktryn katolickich prosiłoby się o wyroki więzienia różnej długości i tak oto elementy życia katolickiego są także poddawane zmianom po to, by uzgodnić je z publiczną opinią, która utrzymuje, że wszystkie religie są równie ważne. Ten popularny pogląd powoduje, że władze Kościoła się boją się; jest też podstawą obecnych ataków na Mszę łacińską. Wyobraźmy sobie, że obowiązkowo przywróciliby tę Mszę. Jest to niemożliwością, ponieważ dałoby to Kościołowi wyjątkowość i fizyczną tożsamość całkowicie przeciwną duchowi współczesnego świata. Jesteśmy obecnie świadkami ataku nawet na tych katolików, którzy po prostu „lubią” Mszę łacińską i są gotowi zgadzać się z nowymi kierunkami. Nie, oni muszą zmiażdżyć tę Mszę i ma to nadzieję zrobić Ojciec Święty ośmieszając jej zwolenników w swojej najnowszej książce pt. Nadzieja. Ta książka to pierwsza salwa, być może zwiastująca całkowity zakaz Mszy łacińskiej.

Kiedy Ojciec Święty promuje wartości świeckie, wie, że jest bezpieczny, gdyż ruch sedewakantystów nie stanowi dla niego znaczącego zagrożenia. Z drugiej strony, gdyby przedstawił na nowo katolicką doktrynę w jej odwiecznej czystości, jego pozycja byłaby co najmniej niepewna, gdyż większość biskupów i wiernych prawdopodobnie by go porzuciło. Pytanie jest takie: Czy są wśród katolickiej hierarchii tacy, którzy w obliczu wrogich rządów odzwierciedlających opinię publiczną są gotowi cierpieć dla wiary tak, jak św. Tomasz Becket? Wydaje się, że nie. Możemy tylko mieć nadzieję i modlić się o to, by sam Bóg rozwiązał ten problem, być może posyłając nam drugą św. Teresę z Avila. Z czysto ludzkiego punktu widzenia ten kryzys jest nierozwiązalny. Wymaga Bożej ingerencji, o którą musimy prosić codziennie, modląc się na różańcu.

Joseph Bevan

Źródło: rorate-caeli.blogspot.com

Tłum. Jan J. Franczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie