9 czerwca 2021

Czeska dekarbonizacja będzie kosztować utratę 25 tys. miejsc pracy. Powstaną stanowiska w OZE

(Pixabay:Darkmoon_Art)

Czechy, które – podobnie jak Polska i Niemcy – mają rozbudowany sektor węglowy, chcą dokonać szybkiej transformacji energetycznej, wykorzystując tzw. zielone fundusze UE na modernizację gospodarki i zapewnienie „sprawiedliwej transformacji” trzem regionom słynącym z wydobycia węgla. Dekarbonizacja oznaczać będzie jednak utratę 25 tys. dobrze płatnych miejsc pracy.

Praga liczy, że inwestycje w Odnawialne Źródła Energii zniwelują potencjalne negatywne skutki zamykania kopalń.

W energetyce czeskiej, podobnie zresztą jak i w energetyce niemieckiej i polskiej, węgiel brunatny wciąż jest jednym z kluczowych źródeł energii elektrycznej. Polska, Czechy i Niemcy to najwięksi producenci i zarazem konsumenci węgla brunatnego w UE.

Wesprzyj nas już teraz!

Różne think tanki przekonują, że w Czechach – nawet wskutek zamknięcia kopalń – gospodarka by nie ucierpiała, bo teoretycznie mogłoby powstać nawet 32 tys. miejsc pracy w branży OZE, gdyby udało się zwiększyć ich udział w mikście energetycznym do 24 proc.

Obecnie 36 proc. energii pochodzi z węgla. Według danych Ministerstwa Przemysłu i Handlu za 2019 rok udział źródeł odnawialnych w produkcji energii elektrycznej wynosił 16,2 proc.

Kopalnie i powiązane z nimi firmy zatrudniają około 28 tys. osób. Czeskie uczelnie pracują nad projektami, które mają umożliwić górnikom przekwalifikowanie (np. obsługa nowych maszyn).

Firma energetyczna Sev.en Energy, zatrudniająca 6 tys. osób na stanowiskach związanych z wydobyciem węgla, chce utrzymać jak najwięcej miejsc pracy i poszukuje nowych możliwości biznesowych. Między innymi planuje zbudować pływającą elektrownię słoneczną na zbiorniku Marcela, który leży na skraju północnego kamieniołomu ČSA, wraz z zakładem produkcji wodoru w tym samym miejscu.

– Jeśli będziemy produkować energię elektryczną z elektrowni fotowoltaicznej, będziemy mogli zdecydować, czy chcemy nią zasilać bezpośrednio sieć, czy też chcemy ją wykorzystać do produkcji wodoru, który następnie znajdzie zastosowanie w przemyśle – wyjaśnia dyrektor Se.ven Energy, Pavel Farkač.

Inna spółka węglowa Sokolovská uhelná również szuka nowych możliwości biznesowych. – Energia pozostaje pierwszym filarem, choć bazuje na zasobach innych niż węgiel. Drugi to gospodarka o obiegu zamkniętym, czyli gospodarka odpadami. Trzeci filar to nieruchomości i działalność deweloperska; czwarty to wykorzystanie istniejących zdolności na przykład w inżynierii lub transporcie drogowym – wyjaśnia dywersyfikacyjne plany spółki Pavel Poc, członek zarządu koncernu, który także nie chce zwalniać pracowników.

Karel Polanecký związany z czeską filią międzynarodowej organizacji Friends of the Earth (Hnutí duha) sugeruje, że rozwój OZE nigdy nie był priorytetem czeskiej strategii energetycznej. Liczy jednak, że wraz z unijnym Zielonym Ładem to się zmieni, ponieważ wypłaty środków ze wspólnego budżetu i Planu Odbudowy są ściśle powiązane z ekotransformacją.

Portal euractiv.com przypomina, że Niemcy, Polska i Czechy znajdują się w sercu europejskiego „trójkąta węgla brunatnego”, który produkuje większość energii elektrycznej z węgla na kontynencie. Wszystkie te kraje muszą jednak przeprowadzić gruntowne zmiany w związku z najwyższym priorytetem politycznym UE, jakim jest dekarbonizacja i przejście na OZE.

Wedle czeskiego ministerstwa środowiska, rodzimi przedsiębiorcy są bardzo zainteresowani pozyskaniem funduszy unijnych do budowy OZE, zwłaszcza z Funduszu Modernizacyjnego czy Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.

Bruksela wcześniej obiecywała sfinansować dekarbonizację przemysłu węglowego, odtworzenie krajobrazu dotkniętego szkodami górniczymi, zieloną transformację i tworzenie nowych miejsc pracy. Jednak tych środków jest znacznie mniej niż pierwotnie przewidywano. Przydział dotacji z Funduszu Modernizacyjnego jest uzależniony od rynku handlu emisjami w UE, zaś z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji przewidziano stałą kwotę 1,4 mld euro w całej UE.

– Nie możemy myśleć, że 1,4 miliarda euro z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji wystarczy. To tylko ułamek zasobów, które trzeba będzie zmobilizować. Konieczne jest skupienie się na wszystkich możliwych narzędziach – komentował europoseł Ondřej Knotek (ANO).

– Zamierzamy wykorzystać wszystkie dostępne środki, takie jak Fundusz Modernizacyjny, który będzie kluczowym narzędziem transformacji energetycznej regionu – zaznaczyła z kolei Nikola Birklenová, rzeczniczka Regionu Morawsko-Śląskiego.

Zgodnie z raportem firmy McKinsey & Company z listopada 2020 roku, Republika Czeska znacznie zmniejszyła emisje gazów cieplarnianych po 1990 roku, ale wciąż pozostaje czwartym największym emitentem „gazów cieplarnianych” na mieszkańca w UE.

Większość emisji ma pochodzić z wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej, głównie z węgla. Dlatego, by Praga mogła sprostać celom wyznaczonym przez Brukselę do 2030 roku, musiałaby znacznie zredukować uzależnienie od węgla.

 „Z naszej analizy wynika, że ​​osiągnięcie celu redukcji o 55 procent do 2030 roku wymagałoby dodatkowych inwestycji w wysokości 500 miliardów CZK (18 miliardów euro, co odpowiada szacunkowemu 1 procentowi PKB)” – podaje McKinsey.

Z analizy wynika także, że ​​osiągnięcie tzw. zerowej emisji wymagałoby dodatkowych inwestycji w wysokości 4 bilionów CZK (150 miliardów euro) w latach 2031-2050, czyli około 4 proc. PKB w tym okresie. „Inwestycja ta byłaby konieczna do elektryfikacji transportu na dużą skalę oraz ogrzewania i chłodzenia w głównych gałęziach przemysłu, zwiększenia skali wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych, zakończenia budowy dwóch nowych bloków jądrowych zgodnie z czeskim krajowym planem inwestycyjnym z 2019 roku, poprawy izolacji budynków w całym kraju oraz rozmieszczenie pochłaniaczy dwutlenku węgla niezbędnych do zrównoważenia rezydualnych emisji gazów cieplarnianych” – czytamy.

Podkreśla się, że wiele zmian musiałby być wprowadzonych do końca obecnej dekady.

Czeski sektor węglowy jest bardzo mocny, a firmy czeskie mają kopalnie także we wschodnich Niemczech.

Ośrodek Studiów Wschodnich wskazuje, że działalność kopalń, elektrowni i ciepłowni zasilanych węglem brunatnym budzi zarówno w Czechach, jak i w Niemczech szereg kontrowersji. Dochodzi do licznych protestów.

Berlin chce się pozbyć węgla do 2038 roku. Być może Czesi również zdecydują się na tę samą datę, chociaż węgiel brunatny w tym kraju jest głównym surowcem do produkcji ciepła. Rząd jednak skłania się do przyspieszenia dekarbonizacji o kilka lat do 2033 roku.

Niemcy jeszcze w 2018 roku zajmowały pierwsze miejsce na świecie pod względem wydobycia węgla brunatnego, Polska – szóste, Czechy – dziesiąte.

Niemieckie koncerny RWE i Uniper oraz czeskie EPH i ČEZ należą do pięciu operatorów unijnych elektrowni wprowadzających do obiegu najwięcej dwutlenku węgla, odpowiadając łącznie za ok. 36 proc. ogółu emisji.

W okresie przejściowym Praga stawia na gaz. Stąd jej zdecydowane poparcie dla budowy rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream 2, tym bardziej, że w kraju powstaje odpowiednia infrastruktura do obsługi gazociągu.

Źródło: euractiv.com / mckinsey.com / osw.waw.pl

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(9)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 285 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram