29 grudnia 2024

Dr Paweł Milcarek o synodalności: „Jesteśmy w ciemnej dolinie”

(Oprac. PCh24.pl/GS)

Jesteśmy w ciemnej dolinie. Za synodalnością stoją plany o głębokich reformach. Nieustanne powoływanie się na Ducha Świętego ociera się o przypisywanie Bożej inspiracji czysto ludzkich działań – mówił w PCh24 TV dr Paweł Milcarek.

27 października zakończył się Synod o Synodalności. Papież Franciszek jego dokument końcowy uznał za swój własny. Nakazał biskupom na całym świecie implementować synodalność w diecezjach i przygotowywać specjalne raporty, które będą prezentowane w Watykanie.
O tym, czym jest synodalność, mówił w rozmowie z PCh24 TV dr Paweł Milcarek. Jak powiedział, widać, że za tym wszystkim stoją także plany i marzenia o głębokich reformach.

Jak dodał, są też intencje dania odpowiedzi na kryzys Kościoła, ale one giną w ogólnym parciu do zmian. Zanim pojawił się pomysł z Synodem o Synodalności, w katolickiej publicystyce mówiło się o konieczności nowego soboru. On sam, podkreślił, uważał przeciwnie, to znaczy że ważniejsze jest, aby Kościoły lokalne zmierzyły się z kryzysem na poziomie lokalnym, organizując swoje synody. Było to nawiązanie do wcześniejszych czasów.

Wesprzyj nas już teraz!

Według dr. Milcarka otrzymaliśmy coś zupełnie innego. Synod równocześnie w całym Kościele, ale bez rzeczywistej inicjatywy lokalnych wspólnot. To nie żywe Kościoły lokalne proponują rozwiązania, które następnie są podejmowane przez Kościół powszechny. Decyzje zapadają odgórnie.

W jego ocenie sprawozdania, które napływają z niektórych wspólnot – szczególnie z Kościoła niemieckiego – pokazują coś jeszcze innego. Nie chodzi w nich o nawrócenie czy gorliwość. Raczej o dostosowanie Kościoła do standardów współczesnego społeczeństwa. To zupełnie inna perspektywa.

Według dr. Pawła Milcarka trudno jest zdefiniować synodalność w ujęciu Franciszka. Nie jest to nic, co Kościół już praktykował. Wprowadzając Synod o Synodalności Franciszek stworzył coś hybrydowego. Nie można powiedzieć, że to synod lokalny, ale przecież nie jest to także sobór. To coś pomiędzy; ale na końcu i tak wszystko zależy od papieża. Można nawet powiedzieć, że „papież” to teraz nie tylko osoba, ale i nazwa całej instytucji synodalnej, uznał dr Milcarek.

Jak podkreślił, oczywiście są tacy, którzy zachwycili się sprawnością działania tego mechanizmu. Jednak ci, którzy znają kulisy takich zgromadzeń, dobrze wiedzą, jak łatwo nimi manipulować. Chodzi choćby o to, komu daje się głos, a komu nie.

Dr Milcarek przypomniał, jak wyglądało to w trakcie synodów o rodzinie w latach 2014-2015, zakończonych posynodalną adhortacją w dość istotnym zakresie abstrahującą od tego, co uradzili uczestnicy obu zgromadzeń.

Rozmówca PCh24 TV zwrócił też uwagę na włączenie do Synodu o Synodalności różnych aktywistów. Teoretycznie świeccy nie od dziś uczestniczą w synodach, ale jest ważna różnica. Synody starożytności, wskazał, dawały głos ludziom z różnych stanów kościelnych, ale zawsze z konkretnego miejsca. Oni „byli dani” Kościołowi, nie wybierano ich. Natomiast dziś mamy do czynienia z jakimś odsączaniem, selekcją. Uczestnicy zgromadzeń synodalnych to często ludzie, którzy albo zostali wybrani przez biskupów, albo sami, jako aktywiści, zgłosili się do udziału. Trudno ich traktować jako prawdziwą reprezentację całego Kościoła.

Red. Paweł Chmielewski pytał też o rolę Ducha Świętego w procesie synodalnym; protagoniści synodalności nieustannie się na Ducha powołują, często mówią o Jego „niespodziankach”.

Dr Milcarek powiedział, że może jest zbyt powściągliwy czy wręcz ascetyczny w tej kwestii, ale wydaje mu się, że nierzadko wchodzi to na niebezpieczny teren drugiego przykazania: „Nie wzywaj imienia Pana Boga swego nadaremno”. Kiedyś uczono katolików ostrożności, żeby nie nadużywać Bożego imienia i spraw świętych w każdej sytuacji, a tymczasem podczas tego procesu synodalnego niemal wszystko uznawano za „działanie Ducha Świętego”.

Rozmówca PCh24 TV powiedział, że ludzie siedzieli razem przy stole, rozmawiając na wyznaczone tematy i unikając polemik, nazywano rozmową w Duchu Świętym. Czy to jednak oznacza, że Duch Święty rzeczywiście uczestniczył w tych rozmowach? Jeśli tak, to na jakim poziomie? Jak to w ogóle rozumieć? Czy ci, którzy decydowali o kolejności wypowiedzi i pomijali niektórych mówców, również byli narzędziami Ducha Świętego? Według dr. Milcarka to brzmi jak przesadne i niebezpieczne przypisywanie Boga do działań czysto ludzkich.
Jak stwierdził red. Chmielewski, to przypomina jakiś „panpneumatyzm”.

Według dr Milcarka, kiedy po latach emocje opadną, a uczestnicy tego procesu, już z dystansem, zaczną opisywać swoje doświadczenia, dowiemy się pewnie różnych ciekawych szczegółów. Być może pojawią się książki, w których będą mówić o manipulacji i oskarżać Kościół o to, że w ogóle jest, jako taki, instytucją opartą o manipulację… Takie sytuacje miały już miejsce w przeszłości, przypomniał.

Zdaniem redaktora naczelnego kwartalnika „Christianitas” Kościół katolicki w dobie synodalności jest w trudnej sytuacji. Konkretnie oznacza to, że jesteśmy w jakiejś naprawdę ciemnej dolinie. Nie w „ciemnej nocy Kościoła”, ale właśnie – w ciemnej dolinie. Istnieją nadal punkty odniesienia, podkreślił. Jest nauka Kościoła. Jednak wiele autorytetów zawodzi, przekonuje nas do rozwiązań, które są wprost sprzeczne z tym, co uważamy za katolickie pewniki. Dr Milcarek stwierdził, że wyobraża sobie jednak równocześnie pokolenia tych katolików, którzy znajdowali się w innych momentach niejasności, kiedy dookoła odrywały się całe fragmenty Kościoła.

To choćby czasy reformacji. Przecież nie było to tak, mówił, że ktoś ogłaszał oficjalnie, że tworzy nowy Kościół. Pojawiały się nowe nauki, rzekomo lepsze dyscypliny i tak dalej; czasem nie było reakcji z Rzymu albo była spóźniona. Nie zawsze było wiadomo, co czynić. Sobór Trydencki zaczął się wiele lat po początku reformacji. Trwał długo, nie było wiadomo, czy się w ogóle skończy. W jego ocenie możemy się tym w pewnym sensie pocieszać: trudne, złe sytuacje, bywały w historii rozmaite. Katolicy czuli się wtedy osamotnieni, zagrożeni… Trochę tak jest również dzisiaj.

Jak podsumował gość PCh24 TV, powinniśmy robić to, co do nas należy w tych miejscach, gdzie mamy faktyczną odpowiedzialność. Z czasem wytworzy się z tego ruch, który przygotuje odrodzenie Kościoła.

Tekst został oparty o nagranie opublikowane na kanale PCh24 TV.

Pach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 42 040 zł cel: 500 000 zł
8%
wybierz kwotę:
Wspieram