Konkurs Piosenki Eurowizji… konkursem piosenki przestał być już dawno. Zresztą nigdy nie prezentował poziomu muzycznego wysokich lotów, zaś rozrywka jaką miał dawać co raz podszywana była jakimś tzw. postępowym podtekstem, albo też owe deklaracje padały wprost.
Tym razem nie było inaczej, a na scenie nie zabrakło satanizmu, elgiebetyzmu i wszelkich innych dziwactw, które z kulturowym dziedzictwem Europy nic wspólnego nie maja. A przecież to Eurowizja. No chyba, że należałoby rozumieć owo sformułowanie dosłownie jako europejską wizję promocji ohydy i odcinania nawet najmniejszych śladów powiązań z dającymi Europie życie chrześcijańskimi korzeniami.
I można zapytać – po cóż pisać o tym festiwalu brzydoty, nie lepiej spuścić na ów spektakl upadku człowieka zasłonę milczenia? Otóż nie! Eurowizja jest bowiem – jak podaje Wikipedia – „najpopularniejszym z najdłużej trwających programów telewizyjnych na świecie, a także jednym z najchętniej oglądanych niesportowych wydarzeń międzynarodowych na świecie. Wydarzenie corocznie ogląda ok. 100–600 mln widzów”… Rozumieją Państwo powagę sytuacji… setki milionów widzów, często młodych upajanych jest szkodliwymi treściami…
Wesprzyj nas już teraz!
A jakie to treści. Weźmy tegoroczny przykład. Najpierw z Polski. Już na etapie szukania polskiego kandydata pojawiło się spore zaskoczenie. Pierwsze było związane z faktem, że reprezentować będzie nas Justyna Steczkowska, drugim zaskoczeniem (choć może patrząc, że to Eurowizja, to nikt nie powinien się dziwić) była piosenka – niczym z Wiedźmina wyciągnięta. Zatem wpisujące się z wyzucie ludów Europy z chrześcijaństwa i promocję pogańskich wierzeń. Później doszło jednak do zmiany i reprezentantką Polski została nikomu nieznana Luna, która za to kilka dni temu podczas eurowizyjnej prezentacji wymachiwała tęczowym „czymś” w połączeniu z polską flagą.
Ale wróćmy do wtorkowego konkursu topienia resztek Europy w rytm muzyki. Prym wieść postanowiła niegdyś katolicka Irlandia, której reprezentanci na dobre zajęli się promocją satanizmu. Niby nie ma się czemu dziwić, wszak nie tak dawno narodowo godząc się w referendum na składanie ofiary Złemu z nienarodzonych dzieci, tylko utrwalili swój piekielny zjazd. Czas na nawrócenie jeszcze jest. No, ale po eurowizyjnym występie, zdaje się ten czas jeszcze nie nastąpił i Irlandia obrała drogę przez odbicie się od dna. Pytanie czy już go dosięgła. Wątpię. I kraj ten jeszcze nas nie raz negatywnie zaskoczy.
To co wydarzyło się na scenie zgrabnie podsumował w mediach społecznościowych Krystian Kratiuk, redaktor naczelny PCh24.pl. Oddajmy więc mu głos:
„Reprezentacja Irlandii na Eurowizji. Najpierw było masowe odstępstwo od wiary, potem narodowa apostazja potwierdzona w dwóch referendach (ws. LGBT i aborcji), teraz takie dziwy. Po pierwsze – jesteśmy w UE dwadzieścia lat i chyba, wbrew nadziejom polskich biskupów z początku XXI wieku, nie schrystianizowaliśmy jej. Po drugie – irlandzcy sataniści wystąpią w finale. Po trzecie – panna przebrana za diabła (z kolegami z rogami wszczepionymi we łby, wszyscy tańczący na pentagramie) oczekując na wyniki głosowania wymachuje tęczową flagą. Jak sądzicie, dlaczego?”
Reprezentacja Irlandii na Eurowizji. Najpierw było masowe odstępstwo od wiary, potem narodowa apostazja potwierdzona w dwóch referendach (ws. 🏳️🌈 i aborcji), teraz takie dziwy. pic.twitter.com/WWtm2U8JMI
— Krystian Kratiuk (@KrystianKratiuk) May 7, 2024
Jesteśmy w UE dwadzieścia lat i chyba, wbrew nadziejom polskich biskupów z początku XXI wieku, nie schrystianizowaliśmy jej pic.twitter.com/D8ychhmURR
— Krystian Kratiuk (@KrystianKratiuk) May 7, 2024
Podczas Eurowizji panna przebrana za diabła (z kolegami z rogami wszczepionymi we łby, wszyscy tańczący na pentagramie) oczekując na wyniki głosowania wymachuje tęczową flagą. Jak sądzicie, dlaczego?
— Krystian Kratiuk (@KrystianKratiuk) May 7, 2024
MA