AIVD (holenderski wywiad) informuje, że od początku konfliktu w Syrii Turcja była odskocznią dla zagranicznych bojowników, którzy przyjeżdżali na Bliski Wschód. Według holenderskich służb jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy był fakt, iż Turcja nie uważa dżihadystów za znaczące zagrożenie. A ci, zarówno z ISIS, jak i Al-Kaidy wykorzystują względny spokój w Turcji do organizowania i odbudowy swoich komórek w Turcji i na Zachodzie.
„W kwestii zwalczania terroryzmu interesy Turcji nie zawsze idą w parze z priorytetami Europy. (…) Ankara przede wszystkim skupiała się i skupia na zwalczaniu PKK (Partii Pracujących Kurdystanu). Dziś szczególnym zagrożeniem jest jej syryjski oddział YPG czyli Ludowe Odziały Ludowe. W rezultacie i ISIS, i Al-Kaida mają spore pole do działania i nieustannie odbudowują swoje wpływy” – czytamy w raporcie holenderskich służb.
Wesprzyj nas już teraz!
Ahmet S. Yayla, ekspert ds. bezpieczeństwa w DeSales University w USA zauważa zatrważające dysproporcje, jeśli chodzi o liczbę bojowników PKK i dżihadystów z ISIS i Al-Kaidy przebywających w tureckich więzieniach. – Dziś w tureckich więzieniach przebywa 10 tysięcy Kurdów z PKK i tylko 1350 dżihadystów z ISIS! – podkreśla.
Yayla jest przekonany, że od początku Arabskiej Wiosny reżim Erdogana nie uważa dżihadyzmu salafickiego za główne zagrożenie dla Turcji. Ahmet S. Yayla, który był szefem departamentu antyterrorystycznego w tureckiej policji w Sanliurfa w latach 2010-2013 wyznał, że „Turcja nie przeprowadziła żadnych operacji przeciwko Al-Kaidzie od roku 2014, a od jakiegoś czasu ugrupowanie to uważane jest za umiarkowanego sprzymierzeńca.
– Al-Kaida doradzała swoim członkom, aby nie przeprowadzali żadnych ataków w Turcji. Jej członkowie mieli wspierać prezydenta Erdogana podczas wyborów niezależnie od tego, jak postrzega demokrację – zauważa Yayla.
Źródło: www.kurdistan24.net
ChS