14 czerwca 2021

Jan Pospieszalski: tłumienie debaty w kwestii zdrowia jest bardzo niebezpieczne

(Fotograf: forumgwiazd.com.pl/Archiwum: Forum)

Też chciałbym zrozumieć, co się stało, że nastąpiła taka redukcja debaty publicznej. Nie chodzi mi o brutalne zdjęcie z anteny naszego programu. W logice politycznej to symptom utraty przez osoby odpowiedzialne instynktu samozachowawczego. Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie jest to ocena podyktowana moją obecną sytuacją. Z ogromną troską patrzę na to, co dzieje się w kraju – mówi w rozmowie z „Do Rzeczy” Jan Pospieszalski.

Publicysta zauważa, że mimo zdjęcia z anteny telewizji publicznej jego programu nie narzeka na brak zajęć. Wskazał tu na prace nad filmem o słudze Bożym Franciszku Blachnickim oraz zaangażowanie w mediach społecznościowych w związku z polityką państwa wobec SARS-CoV-2. Jego zdaniem problemy z TVP wpłynęły pozytywnie na zasięgi materiałów dotyczących m.in. sytuacji, z jaką spotkali się lekarze krytykujący działania władz.

List, który był ostrzeżeniem części środowiska medycznego wobec polityki zdrowotnej rządu, zamiast pobudzić do refleksji i sprowokować debatę, poskutkował działaniami, które można nazwać dyscyplinarnymi. Lekarze otrzymują wezwania na przesłuchania, a używany wobec nich język jest rodem z procedur postępowania karnego. Te działania w ocenie redakcji „Warto rozmawiać” są czymś kuriozalnym. Naszą powinnością jako dziennikarzy jest dokumentowanie tego, co się dzieje – mówi Jan Pospieszalski w rozmowie z Pawłem Zdziarskim.

Wesprzyj nas już teraz!

Te rozmowy, choć dotyczą tej samej procedury, są interesujące, ponieważ każdy z lekarzy ma indywidualną historię, często imponujący dorobek i osobistą refleksję, choćby dotyczącą obecnej polityki sanitaryzmu. Dajemy im forum, by mogli ustosunkować się do tego, co ich spotyka, wyrazić zaniepokojenie czy sprzeciw – dodaje publicysta oceniając, że owe nagrania i ich zasięgi zapewniają wzywanym medykom bezpieczeństwo.

Jan Pospieszalski nie obawia się ponadto, że jego program mógłby nie wrócić do TVP. – Robię tylko to, co jest powinnością dziennikarza – zapewnia w „Do Rzeczy” zauważając, że wiele osób komentujących w mediach społecznościowych materiały tworzone przez redakcję „Warto Rozmawiać” i krytykujące politykę władz wobec koronawirusa to niezadowoleni wyborcy Dobrej Zmiany. Sam zaś ubolewa z powodu „redukcji debaty publicznej”.

Chciałbym być dobrze zrozumiany – nie jest to ocena podyktowana moją obecną sytuacją. Z ogromną troską patrzę na to, co dzieje się w kraju, nie z pozycji sfrustrowanego sympatyka prawicy i nie przemawia przeze mnie zawiedziona miłość – dodaje. Jego zdaniem „polityka sanitaryzmu dotyka wszystkich obywateli: wkracza w sfery gospodarki, kultury, edukacji, życia religijnego. Ale najgroźniejsze i policzalne konsekwencje obserwujemy w ochronie zdrowia. To, co nazwano długiem zdrowotnym, skutkuje nadmiarowymi zgonami. Polska o tym mówi i w trosce o dobro publiczne nagły wzrost śmiertelności powinien być zbadany i analizowany”. – Jako dziennikarze ciągle czekamy na wytłumaczenie tego tragicznego fenomenu. Nadal nie ma precyzyjnej odpowiedzi, dlaczego tak się stało i jak wyglądała szczegółowa statystyka zgonów – mówi.

Traktujemy cykl „Warto rozmawiać” jako pewną ciągłość. Były programy, w których występował tylko rzecznik Ministerstwa Zdrowia, oraz takie, w których stronę medyczną reprezentował jedynie prof. Włodzimierz Gut. W tej wyjątkowej sytuacji, gdzie dochodzi do przesłuchań lekarzy, uznaliśmy sprawę za niezwykle ważną i chcieliśmy ten odcinek oświęcić dyscyplinowanym medykom. Zaprosiliśmy lekarzy wzywanych przez Naczelną Izbę Lekarską, pełnomocnika jednego z nich i wydawcę raportu „Ochrona zdrowia w pandemii”. Rzecznik NIL odrzucił zaproszenie, przysłał odpowiedź, której fragment cytowałem – tłumaczy publicysta.

Wielu zwraca uwagę na kompletnie bezrefleksyjne i medycznie nieuzasadnione kopiowanie rozwiązań narzucanych przez WHO i inne zagraniczne instytucje. Istotnie, trudno jest zrozumieć logikę wprowadzanych obostrzeń. Pierwszy z brzegu przykład, z ostatnich dni: masowe imprezy z udziałem kibiców mogą mieć miejsce, a procesje Bożego Ciała w wielu diecezjach zostały odwołane. Plenerowy chrześcijański koncert „Jednego Serca, Jednego Ducha” w Rzeszowie musiał się odbyć bez udziału publiczności, a w parkach tysiące ludzi spaceruje obok siebie, tworząc de facto zgromadzenia publiczne, i nikomu to nie przeszkadza – ocenia dodając, że PiS mógł pójść w polityce wobec koronawirusa pod prąd, działać inaczej niż zdecydowana większość krajów świata, gdyż to właśnie działania antysystemowe chociażby w kwestii imigrantów dały formacji władzę. PiS jednak nie poszedł taką drogą – ubolewa Jan Pospieszalski wymieniając pola, w których formacja mogła postąpić inaczej.

Publicysta krytykuje ponadto zaangażowanie kapłanów w zachęcanie do szczepień przeciwko COVID-19. – Ostatnio z ambony niektórzy pasterze agitowali na rzecz szczepień, a przecież to sprawa złożona. Potrzeba wysiłku, żeby się w tym dobrze orientować. Benedykt XVI w homilii do kapłanów przypominał, że: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednej rzeczy: aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Od księdza nie wymaga się, aby był ekspertem w dziedzinie ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, żeby był ekspertem w dziedzinie życia duchowego” – zauważa doceniając powstały w polskim Sejmie Parlamentarny Zespół ds. Sanitaryzmu i krytykując PiS za przyjęcie Funduszu Odbudowy.

To nie jest jakiś deszcz złota, który spada na nas z Brukseli. Poza tym tych pieniędzy nie będziemy mogli wydać na cele, które my uznajemy za słuszne. Wszystko ma się odbywać pod kontrolą ponadnarodowych instytucji. Mało tego: pieniądze mogą być nam cofnięte z niejasnych powodów, co wynika z tzw. mechanizmu warunkowości. Tego, jak UE pojmuje praworządność, też do końca nie wiemy. Wypowiedzi najważniejszych komisarzy, np. w kwestii reformy sądownictwa, Puszczy Białowieskiej czy rzekomego ucisku, któremu mają podlegać mniejszości seksualne w Polsce, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Są oparte na fake newsach. To publicystyka generowana przez przedstawicieli totalnej opozycji w Parlamencie Europejskim. Mam na myśli np. tak groteskowe postacie jak pani Thun, pani Spurek czy pan Biedroń. To ludzie niewiarygodni, a mimo to znajdują posłuch Komisji Europejskiej. Jeżeli na podstawie działań tak niepoważnych polityków budowany będzie obraz praworządności w Polsce i przez to zostaną wstrzymywane fundusze, to cała ta historia już od samego początku jest mocno podejrzana – ocenia. – Elektorat Zjednoczonej Prawicy może mieć wrażenie, że został zabrany w podróż w zupełnie innym kierunku, niż chciał jechać. Ktoś przestawił zwrotnicę, i to nie jakiś wajchowy – dodaje.

Źródło: „Do Rzeczy”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram