29 kwietnia 2021

Jeszcze więcej władzy dla UE. Kanclerz Merkel ma lek na kryzysy zdrowotne

(Fot: MICHELE TANTUSSI / Reuters / Forum)

Kanclerz Niemiec Angela Merkel, która nigdy nie kryła, że jest gorącym orędownikiem globalizacji i federalizacji świata, w środę zaznaczyła, że Unia Europejska potrzebuje więcej uprawnień, aby koordynować reakcję bloku na kryzysy zdrowotne, takie jak obecna „pandemia koronawirusa”. W tym celu postuluje zmianę traktatów europejskich.

Wieloletnia kanclerz ma ustąpić ostatecznie po wrześniowych wyborach w Niemczech. Podczas jednego z webinariów z udziałem „konserwatywnych” polityków, z którymi debatowała na temat przyszłości UE, wskazała, że konieczne jest przekazanie większych uprawnień do Brukseli w kwestii koordynacji polityki zdrowotnej. – Uważam, że Europa potrzebuje więcej kompetencji w dziedzinie zdrowia – mówiła podczas spotkania zorganizowanego przez Europejską Partię Ludową (EPP), w skład której wchodzi partia CDU.

Kanclerz opowiedziała się za dalszym wzmocnieniem uprawnień Europejskiego Centrum Kontroli Chorób (ECDC) z siedzibą w Sztokholmie, wzorowanego na niemieckim Instytucie Roberta Kocha (RKI).

Wesprzyj nas już teraz!

Niemiecka przywódczyni ganiła także europejskie rządy, które podjęły rozmowy w sprawie sprowadzenia rosyjskich i chińskich szczepionek. Wskazywała, ze robiły to bez zgody Europejskiej Agencji Leków (EMA).

Uwagi Merkel ponownie ożywiły dyskusję w sprawie zmiany struktury władzy w UE. Merkel, która kończy czwartą kadencję szefa rządu, ustąpi po wyborach 26 września. Jedynie kanclerz Helmut Kohl, który nadzorował zjednoczenie Niemiec w 1990 roku, sprawował urząd dłużej od niej.

Według sondażu Pew Research Center w USA przeprowadzonego w zeszłym roku, Merkel jest najbardziej zaufanym liderem na świecie, a magazyn „Forbes” przez dziesięć lat z rzędu wskazywał w swoim rankingu jako na najpotężniejszą z kobiet.

Jak zauważa Constanze Stelzenmuller z Fritz Stern Chair on Germany and Trans-Atlantic Relations i Senior Fellow w Brookings Institution’s Center on the United States and Europe, Merkel jest strasznym technokratą i bezwzględnym politykiem. 66-letnia kanclerz w ostatnich miesiącach wyraźnie straciła poparcie w swoim kraju z powodu reakcji na epidemię.

Magazyn „Foreign Affais” opisuje jej karierę polityczną, podkreślając, że, kiedy upadł mur berliński w 1989 roku, Merkel była rozwiedzioną 35-letnią fizyczką  kwantową pracującą w akademickim instytucie badawczym w Berlinie Wschodnim. Wstąpiła do partii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) i została wybrana przez Kohla na najbardziej protekcjonalne stanowisko w pierwszym gabinecie kanclerza po zjednoczeniu: była ministrem ds. kobiet i młodzieży. Potem szefowała ministerstwu środowiska.

Kiedy zaś sam Kohl został uwikłany w skandal związany z finansowaniem partii w 1999 roku, Merkel wraz z innymi młodymi członkami partii pozbyła się Kohla, publikując na pierwszej stronie „Frankfurter Allgemeine Zeitung” artykuł, który zmusił kanclerza do rezygnacji z funkcji honorowego przewodniczącego partii.

Mówi się, że to było „zuchwałe zabójstwo polityczne”, które doprowadziło do jej wyboru na szefową partii. Sześć lat później, w 2005 roku została pierwszą Niemką ze Wschodu i pierwszą kobietą wybraną na kanclerza. Jest u władzy dłużej niż którykolwiek z jej rówieśników w głównych krajach, z wyjątkiem Władimira Putina. Często włączała się w pośredniczenie w licznych sporach na szczytach UE, G-7 i G-20.

„Przechytrzyła autorytarnych przywódców, sojuszników, partnerów koalicyjnych i wrogów partii. W razie potrzeby przedzierała się przez chorobę, wyczerpanie, a nawet złamanie miednicy, doznane podczas narciarstwa biegowego w Szwajcarii” – komentuje „FA”.

Pismo podkreśla, że to, co uderza na zewnątrz najbardziej u Merkel to jej determinacja i sprawianie wrażenia „normalności”. Kanclerz i jej mąż, emerytowany profesor chemii, mieszkają w swoim starym berlińskim mieszkaniu, a jedyną widoczną ochroną jest policjant przed budynkiem. Widywana jest czasami, jak spaceruje po centrum miasta czy robi zakupy w supermarkecie. Jednak, „to, co naprawdę sprawia, że ​​Merkel wyróżnia się na tle rówieśników, to jej zdolność do utrzymywania władzy wbrew wszelkim przeciwnościom. Zapewne bezpretensjonalność Merkel sama w sobie jest wykalkulowanym wyrazem władzy. Jeden z Niemców opisał ją jako chodzące pole siłowe”.

Jest także niezwykle dociekliwa i ma „antyoratoryjny styl mówienia, który znieczula zarówno komentatorów, jak i dyplomatów”. Niemieccy stratedzy nazywają to „asymetryczną demobilizacją”, stępieniem spraw, odpolitycznieniem konfliktów. Potrafi odwieść wyborców przeciwnika od brania udziału w wyborach. I to właśnie takie podejście miało pozwolić jej zmodernizować partię, przeciągając ją do „centrum” politycznego i spychając koalicjantów na margines, przejmując niektóre elementy ich programów.

Drugim kluczowym aspektem sposobu zarządzania Merkel jest przekazywanie odpowiedzialności, ale ma mocno ograniczone zaufanie do ludzi. Tak naprawdę wewnętrzny krąg doradców składa się z nielicznego zespołu ludzi lojalnych, z którymi kanclerz współpracuje od wielu lat i którym może ufać. Wszyscy inni trzymani są na dystans.

Trzecim elementem zarządzania Merkel jest uważne wsłuchiwanie się w nastroje społeczne i reagowanie na nie. „Der Spiegel” twierdzi, że ​jej kancelaria zleca średnio trzy ankiety tygodniowo. To w oparciu o stanowisko w nich wyrażone, kanclerz miała podjąć decyzję o likwidacji niemieckich elektrowni jądrowych w ciągu dziesięciu lat po katastrofie jądrowej w Fukushimie w 2011 r. i sprzeciwić się zamknięciu granic w 2015 r. w czasie kryzysu uchodźczego.

Dwukrotnie zdecydowała się „płynąć pod prąd polityczny” w czasie kryzysu finansowego w 2008 r., gdy ankiety pokazały, iż Niemcy byli przeciwni ratowaniu państw członkowskich UE. Sprzeciwiła się partii i opinii publicznej, forsując pakiety ratunkowe dla Grecji.

Kanclerz  zmieniła postzimnowojenną politykę Niemiec, zliberalizowała partię i przewodniczyła nadzwyczajnej ekspansji niemieckiej potęgi gospodarczej oraz politycznej w Europie. Co jednak najważniejsze, stała się zdecydowaną obrończynią europejskiego projektu politycznego. Opowiada się za postępową globalną polityką klimatyczną, chociaż jej sprzeczne decyzje w sprawie polityki energetycznej wzmocniły zależność kraju od węgla, pomimo wydawania fortuny na dotacje na Odnawialne Źródła Energi..

Ostatnie jej działania związane z forsowaniem unijnego Funduszu Odbudowy po blokadach z powodu koronawirusa, pozwalającego UE po raz pierwszy zaciągać wspólny dług na rynkach kapitałowych – opcja, której jej partia zaciekle sprzeciwiała się od dziesięcioleci –  ma zapobiec rozpadowi unii.

Za administracji Trumpa, kanclerz uznała za konieczność radzenia sobie z wrogimi Stanami Zjednoczonymi, ponieważ kwestionowały powojenny globalny porządek.

Dziś kanclerz ma tracić cierpliwość. Jej partia pogrąża się w chaosie, a kraj stoi przed poważnym wyzwaniem określenia swojej polityki zagranicznej.

Z jednej strony średnie mocarstwo, które dzieli kontynent z Rosją i importuje energię z Rosji, jest uzależnione od eksportu do Chin (największego partnera handlowego poza UE), z drugiej polega na Stanach Zjednoczonych jako parasolu bezpieczeństwa. Berlin mając ograniczone opcje balansuje wśród sojuszników i przeciwników.

Jeszcze 10 lat temu Rosja i Chiny były postrzegane jaki partnerzy strategiczni. Merkel miała nadzieję, że pomoże przekształcić ich gospodarki, ale także systemy polityczne. Wspierała Ost-Ausschuss, główne niemieckie stowarzyszenie lobbujące na rzecz firm prowadzących interesy w Rosji. Co roku latała z rzeszą prezesów spółek do Chin (czasami na całą delegację potrzebne były trzy samoloty).

Dziś zarówno Moskwa, jak i Pekin rzuciły wyzwanie, atakując zachodniego konkurenta we własnej „bliskiej zagranicy”, jak i na Bliskim Wschodzie i w Afryce, ale także w „granicach cyfrowych”.

Coraz bardziej pesymistyczny krajobraz geopolityczny i zagrożenie z różnych stron nie nastraja najlepiej kanclerz, która obawia się katastrofy.  

Według „Der Spiegela,” kanclerz miała w 2018 roku rozmawiać z grupą parlamentarną w swojej partii o wojnach religijnych, które nastąpiły po reformacji. Twierdziła, że ​następne ponad sześć dekad pokoju uspokoiło Europejczyków, czyniąc ich nieprzygotowanymi na wojnę trzydziestoletnią (1618–1648), w wyniku której zginęła jedna trzecia ludności na niektórych obszarach ziem niemieckich. Miała mówić: „Minęło również ponad 70 lat od zakończenia II wojny światowej”.

Obecna epidemia jest postrzegana przez nią jako współczesna wersja strasznej katastrofy i irytuje się, że jej ostrzeżenia są ignorowane przez społeczeństwo, buntujące się przeciwko obostrzeniom.

Polityka zdrowotna jest sprawą 16 landów. Kanclerz nie ma prawa weta wobec niej. Pozostaje jej apelować i zachęcać do pewnych działań. Jednak po raz kolejny przeforsowała przyjęcie przez niższą Izbę parlamentu niewielką liczbą głosów ustawodawstwa, które da rządowi większe uprawnienia w celu nakładania twardych lockdownów w całym kraju. Dopóki nie odjedzie, wciąż będzie podejmowała działania w celu wzmocnienia uprawnień Komisji Europejskiej, by przeforsować federalistyczną wizją, do której jest szczerze przekonana.

Kilka lat temu podczas Forum Ekonomicznego w Davos kanclerz wygłosiła mowę nt. kształtowania globalnej architektury w dobie Czwartej Rewolucji Przemysłowej. Takie też było hasło przewodnie spotkania globalistów, miliarderów, polityków i aktywistów społecznych Światowego Forum Ekonomicznego.

Merkel odwołując się do publikowanego co roku Globalnego Raportu o Ryzyku, wyraziła przekonanie, że wyzwaniem dla współczesnego świata jest podważanie globalnego systemu zarządzania, stworzonego tuż po II wojnie światowej, a opartego m.in. na agendach ONZ i formatach, takich jak: G7 czy G20.

Kanclerz wskazała, że wyzwaniem jest spadek zaufania do instytucji ponadnarodowych, do polityków, podmiotów gospodarczych i finansowych. Ludzie przestają wierzyć w stabilny międzynarodowy sektor finansowy i mają ku temu podstawy, zważywszy na politykę stóp procentowych głównych banków centralnych.

Niemiecka polityk mówiła, iż poza spadkiem zaufania, drugim wielkim wzywaniem jest sprzeciw wobec Globalnego Paktu o Migracji oraz Globalnego Paktu o Uchodźcach, które forsowali „eksperci” związani z globalnymi instytucjami, a które mają przyczynić się do „postępu.” Merkel pochwaliła i uznała za „jeden z jaśniejszych punktów” przyjęcie Agendy Zrównoważonego Rozwoju 2030.

Merkel jest przekonana, że Światowa Organizacja Handlu i ONZ wraz z wszystkimi jej przybudówkami,  Międzynarodową Organizacją Pracy, Bankiem Światowym i Międzynarodowym Funduszem Walutowym, a także OECD – zdaniem kanclerz „pomogły uczynić świat lepszym miejscem”. – Niezależnie od wszystkich problemów, chciałabym przypomnieć, że kiedy Światowe Forum Ekonomiczne zostało ustanowione w 1971 roku, globalna populacja wyniosła 3,8 miliarda, a 60 procent populacji żyło w skrajnym ubóstwie. Na planecie jest obecnie 7,6 miliarda ludzi, a tylko 10 procent z nich żyje w skrajnym ubóstwie. To prawda, że ​​nadal jest to od 700 do 800 milionów ludzi, ale oznacza zmniejszenie zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i w procentach – przekonywała.

Tłumaczyła, że kwestionowanie umów ułatwiających migrację i otwierających granice krajów dla uchodźców pokazały jednak, że zaplanowany porządek międzynarodowy „jest obecnie pod presją i jest poddawany w wątpliwość”. – Jeśli zapytamy, dlaczego tak jest i spojrzymy na historię ludzkości w poszukiwaniu odpowiedzi, stwierdzimy, że decyzje leżące u podstaw dzisiejszej architektury, zostały podjęte w przybliżeniu 74 lata temu (…) Musimy uważać, aby przypadkowo nie zrezygnować z wiedzy i rozeznania ludzi, którzy byli u władzy bezpośrednio po terrorze II wojny światowej. Bo wtedy ci, którzy rządzili – jak sądzę – wyciągnęli właściwe wnioski, ustanawiając Organizację Narodów Zjednoczonych – komentowała.

Kanclerz uznała, że za wolno postępuje wzmacnianie instytucji ponadnarodowych, powołanych do życia przez Zachód tuż po wojnie i stąd tworzone są konkurencyjne podmioty azjatyckie np. Azjatycki Bank Inwestycyjny, który funkcjonuje obok formatu G20 i Banku Światowego, czy Szanghajska Organizacja Współpracy, która zrzesza Chiny, Indie, Rosję i inne kraje. Kanclerz nie podoba się także, że Chiny promują format 16 + 1, by współpracować jedynie z niektórymi krajami Unii Europejskiej. – To jest, jak sądzę strzał ostrzegawczy, który powinien nam powiedzieć (…) że musimy zrobić coś, aby powstrzymać rozdrobnienie międzynarodowej architektury, że musimy być gotowi zreformować istniejące instytucje, aby odzwierciedlić rzeczywista równowagę sił na świecie – komentowała.

Według niej, świat się podzielił co do sposobu wdrażania „postępu”. – Moim zdaniem nie wolno nam owijać w bawełnę. Jeśli chcemy zreformować istniejące instytucje, które wyznaczają światowe standardy, musimy być na pokładzie i musimy zaakceptować równowagę sił w obecnym stanie. Jednak na scenie światowej reprezentowany jest także inny sposób myślenia, który zawiera podstawowe wątpliwości co do multilateralizmu i który twierdzi, że świat działa najlepiej, gdy wszyscy myślą o sobie i stawiają na pierwszym miejscu własne interesy, a następnie powstaje porządek, który jest dobry dla każdego. Mam wątpliwości – dodała.  

Szefowa rządu niemieckiego podkreśliła, że jest uczennicą socjologa Maxa Webera i zwolenniczką kompromisów, byle tylko zachować globalną architekturę ponadnarodową. Przyznała, że ceni „multilateralizm i instytucje wielostronne i wierzy, że są niezbędne, aby świat mógł się rozwijać.” Dzisiaj zaś problemem jest ustanowienie nowych standardów.

Kanclerz mówiła wprost, że jedynie „silni gracze ekonomiczni” mogą określać, jak powinna wyglądać architektura globalna. Tylko wtedy są w stanie egzekwować środki etyczne. – Rzeczywistość polega na tym, że możesz wywrzeć wpływ międzynarodowy, jeśli jesteś silny ekonomicznie i potrafisz nie tylko analizować problemy i udzielać wskazówek moralnych, ale także mówić z własnego doświadczenia – przekonywała.

Merkel wskazała także na trzy duże wyzwania Niemiec. Są  to: zielona transformacja energetyczna, digitalizacja i zmiany demograficzne. Priorytetem jest odejście od paliw kopalnych i energii jądrowej na rzecz OZE. W najbliższych dziesięcioleciach, to gaz ziemny z Rosji ma odgrywać główną rolę w ich miksie energetycznym. W planie jest kupowanie gazu skroplonego z USA i innych państw.

Zdaniem Merkel, drugie niemieckie wyzwanie Berlin zamierza rozwiązać na szczeblu europejskim, ponieważ to cały kontynent jest zapóźniony we wdrażaniu cyfrowych rozwiązań w porównaniu z krajami rozwijającymi się i wschodzącymi gospodarkami.

Trzeci problem związany ze starzejącym się społeczeństwem i niekorzystnymi zmianami demograficznymi, Berlin chce rozwiązać przez forsowanie otwartych granic w Europie i na świecie, wprowadzając jednocześnie globalny system zarządzania migracją.

Kanclerz, zdeklarowana globalistka mówi wprost, że „możemy tylko wtedy prawdziwie ruszyć naprzód, jeśli przestaniemy wierzyć, że możemy zrobić to sami. Wojna w Syrii i terroryzm w Iraku pokazały nam, że globalizacja dociera do nas w Europie, a zwłaszcza w Niemczech, w formie przepływów uchodźców” – podkreśliła, dodając, że jej kraj jest jednym z głównych darczyńców przyczyniających się do stabilizacji łuku obejmującego Syrię, Jordanię i Liban. Niemcy nadal będą pomagać na miejscu i skupią się na partnerstwie z Afryką, jako „kontynencie wielu możliwości”.

Merkel puentując wystąpienie w Davos podkreśliła, że jej kraj opowiada się za dalszą globalizacją i chce zgromadzić wokół siebie podobnie myślące państwa z całego świata, „ponieważ wszystko inne skończy się niedolą”. Nie widzi też Berlina poza UE. Kanclerz przy okazji podkreśliła, że Niemcy w UE zawsze broniły wolnego handlu.

Duże nadzieje Merkel wiąże z utworzeniem wspólnej europejskiej armii i dalszą ściślejszą integracją UE, opartej na osi Berlin-Paryż. Dodała, że na przeszkodzie do wdrażania globalnej agendy stoją „populiści” i „nacjonaliści”, z którymi trzeba walczyć. – Właśnie dlatego ja i moi koledzy z rządu będziemy bronić wielostronnego porządku, który nie kończy się na Unii Europejskiej, ale który jest w stanie dać naprawdę dobre odpowiedzi na nowe globalne wyzwania – dodała.

Pięć dni później w Berlinie, w związku z przyznaniem nagrody im. J. Williama Fulbrighta za zaangażowanie w budowanie porządku globalnego, chwaliła osiągnięcia w zakresie budowy „otwartego społeczeństwa”, walczącego z „nienawiścią i złą wolą”. Mówiła, że tylko zrozumienie i empatia mogą budować pokojowy świat. – Dlatego zawsze potrzebujemy ludzi otwartych na innych i ich poglądy, i doświadczenia. Potrzebujemy uczniów, studentów, profesorów i profesjonalistów wszelkiego rodzaju, którzy mają odwagę otworzyć się na nowe rzeczy, uczyć się języków obcych, żyć, pracować i układać sobie życie w innych krajach – podkreśliła.

Otwartość na inne kultury pomaga w jej opinii wyrzec się uprzedzeń. Zaznaczyła, że dzisiaj młodszym pokoleniom trzeba przypominać lekcje z doświadczeń wojennych, by móc cieszyć się pokojem. – Musimy zachować czujność – czujność w zakresie rozwoju społecznego w naszych krajach i poza nimi – deklarowała.

Powtarzała, że trzeba zwalczać wszelkie przejawy „populizmu i ksenofobicznego nacjonalizmu w wielu krajach, także w Niemczech.” – Widzimy, że myślenie w kategoriach narodowych stref wpływów rośnie, a zasady prawa międzynarodowego czy prawa człowieka są kwestionowane. Musimy zdecydowanie przeciwstawić się temu – apelowała. – Powinniśmy i musimy pamiętać, dlaczego powstały Narody Zjednoczone, Światowa Organizacja Handlu i inne międzynarodowe instytucje. Zostały założone z powodu lekcji z horroru nazizmu, II wojny światowej i szerzącego się nacjonalizmu. Wspólna praca – multilateralizm – była odpowiedzią na okropności pierwszej połowy dwudziestego wieku. To nadal w pełni obowiązuje dzisiaj, przynajmniej w moim umyśle. Potrzebujemy międzynarodowych reguł, aby pokojowo rozwiązać sprzeczne interesy – przynaglała.

Kanclerz podkreśliła, że konieczne jest zreformowanie instytucji międzynarodowych, czyli ich wzmocnienie i przyznanie im większych kompetencji w stosunku do państw narodowych, by mogły one skutecznie stawiać czoła nowym wyzwaniom np. „zmianom klimatycznym”, czy wojnom. – Dlatego chcę, aby ludzie zrozumieli, że w tym naszym świecie, który jest połączony na tak wiele sposobów, możliwe jest znalezienie wspólnego dobra narodowego w globalnym dobru wspólnym. Oczywiście każdy kraj ma własne priorytety polityczne. Ale globalne potrzeby i narodowe interesy z pewnością nie muszą być sprzeczne. Przeciwnie, jestem głęboko przekonana, że praca na rzecz globalnego dobra wspólnego ma również pozytywne następstwa dla narodowego dobra narodowego. Moim zdaniem, patriotyzm oznacza zawsze rozważanie własnych interesów wraz z interesami innych. Dlatego będę nadal dążyła do wzmocnienia światowego porządku wielostronnego, opartego na wspólnych zasadach – mówiła.

W praktyce oznacza to, że niektóre państwa muszą zrezygnować z własnych interesów, by budować globalny system zarządzania. Merkel podkreślała wagę kompromisu jako warunek niezbędny w celu budowania życia wspólnotowego. Mówiła, że Niemcy zawsze będą szukać „ścieżek”, umożliwiających spotkanie się nawet najbardziej zwaśnionych storn, by móc porozmawiać i spróbować dojść do porozumienia.

Źródło: thelocal.de, france24.com, foreignaffairs.com, bundezkanzlerin.de

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram