Petardy hukowe, koktajle Mołotowa, gaz łzawiący, broń gładkolufowa – to tylko niektóre z rzeczy, jakich używali przeciwko sobie policjanci i zwolennicy niepodległości Katalonii, którzy w nocy ze środy na czwartek wyszli na ulice największych miast regionu. W wyniku ulicznych walk dokonano zniszczeń sięgających milionów euro, a rannych zostało kilkaset osób. Manifestanci protestowali przeciwko poniedziałkowemu skazaniu regionalnych polityków.
Według policji najtrudniejsza sytuacja panuje w Barcelonie. W stolicy Katalonii na ulice wyszło ponad 22 tys. separatystów, którzy rozpalili przed północą blisko 50 ognisk w różnych miejscach katalońskiej stolicy, blokując ruch uliczny.
Wesprzyj nas już teraz!
Do wielotysięcznych protestów i starć z policją doszło również w Geronie, Sabadell oraz Leridzie. Z relacji policjantów wynika, że głównymi inicjatorami zamieszek byli lokalni radykalni aktywiści wśród których dominują przedstawiciele młodzieży akademickiej.
Późnym wieczorem kilku katalońskich polityków, w tym szef regionalnego parlamentu Roger Torrent, potępiło akty przemocy i wezwało manifestantów do zakończenia protestów.
W poniedziałek rano Sąd Najwyższy w Madrycie skazał 9 katalońskich separatystów na kary od 9 do 13 lat więzienia za podburzanie w związku z w nielegalnym referendum niepodległościowym w tym regionie Hiszpanii z 1 października 2017 r. Z kolei w środę premier Hiszpanii Pedro Sanchez zapowiedział, że „nie wyklucza w Katalonii żadnej opcji”. Jedną z nich jest możliwość zawieszenia autonomii Katalonii i przejęcie przez Madryt bezpośredniej kontroli nad regionem.
Łącznie w trwających od poniedziałku protestach separatystów rannych zostało ponad 250 osób.
Źródło: rmf24.pl
TK