Robert Mazurek jeszcze nie ochłonął po urodzinach, celebrowanych hucznie w licznym gronie przedstawicieli wszystkich opcji politycznych, by już we środę z rana ponownie straszyć „czwartą falą” i „pandemią niezaszczepionych”.
Zdjęcia opublikowane przez redakcję Faktu – widocznie zazdrosną o to, że popularny dziennikarz radiowy ich nie zaprosił – po raz kolejny obnażyły prawdę o naszej przaśnej demokracji. Przed kamerami i w ławach sejmowych wyzywamy się od antypolaków i okładamy najróżniejszymi inwektywami by na koniec dnia usiąść wspólnie przy kielichu, pokazując, że tylko idioci traktują ten teatr śmiertelnie poważnie. Widać tradycje Magdalenki po trzydziestu latach są ciągle żywe.
I tak na zabawie urodzinowej twarzy RMF mogliśmy zobaczyć zarówno Michała Dworczyka, Piotra Glińskiego czy Ryszarda Legutkę, ale i Borysa Budkę, Tomasza Siemoniaka i innych przedstawicieli opozycji. Nie zabrakło też miejsca dla byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego (ciekawe czy przygrywał na fortepianie, jak podczas ostatniej rozmowy z solenizantem). Wśród zaproszonych gości znalazło się też wiele ofiar potyczek słownych, które stanowią znak rozpoznawczy dziennikarza. Jak widać „zaoranie” nie weszło zbyt głęboko.
Wesprzyj nas już teraz!
I gdyby zatrzymać się tylko na tej kwestii, nie napisalibyśmy nic odkrywczego. Wszak czy to „u Sowy” czy „taśmach Morawieckiego” nasi rządzący wielokrotnie pokazywali co tak naprawdę sądzą o rządzonym przez siebie „pospólstwie”. Tym razem pokazali, że również „pandemia” dotyczy jedynie maluczkich. Na urodzinowej zabawie próżno było szukać kogokolwiek stosującego zasad DDM (dystans, dezynfekcja, maseczki), o zachowanie których tak często płynęły apele ze studia RMF.
Natomiast grande finale całej sytuacji miało nastąpić dopiero w środowy poranek. Zatroskany losem narodu Robert Mazurek, jak gdyby nigdy nic rozmowę dr Michałem Sutkowskim zaczął od zdania: „Niestety, czwarta fala koronawirusa podobno nadciąga”. W tym kontekście przytoczył przykład wyszczepionego Izraela, który odnotowuje zakażenia rzędu 20 tys. dziennie. „Czy również i my powinniśmy się bać?” – zapytał z wyraźnym zaniepokojeniem w głosie.
Dr Sutkowski odpowiedział, że „strach” to może zbyt duże słowo, na pewno powinniśmy uważać bo nastąpiło rozprężenie. – Widzimy to na ulicach, w środkach transportu, w przestrzeniach zamkniętych z dużym skupiskiem osób – podkreślił, i chyba tylko z sympatii dla gospodarza programu nie wspomniał o imprezach okolicznościowych. Oprócz tego usłyszeliśmy dobrze już wszystkim znany przekaz strachu, padły słowa o „pandemii niezaszczepionych”, zostały wskazane konkretne powiaty.
Swoją drogą, dr Sutkowski doznając chyba jakiegoś olśnienia przyznał, że w Polsce posiadamy ogromny „dług zdrowotny”, który nastąpił z powodu niedostatecznej liczby hospitalizacji, przerwanych terapii, zbyt wielkiego zaufania do teleporad i przestawienia opieki zdrowotnej na tory pandemiczne. Najlepsze, że zarówno gość jak i gospodarz programu, partycypujący od półtora roku w nakręcaniu spirali koronapaniki jak gdyby nigdy nic stwierdzili, że…ludzie nie zgłaszali się do lekarzy bo się bali.
Na obronę redaktora Mazurka można by było powiedzieć, że przecież zaszczepieni nie wliczają się do limitów na imprezach, a całość odbywała się na świeżym powietrzu. Jednak organizacja dużej imprezy na progu „czwartej fali”, przed którą tak bardzo się ostrzega, pozostawia lekki (?) niesmak, nawet przy zachowaniu wszystkich prawnych reguł. Zwłaszcza kiedy kilka dni później pyta się z powątpiewaniem o skuteczność szczepionek w kontekście nowych zakażeń.
Całe szczęście, że organizator przynajmniej zapewnił stały dostęp do środków dezynfekcyjnych, bynajmniej nie wylewanych przez gości za kołnierz.
Piotr Relich
