23 czerwca 2022

Macierzyństwo to nie ojcostwo. Dlaczego nie jest to dzisiaj tak oczywiste?

W autobiograficznej książce Augusta Strindberga pt. „Syn służącej” znaleźć możemy takie zdanie: „Ojciec ma niewdzięczną pozycję w rodzinie. Jest wszystkich żywicielem i wszystkich wrogiem”. Czy specyfika dzisiejszych czasów pozwala nam dopisać do tego zdania zmieniające jego sens zakończenie: „bo nie jest matką”?

Obecne czasy pod wieloma względami nie przypominają świata, w którym wychowywali się pradziadkowie dzisiejszych dzieci. Dawniej – w wielkim uproszczeniu – mężczyzna pracował zawodowo i zarabiał, kobieta natomiast zajmowała się domem i dziećmi. W tej chwili nie jest to już tak oczywiste. Podział domowych obowiązków na męskie i kobiece zdaje się zanikać. Dziś większość ojców i matek łączy pracę zawodową z opieką nad potomstwem i „domową krzątaniną”. Na kobiecych portalach przeczytać możemy o dobrodziejstwach tego stanu rzeczy. Niewątpliwie większe zaangażowanie mężów w rodzinne sprawy przekłada się na bliższe ich relacje z żonami i dziećmi. Mężczyźni lepiej odnajdują się też w domowej rzeczywistości, gdy chwilowo bądź na stałe zabraknie w niej kobiecej ręki.

Z drugiej strony, nie zmieniła się nasza natura. Wprawdzie nowe pokolenie panów ten porządek z różnych powodów aprobuje. Jak wiadomo, w zwariowanym świecie głos rozsądku jest głosem szaleńca albo… mizogina. Ale też – jak czytamy w opublikowanym na portalu polityka.pl tekście pt. „Szwecja: Na równouprawnieniu zyskali mężczyźni” – „po latach walki o równouprawnienie okazuje się, że więcej na zmianach zyskali mężczyźni niż kobiety”. Według ustaleń autora artykułu, Tomasza Walata ze Sztokholmu, „Szwedzi już od 200 lat nie uczestniczą w wojnach, a służba w siłach pokojowych, ostatnio w Afganistanie i nad Libią, pochłania nieliczne ofiary. Praca jest zmechanizowana, zautomatyzowana i skomputeryzowana; fizyczny wysiłek przestaje być potrzebny. Podniósł się standard życia i poprawiła świadomość istniejących zagrożeń. Mężczyźni bardziej niż kobiety skorzystali na równouprawnieniu. Przychodzą do domu mniej zmęczeni, mają więcej czasu na zajmowanie się dziećmi i rodziną. – Stali się łagodniejsi, są mniej narażeni na stres – twierdzi profesor pedagogiki na Uniwersytecie Sztokholmskim Lars Jalmert, zajmujący się problematyką płci”.

Wesprzyj nas już teraz!

Za to „Nie ma najmniejszych wątpliwości, że młode kobiety należą do najbardziej zestresowanych grup ludności” – twierdzi Lennart Levi, profesor słynnego Instytutu Karolińskiego w Sztokholmie, na którego wnioski powołał się Walat. Z tego powodu coraz więcej przedstawicielek płci pięknej zakłada na noc do ust szyny relaksacyjne w związku z nawykiem zgrzytania i zaciskania zębów podczas snu, co jest sposobem na odreagowanie stresu. Publicysta „Polityki” nadmienił również o problemach kobiet z używkami. „Nałogowych palaczy jest więcej wśród kobiet niż wśród mężczyzn – pisał – i Szwecja jest pod tym względem jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym krajem na świecie. Liczba kobiet alkoholiczek przekroczyła sto tysięcy i wzrosła w ostatniej dekadzie o połowę”.

Na konsekwencje „równouprawnienia” w zakresie domowych ról wskazała natomiast Agnieszka Rakowska-Barciuk w opublikowanym na portalu kobieta.pl tekście pt.  „Emancypacja i… po co nam to było?”. Z przywołanej przez autorkę wypowiedzi jasno wynika, że światem rządzą niezmienne – jak się wydaje – reguły. „Mój mąż jako filozof zarabiał grosze. Ale był ujmującym rozmówcą. Gdy na świat przyszło nasze dziecko, okazał się też niezastąpionym, troskliwym tatą. Ja pracowałam po kilkanaście godzin dziennie, on mniej, więc w sposób naturalny – zawsze byliśmy partnerami! – zajął się gotowaniem, sprzątaniem i zabawą z synkiem. I tak: ja rano szłam do pracy w dopasowanym kostiumie, on w rozciągniętej piżamie mieszał Bebiko dla małego. Ja świętowałam pozyskanie klienta, on cieszył się, że zrobił pyszne mięso. Nie, nie kłóciliśmy się. Po prostu on mnie przestał… interesować. I zaczął drażnić: zawsze tak samo niezręcznie prosił o pieniądze, do synka mówił: „ziupka”, „mlećko”, pokpiwał z moich kolegów. Cenię jego wiedzę, ale jako kobieta chciałam przeglądać się w oczach faceta, który mi imponuje. Silnego, zaradnego, władczego. (…) Nie, nie jesteśmy już razem… Ale wie pani co? On wziął się za siebie, zarabia. Odżyliśmy oboje” – relacjonowała 47-letnia Agnieszka.

W kontekście tej historii należy zauważyć, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni poddawani są dzisiaj presji otoczenia, nierzadko ich matek i teściowych, by równać się w domowych obowiązkach, co w konsekwencji może doprowadzić do zamiany ról. Świadczą o tym wypowiedzi ekspertów w ramach cyklu „Na budowie relacji” prowadzonej przez dziennikarza Pawła Krzemińskiego na falach Radia Plus audycji o nazwie „Nocne Światła”. Przez wiele lat mówił o tym na konferencjach znany większości katolików w Polsce ks. Piotr Pawlukiewicz. Na ten sam temat pisał autor licznych publikacji o tematyce rodzinnej, Jacek Pulikowski. By lepiej móc pojąć, jak bardzo taki stan rzeczy jest nienaturalny, warto przytoczyć kilka ważnych myśli z wygłoszonej przez Pulikowskiego prelekcji pt. „Jak być prawdziwym mężczyzną, mężem i ojcem?”. Zapis wideo tego wystąpienia dostępny jest na YouTubie pod tym samym tytułem. „Mężczyzna rozważa w rozumie, co jest dobre, podejmuje decyzje, że to robi, i niezależnie od pogody, nastroju, chęci to od siebie egzekwuje. I taki ktoś jest rodzinie potrzebny”. Zadaniem mężczyzny – według wykładowcy – jest odpowiedzialność, a do tego potrzebne są rozum i wola. Ogólny sens odpowiedzialnego działania Pulikowski streścił w schemacie: wiem, co robię, znam skutki tego, co robię, biorę na siebie konsekwencje tych przedsięwzięć.

Katolicki pisarz zwrócił uwagę, że takiej głowie rodziny zwykle podporządkowuje się kobieta, choć cały świat krzyczy, żeby tego nie robiła. Aby zrozumieć przyczynę tego oporu, należy przywołać jedno z wyrażonych przez niego spostrzeżeń: „jeżeli mężczyzna jest dojrzałym mężem i ojcem, to ani żona, ani dzieci nie pójdą do sekt, nie zagubią się w tych wszystkich ideologiach, które świat podpowiada”.

Mając to wszystko na uwadze, autorka wyraża zdanie, iż mężczyzna może stanąć na wysokości zadania, pod warunkiem, że nie wtłoczy się go w rolę zastępczej matki, co nie oznacza przyjęcia zasady, że domem i potomstwem zajmuje się wyłącznie kobieta. Ale ojcostwo to nie macierzyństwo. Ta oczywistość nie jest już dzisiaj tak w pełni zrozumiała. Świadczy o tym opublikowany na stronie Klubu Jagiellońskiego raport pt. „Przemilczane nierówności. O problemach mężczyzn w Polsce”.

W rozdziale pt. „Rewolucja płci i rodzina” możemy przeczytać, że „mimo zmiany oczekiwań wobec mężczyzn i zwiększającego się ich udziału w pracach domowych i wychowywaniu dzieci, mężczyźni nie są traktowani jak równoprawni wychowawcy swoich dzieci. Dotyczy to zarówno systemu prawnego (np. art. 18 Konstytucji RP gwarantuję ochronę i opiekę „macierzyństwu i rodzicielstwu”, nie wymieniając ojcostwa na równi z macierzyństwem), jak i dominujących w społeczeństwie narracji. W tym ostatnim kontekście nie sposób nie wspomnieć, że aż co szósty ojciec deklaruje, że jego umiejętności w sprawowaniu opieki nad dzieckiem są podważane przez matkę. Ponadto umiejętności podobnego odsetka ojców są podważane również przez inne osoby z otoczenia”.

Problem zdaje się wynikać z braku zrozumienia wyrażonej przez św. Jana Pawła II w „Liście do Rodzin” prawdy, że Macierzyństwo urzeczywistnia się za sprawą ojcostwa, a równocześnie ojcostwo za sprawą macierzyństwa jako owoc tej życiodajnej dwoistości, jaką Stwórca obdarzył istotę ludzką „od początku”. Sprowadzenie roli ojca do opieki na dzieckiem może skończyć się opisaną na portalu kobieta.pl sytuacją, w której ubrany w rozciągniętą piżamę mężczyzna miesza Bebiko i mówi do syna: „ziupka”, „mlećko”. A zadaniem głowy rodziny jest WYCHOWAĆ syna (tak jak i córkę, choć inaczej). Materii tej zaledwie dotyka cytat z Księgi Syracha: Kto wychowuje swego syna, będzie miał z niego pociechę i dumny będzie z niego między znajomymi. Kto kształci swego syna, budzi zazdrość u wroga, a wobec przyjaciół będzie nim się cieszył. Skończył życie jego ojciec, ale jakby nie umarł, gdyż podobnego sobie zostawił. W czasie życia swego widział go i doznał radości,
a i przy śmierci swej nie został zasmucony
(Syr 30, 2-4).

Anna Nowogrodzka – Patryarcha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(44)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie