20 lutego 2015

Komuniści przez lata kłamali na temat śmierci mjr. Józefa Kurasia „Ognia”. Jego śmierć miała być bowiem zwieńczeniem sukcesów komunistycznej bezpieki. Autorzy licznych utworów propagandowych nie przypuszczali, że „zabity” na kartach książek Kuraś jednak powstanie… 


Rozdział XXIX propagandowej książki Mariana Kozłowskiego „Droga przez front” (1956), sfilmowanej przez Zbigniewa Kuźmińskiego jako „Milczące ślady” (1961), głosi chwałę jednostek resortu i upadek majora „Ognia”. Powieściowi bezpieczniacy osaczają niepokornego Górala, dowódcę antykomunistycznego zgrupowania, w Ostrowsku w lutym 1947 roku; w tym samym czasie i miejscu dokonali tego ubowcy z krwi i kości.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jak według Kozłowskiego doszło do wytropienia i usunięcia z gry o niepodległość majora Kurasia? Ano w typowy sposób, w jaki ginęli żołnierze wyklęci – na skutek zdrady. Naturalnie Kozłowski ani myślał ujawniać personaliów tajnych współpracowników reżimu, pewnie nawet pozmieniał ich pseudonimy.

 

Na melinę antykomunistycznego Janosika w Ostrowsku naprowadził bezpiekę „Piołun”, jego były kucharz, który odłączył się od „Ognia” z końcem 1946 r. pod pozorem udania się na zimowy urlop. Razem z „Piołunem” odszedł z oddziału jego brat „Grom”.

 

„Piołun” zieje nienawiścią do „Ognia” i oddanych mu żołnierzy; swemu niedawnemu dowódcy i swoim byłym kolegom z niepodległościowej partyzantki wystawia jak najgorsze świadectwo; góralskiego majora nazywa „diabłem przeklętym”, zaś o wiernych mu podkomendnych, tj. o „Pacule”, „Smaku”, „Groźnym”, „Skale”, „Powichrze” i „Żelaznym” powiada, że dla nich „zabić człowieka to tak jak dla drugiego odetchnąć”. Skąd taka zmiana nastawienia u „Piołuna”? Zawiódł się biedak: „On człowieka za nic ma… My z bratem poszli do niego, bo mówili, że bolszewicy ziemię mają odbierać, a on obiecywał chłopów przed bolszewikami wybronić (…) A potem wyszło, że ludzie na gospodarce siedzą… Niejeden jeszcze lepiej ma niż przedtem, a u nas co? Wszystko się zmarnowało… Kto o tym słowo powiedział, to go pod drzewo stawiali i kulę w łeb, że niby zdrajca, że z bezpieki nasłany. Na początku to nawet człowiek wierzył (…) ale potem, jak jeszcze kazał chłopom takim jak ja mąkę zabierać, słoninę, krowy, wyroki nakładał, tośmy się przekonali, kto zdrajca”.

 

Nie, to nie „Ogień” był zdrajcą, jak sugeruje jego ekskucharz. To „Piołun” zdradził. Bynajmniej nie z powodu postępków chłopców z lasu. Dał się zwerbować do współpracy z UB, ponieważ jego koledzy aresztowali „Groma” – brata „Piołuna”. Naturalnie w powieści ten naturalny motyw apostazji nie istnieje, czytelnik skazany jest na słuchanie propagandowych bredni o powojennym królu Podhala, pozornie wiarygodnych, bo wygłaszanych przez człowieka z jego najbliższego otoczenia.

„Ogień” poddaje się czerwonym

 

O obecności „Ognia” i garstki jego współpracowników, nazywanych w utworze „bandycką śmietanką” („Czarna Hanka”, „Powicher”, „Zimny”, „Harnaś”, kpt. „Andrzej” – wysłannik Andersa), w obejściu gazdy Zabory w Ostrowsku doniósł władzom tzw. bezpieczeństwa właśnie „Piołun”. Gdy posypały się strzały w stronę niebieskawego domu Zabory, „Ogień” wraz z „Czarną Hanką” i kapitanem „Andrzejem” zdołali się niepostrzeżenie dla obławy przedostać z kotła do zabudowań Furczyka. Niestety – jeden z ostrowskich kapusiów dostrzegł manewr i poinformował o nim dowództwo grupy operacyjnej UB/KBW, posługując się dla tego celu swoją nieletnią córką. Los otoczonego oficera wyklętego był przesądzony.

 

Major Józef Kuraś „Ogień” wedle Kozłowskiego zginął razem z „andersowskim kapitanem”. UB przejęło znalezione przy zmarłych dokumenty („bandyckie papiery”): zapiski kapitana i notatki majora. Co zawierały, nie wiemy. Ważne, że dało się je odpowiednio wykorzystać. Dzięki nim w śledztwie prowadzonym przez krakowskie UB ustalono ścisłe powiązania denata z Ludową Strażą Bezpieczeństwa, pogrążające go z kretesem: „Taki Ogień na przykład. Jego oddział w czasie wojny to było właśnie LSB. Mordował nie tylko chłopów i z BCh, i z AL-u, ale i zbiegłych jeńców radzieckich”.

 

Tak brzmią rewelacje wyssane z brudnego palca, rozpowszechniane przez Mariana Kozłowskiego w nakładzie 10 tysięcy 205 egzemplarzy w roku polskiego października. Do katalogu równie wątpliwych sensacji, nagromadzonych w „Drodze przez front”, należy dorzucić okoliczności likwidacji majora „Ognia” – sprzeczne nawet z mitomanem Machejkiem, nie mówiąc już o prawdzie historycznej: „Naprzeciw chałupy Furczyka na niewielkim wzniesieniu stało parę drzew. Za tymi drzewami rozłożyli się plackiem na śniegu [ubowcy; M.S.] (…) Wyraźnie widzieli wystające z facjatki lufy i mierzyli do nich. – (…) W nich trzeba tylko granatami (…) Podniósł się ze śniegu Mietek [Fudala z UB; M.S.]. Wyskoczył przed drzewa, zębami wyciągnął zawleczkę i nie czekając, rzucił żelazną kulkę w samo okno. (…) ktoś krzyknął: ‘Nie strzelać!’ – a zaraz potem jeszcze głośniej: ‘Wychodzimy’. (…). Powoli (…) wyszło przed dom dwóch mężczyzn w oficerkach. Pierwszy, roślejszy, był w brudnoszarym swetrze pod szyję, drugi w zielonej kurtce do pasa. Widać było wyraźnie, jak zezują po stronach (…). – Rzucić broń! (…). – Ręce do góry! (…). Ten w swetrze obejrzał się za głosami, pokiwał głową i skoczył nagle do przodu, między zadrzewiony pagórek i stojącą obok chałupę. Dwa kroki za nim biegł drugi. Pod drzewa padł granat. (…). Odżyła strzelanina. Tamtych dwóch zauważyli za węgłem domu (…). Byli już pewno ranni. Bandyta w kurtce khaki sięgał znów do kieszeni. Sichrawa pociągnął serię pierwszy. (…) czerwone plamy zabarwiły sweter i śnieg przy głowie tego, który rzucić chciał granat. Z chałupy żołnierze wytaszczyli ubraną w spodnie dziewczynę o rozrzuconych czarnych włosach. Opierała się, zanim nie zauważyła leżących pod ścianą. Wyrwała się trzymającym i skowycząc, rzuciła się na zwłoki”.

 

Żeby była pełna jasność: według widzimisię Kozłowskiego spośród dwóch „bandytów”, którzy zdali się bezpiece, major „Ogień” to ten „roślejszy”, „w brudnoszarym swetrze”.

 

„Ogień” ignoruje parlamentariusza

  

Na takie bajkopisarstwo, że Kuraś poddał się ciętym na niego jak wściekłe gzy czerwonym, nie poważył się nawet wspomniany już partyjny beletrysta Władysław Machejek. Z jego wpływowej publikacji „Rano przeszedł huragan” (1955 i kilka kolejnych wydań) można się dowiedzieć, że antykomunistyczny Janosik został zaskoczony przez resort w domu Zagały. Gdy na skutek ostrzału feralna kwatera stanęła w płomieniach i wszczął się rejwach, majorowi udało się przedrzeć na strych sąsiedniego budynku, wciągnąć drabinę i zamknąć klapę. Być może uszedłby z życiem, ale wydał go, mszcząc brata, niejaki „Prędki II”.

 

Zaczęły się pertraktacje. Na początku prowadzi je z osaczonym „Ogniem” staruszek, spokrewniony z właścicielem posesji, w trosce o to, by nie puścili jej z dymem ubowcy i kabewiści, wsparci tankietką (przyjechali nią mjr Granit i szef nowotarskiego UB Krzysztof).

 

Staruszek wspina się na strych trzy razy, oto, co uzyskuje: „Kazał powiedzieć, że go nie ma” [za pierwszym razem; M.S.]; „Powiedział, że go nie ma… ale Hanka zaraz schodzi” [za drugim razem; M.S.]; „Nie odpowiada… tylko charczy. Może się postrzelił?” [za trzecim razem; M.S.].

 

Cóż, ogarnięty propagandową frenezją Marian Kozłowski przeszarżował: major Józef Kuraś nie poddał się komunistom, musiał to uznać też Machejek, ani nie został przez nich zabity. Sam targnął się na swoje życie, strzelając sobie niefortunnie w głowę. Był wciąż przytomny, gdy dopadli go wrogowie. Hospitalizowali go w Nowym Targu, gdyż był bezcennym źródłem informacji o antyreżimowym ruchu oporu. Nie powiedział im nic, oddając ducha krótko po północy 22 lutego 1947 r.

 

ostatnia walka

 

Rzeczywisty przebieg ostatniej walki majora „Ognia” następująco oddaje Maciej Korkuć („Za Wolność i Niepodległość…”): „Atak na dom Józefa i Anny Zagatów [w Ostrowsku; M.S.], w którym przebywał «Ogień», rozpoczęto ok. godz. 13.00 [21 II 1947; M.S.]. Wcześniej otoczono cały kompleks zabudowań położonych w trójkącie trzech dróg. Partyzanci [razem z majorem byli: Jan Kolasa „Powicher”, Stanisław Sral „Zimny”, Kazimierz Kuraś „Kruk”, Franciszek Dróżdż „Szpak”, Stanisław Ludzia „Harnaś”, Irena Olszewska „Hanka”; M.S.] odpowiedzieli huraganowym ogniem, co spowodowało zamieszanie w szeregach KBW i dawało im szansę nawet na wyjście z «kotła». Partyzanci najpierw niepostrzeżenie przedostali się do sąsiedniego budynku Michała Ostwalda. Podpalono zabudowania, licząc na to, że pożar wymusi na partyzantach poddanie się albo ich pochłonie żywcem. W zamęcie bitwy «Powicher» i «Harnaś» zdołali się przedostać poprzez kordon okrążenia. Niestety «Zimny» i «Kruk» zginęli od kul bezpieki i KBW. «Szpak» zdołał się ukryć. Tymczasem «Ogień» wraz z «Hanką» niepostrzeżenie zdołali przedostać się do kolejnego budynku Marii Kowalczyk-Pachowej. Dopiero po jakimś czasie UB-cy dostali sygnał, w którym domu się ukryli. Otoczony ponownie „Ogień” został wezwany do poddania się. Polecił skorzystać z tej propozycji „Hance”. Sam, zaraz po jej wyjściu z budynku, popełnił samobójstwo. Strzał w skroń nie spowodował jednak zgonu – został (…) pojmany przez bezpiekę już w stanie utraty przytomności”.

 

***

Na tle fantastyki Kozłowskiego załgany Machejek wygląda na dobrze poinformowanego autora, co nie zmienia faktu, że wymienionym pisarzom nie wystarczyło fizyczne unicestwienia dowódcy „Błyskawicy”. Dołożyli wszelkich starań, by zabić jego dobre imię w swoich książkach. Nie przewidzieli, że znienawidzony przez nich Góral zmartwychwstanie w „Urodzonym z wiatru” (2003) – powieści Marka Lubasia-Harnego, w „Ogniu” (2012) – dramacie Łukasza Orbitowskiego, w wierszach Łukasza Buksy z tomu „Trzydziestu trzech zapomnianych” (2013), w twórczości pieśniarskiej Andrzeja Kołakowskiego (genialne „Epitafium dla majora «Ognia»”).

 

 

Mariusz Solecki


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram