Lewicowy tygodnik „Polityka”, nawiązując do swych sięgających PRL obyczajów, opisuje sylwetkę łódzkiego arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. Już sam tytuł artykułu mówi bardzo wiele: „Siewca złej nowiny”. Czym zatem naraził się hierarcha Adamowi Szostkiewiczowi?
Arcybiskup Jędraszewski już we wstępie tekstu nazywany jest przez autora „najbardziej radykalnym orędownikiem Polski narodowo-katolicko-pisowskiej”. Argumenty?
Wesprzyj nas już teraz!
Otóż łódzki ordynariusz podpadł redakcji „Polityki” brakiem wystarczająco mocnej samokrytyki, po tym jak w łódzkiej katedrze modlili się członkowie ONR. „Kuria łódzka nie odcięła się od tego incydentu tak wyraźnie, jak Kościół w Białymstoku, gdzie nieco wcześniej w tamtejszej katedrze ONR świętował rocznicę swego powstania” – pisze Szostkiewicz. Autor ten, od lat pozostający zwolennikiem „niewykluczania nikogo z Kościoła” uznał najpewniej, że akurat narodowców wykluczyć można.
„Polityce” nie podoba się też język używany przez arcybiskupa Jędraszewskiego. Hierarcha miał rzekomo „otwarcie wesprzeć pisowską prawicę (…) używając jej języka”. Przykład? Mówił między innymi, że „obecnie przychodzi do nas lewacka zaraza”. Zdaniem Szostkiewicza jest to wyraźne oddzielenie się od linii Kościoła posoborowego. Czyżby więc Kościół posoborowy, zdaniem autora, lewacką zarazę akceptował? Publicysta postkomunistycznego tygodnika, samozwańczy rzecznik posoborowego Kościoła zauważa też, że po soborze Kościół „otworzył się na ekumenizm, ale nie w Łodzi”, gdyż decyzją arcybiskupa zaprzestano tam organizowania katolicko-protestanckiej drogi krzyżowej.
Łódzki ordynariusz ma jednak, zdaniem Szostkiewicza, jeszcze więcej grzechów na sumieniu. Jest nim między innymi „niesprawiedliwe, kłamliwe i krzywdzące atakowanie gender”. Co więcej – arcybiskup straszy. Słowo „straszyć” pada w jednym akapicie tekstu „Polityki” aż trzy razy. Otóż hierarcha straszy upadkiem cywilizacji białego człowieka (bo zauważył, że inne kultury nie zaprzestały rozmnażania się, a biali ludzie i owszem), straszy sytuacją kulturową Zachodu (bo mówi, że ginie tam rozeznanie prawdy i kłamstwa, dobra i zła) i straszy „ogromną presją, by wyrzec się Dekalogu”. A jakby tego było mało, śmiał jeszcze wypomnieć ministrowi Zębali, że przyznał 40 milionów złotych na finansowanie in-vitro!
Gdyby argumenty Adama Szostkiewicza opublikować w innym medium niż „Polityka”, można by je uznać za wystawianie laurki arcybiskupowi Jędraszewskiemu. Ale padły one w postkomunistycznym tygodniku, którego redaktorem naczelnym był późniejszy I sekretarz PZPR i na łamach którego pisywał przed laty Jerzy Urban. To zapewne z tego powodu autor tekstu zastanawia się, czy droga abpa Jędraszewskiego nie jest „drogą na manowce wiary”. Czyżby wiedział coś więcej o tych okolicach?
Źródło: „Polityka”
kra