Kanadyjska policja skonstruowała barykadę wokół protestanckiego zboru w Albercie. Zakryła też prowadzące do niego wyjście. To kara za nieprzestrzeganie przez pastora obostrzeń związanych z pandemią Covid-19.
Wesprzyj nas już teraz!
Zbór pozostawał otwarty, pomimo że lokalna policja nakazywała jego zamknięcie. Stało się tak ponieważ pastor odmawiał dostosowania się do regulacji koronawirusowych. Wokół budynku znajdującego się w Edmonton na terenie prowincji Alberta zbudowano dwupoziomowe ogrodzenie oraz plandekę zakrywającą widoczność wejścia do kościoła.
Zarządzający zborem pastor James Coates od 16 lutego do 22 marca przebywał w areszcie z powodu nieposłuszeństwa wobec reżimu sanitarnego. Ostatniego dnia po wpłaceniu wymaganej kwoty 1 500 dolarów opuścił areszt i od razu wrócił do działalności kaznodziejskiej.
29 stycznia kanadyjska agencja rządowa Alberta Health Services nakazała, by drzwi budynku pozostały zamknięte. Mimo to wciąż odbywały się nabożeństwa. Według zasad obowiązujących obecnie w prowincji Alberta, kościoły i miejsca kultu mogą działać w ograniczonym zakresie. Ich maksymalne obłożenie to 15 procent maksymalnie dopuszczalnego przez przepisy antypożarowe.
W Wielki Piątek inny pastor, Artur Pawłowski, dosadnymi słowami i zdecydowaną reakcją wyprosił policjantów ze zboru w Calgary, również na terenie Alberty. Krzyczał do mundurowych: „wynocha”. Przedstawicieli służb nazwał gestapo i nazistami.
Źródło: lifesitenews.com
mjend