Dzisiaj wracamy do czasu, gdy Europa Środkowa staje się mało istotna z perspektywy interesu Stanów Zjednoczonych. W tej chwili najważniejszym teatrem działań mocarstwa jest Pacyfik. Zaprząta im głowę przede wszystkim perspektywa wojny z Chinami. Jeżeli patrzą na Europę Środkową, to da się zauważyć, zwłaszcza w ostatnim roku pewną abdykację – mówił w PCh24TV dr Jakub Majewski, starając się odpowiedzieć na pytanie, na ile winę za sytuację na polskiej granicy ponosi polityka Stanów Zjednoczonych.
– Mówimy tu o połączeniu dwóch kwestii, które zaczynają się zazębiać, ale na pierwszy rzut oka wydają się niepołączone. Trwająca od 2014 r. wojna na Ukrainie, prowadzona z zaangażowaniem sił rosyjskich oraz obecny kryzys na Białorusi, który po części jest pochodną ubiegłorocznych wyborów, wobec których społeczność międzynarodowa zareagowała tak jak zareagowała; co uważa się za powód dlaczego Łukaszenka prowadzi swoją politykę w ten sposób – uważa specjalista w dziedzinie polityki amerykańskiej.
– Kluczem do rozwikłania zagadki konfliktu toczonego na polskiej granicy przez białoruski reżim jest odkrycie, na ile Łukaszenka gra oddzielnie, a na ile w połączeniu z Putinem. Jeżeli gra w połączeniu z nim, to kto jest inicjatorem? (…) Na ile wywołując jeden kryzys, można go wykorzystać w ramach drugiego? – pyta.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem dr Majewskiego, wracamy do czasów, gdy Europa Środkowa staje się mało istotna z perspektywy interesu Stanów Zjednoczonych. W tej chwili najważniejszym teatrem działań jest Pacyfik. – Zaprząta im głowę przede wszystkim perspektywa wojny z Chinami. Jeżeli patrzą na Europę Środkową, to da się zauważyć – zwłaszcza w ostatnim roku taką abdykację. Pewne rzeczy, które jeszcze robił Donald Trump (pytanie na ile rzeczywiście robił, a na ile traktował jedynie jako przedmiot negocjacji) zostały zaniechane przez Bidena – przypomniał publicysta.
Według niego, „świadomie i bardzo widowiskowo” pozwolono na dokończenie gazociągu Nord Stream 2. Niemal otwarcie powiedziano, że zostawiamy tę część Europy do uporządkowania Niemcom i Rosji. – Taka przynajmniej była wymowa tego co się stało. To nie jest jakościowo nic nowego, Trump też do tego zmierzał, ale starał się przynajmniej ostrzej negocjować – zauważył.
Stany Zjednoczone muszą w przyszłym konflikcie z Chinami zaangażować do współpracy Rosję, przy czym ta wcale nie musi być taką współpracą zainteresowana. Jednocześnie Putina odrzuca sposób postrzegania Rosji przez Amerykanów. Podczas, gdy Moskwa uważa się nadal za równorzędnego Waszyngtonowi gracza, USA traktują ją najwyżej jako „regional-power” oraz „junior-partnera”. Stany dążą do zacementowania sceny politycznej w Europie Wschodniej taką jaka jest obecnie, jednak dla Putina jest to rzecz nie do przyjęcia.
– Rosjanie po upadku Związku Sowieckiego absolutnie nie powiedzieli ostatniego słowa. Dla nich granice wytyczone po 1989 r. wcale nie mają ostatecznego charakteru. I to nie mówimy jedynie o granicach wpływu, ale o granicach państwowych. Jak widzieliśmy w 2014 r. Rosjanie podjęli największą dotychczas próbę zmiany tego porządku geopolitycznego; przejęli Krym i małe fragmentu Ukrainy Wschodniej. Ale to absolutnie nie wyczerpuje ich ambicji – podkreślił ekspert.
***
Dalsza część rozmowy w formie wideo: