5 listopada 2021

Tomasz Terlikowski się myli. Polemika w sprawie „Stop LGBT”

((Tomasz Terlikowski fot. By Bartosz Zielinski (Own work) [CC BY-SA 4.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0)], via Wikimedia Commons))

Tomasz Terlikowski uważa, ze projekt „Stop LGBT” Fundacji Życie i Rodzina należy odrzucić. W jego ocenie przyjęcie tego projektu odbiłoby się czkawką środowiskom konserwatywnym, a ponadto sama zasada, na której projekt jest ufundowany – zakaz marszów równości – jest niewłaściwa. Tomasz Terlikowski swoją ocenę wyraził „jako konserwatysta i katolik”. Z jego oceną nie można się zgodzić. Jest na jednym poziomie fundamentalnie błędna, na kilku innych bardzo wątpliwa.

Projekt „Stop LGBT” Fundacji Życie i Rodzina celuje we wprowadzenie w Polsce prawnego zakazu organizowania jakichkolwiek demonstracji, których przesłanie wymierzone jest w podważenie rozumienia małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. W praktyce uderzyłoby to w tak zwane „Marsze Równości”, które w Polsce od pewnego czasu są regularnie organizowane zwłaszcza w miesiącu czerwcu.

Zdaniem Tomasza Terlikowskiego, które wyraził we wpisie na facebooku, podobnego zakazu nie należy jednak wprowadzać. Publicysta używa dwóch argumentów. Pierwszym jest twierdzenie, jakoby taki zakaz godził w słuszne zasady rządzące współczesnym społeczeństwem; drugim jest twierdzenie, jakoby taki zakaz był nieroztropny. Argument braku roztropności ma dwie płaszczyzny; pierwsza dotyczyć ma przewidywanego przez publicystę obrócenia się podobnego zakazu przeciwko tym, którzy go wprowadzili; druga dotyczyć ma konsekwencji w postaci zjawiska, które autor określa jako pogłębienie podziałów społecznych.

Wesprzyj nas już teraz!

Tomasz Terlikowski podjął swoją polemikę, jak napisał, „jako konserwatysta i katolik”. Pierwsza definicja jest w kontekście głoszonych przezeń poglądów utrzymywalna; współczesny konserwatyzm polityczny ma wiele odsłon. Jedną z nich jest konserwatyzm zachodnioeuropejski, który polega na dostosowywaniu przepisów prawnych do aktualnej świadomości społecznej, kreowanej przez ośrodki pozapolityczne (na przykład koncerny medialne). Wychodząc z takich założeń brytyjscy czy niemieccy konserwatyści wdrożyli w życie wiele postulatów środowisk liberalnych. Portal PCh24.pl nie identyfikuje się z politycznym konserwatyzmem. Naszym zdaniem konieczne jest nie konserwatywne utrzymywanie status quo, ale działania kontrrewolucyjne, to znaczy podjęcie wysiłku na rzecz odbudowy autentycznej cywilizacji katolickiej, takiej, jaka istniała w niektórych krajach przed wielkimi rewolucjami stuleci XVIII, XIX i XX, a przed rewolucją antykatolicką XVI stulecia w większości Europy.

Nie to jest jednak w sprawie stanowiska Tomasza Terlikowskiego właściwym przedmiotem sporu i nie to zrodziło naszą polemikę.

Razi nas raczej to, że Tomasz Terlikowski krytycznie ocenia ustawę „Stop LGBT” „jako katolik”. Tomasz Terlikowski pisze, że projekt nakierowany jest na „odebranie jednej z fundamentalnych wolności, jaką jest manifestowanie swoich poglądów”. Pisze, że skoro „jedna strona”, którą definiuje jako „stronę” chodzącą na Procesję Bożego Ciała czy na Marsz Życia i Rodziny, ma w Polsce prawo manifestować, to taki prawo musi mieć również „druga strona”. Tomasz Terlikowski popełnia tutaj jednak błąd.

Nie ma „jednej” i „drugiej” strony; taki podział wpisuje się w demoliberalną dialektykę, która oparta jest na apriorycznym agnostycyzmie i moralnym relatywizmie. Sytuowanie wierzących katolików jako jednej ze „stron” sporu automatycznie umieszcza ich na równi z przeciwnikami katolicyzmu. Tymczasem z perspektywy Ewangelii i Tradycji Kościoła możemy mówić raczej o sporze między Chrystusem a antychrystem. Chrystus ma pełnię praw publicznych, a antychryst nie posiada w tym zakresie żadnych praw. Oczywiście, że w Kościele katolickim mówimy o wolności religijnej; ta nauka zakorzeniona jest w dokumentach II Soboru Watykańskiego. Dokumenty Soboru trzeba jednak interpretować w duchu ciągłości, a nie w duchu zerwania. Soborowe nauczanie o wolności religijnej można zatem rozumieć jako społeczno-polityczny postulat, by prawo stanowione było raczej w duchu tolerancji, niż represji. Nie można jednak nauki Soboru rozumieć jako przyznania jakiegoś absolutnego prawa do wyznawania ani tym więcej do głoszenia niekatolickich poglądów. To byłoby zerwaniem z Tradycją, co jest, rzecz jasna, niemożliwe. 

Trzeba zadać pytanie: gdzie na kontinuum pomiędzy Chrystusem a antychrystem znajdują się środowiska, przeciwko którym wymierzona jest ustawa „Stop LGBT”. Odpowiedź nie nastręcza trudności. Środowiska te sytuują się bardzo blisko antychrysta. Uwaga: nie chodzi tu o ocenę poszczególnych osób ani ich intencji, a jedynie o ocenę poglądów. Ideologia LGBT godzi w porządek stworzenia a poprzez swoje nieodłączne powiązanie z ideologią aborcyjną także w świętość życia ludzkiego. Stąd wynika wniosek, że środowiska LGBT nie mają żadnego prawa do manifestowania. „Jako katolicy” możemy jedynie tolerować ich manifestacje, jeżeli to wydałoby się nam z różnych przyczyn politycznie roztropne bądź konieczne.

W tej z kolei kwestii dyskusja jest nie tylko możliwa, ale i nieunikniona. Tomasz Terlikowski twierdzi, że to właśnie tolerancja jest roztropna. Zdaniem publicysty jeżeli projekt „Stop LGBT” przejdzie, to „prędzej czy później” uderzy to „w inne grupy”; można z tego domniemywać, że w ocenie Tomasza Terlikowskiego za szereg lat, pod władzą liberalną, wprowadzone zostaną ograniczenia wolności manifestowania wiary katolickiej lub zgoła jej wyznawania. To argument przypominający tak zwany argument wahadła. Myślę – tutaj jednak mogę się mylić – że publicysta myli się. Po pierwsze, jeżeli Polska nie przyjmie takiej ustawy, to w przyszłości, pod władzą liberalną, tak czy inaczej dojdzie do ograniczeń wolności wiary katolickiej. Tego rodzaju antykatolickie ograniczenia są programowym elementem rewolucji liberalnej. Nie trzeba przekonywać, bo różnego rodzaju miękkie i twarde prześladowania katolików w krajach demoliberalnych są na tyle powszechne, że każdy człowiek korzystający z mediów może wymienić wiele ich przykładów. Nie ma mowy o żadnej liberalnej „zemście” na katolikach, jeżeli ograniczymy dzisiaj swobodę środowisk LGBT. Uderzenie w katolików, w razie politycznego zwycięstwa tych środowisk, i tak przyjdzie.

Pozostaje więc argument w sprawie pogłębiania podziałów społecznych, którego używa Tomasz Terlikowski. Moim zdaniem jest nieprawdziwy. Podziały społeczne w Polsce są już w tym momencie tak głębokie, że doprawdy trudno wyobrazić sobie pogorszenie sytuacji. Oczywiście można obawiać się, że sytuacja w Polsce będzie eskalować w stronę przemocy na ulicach. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że przy tak rozbuchanych emocjach jak w roku 2010 czy 2020 nie doszło mimo wszystko do większych ekscesów, albo jeżeli dochodziło, to jedynie krótkotrwale, takie obawy są bezpodstawne.

Trzeba ponadto zwrócić uwagę na to, że ewentualne ograniczenie swobody manifestowania przez środowiska LGBT w Polsce byłoby znakiem wysłanym na cały świat, że historia nie jest jednokierunkowa. Katolicy, ale także inni chrześcijanie, jak prawosławni czy część protestantów, a nawet wielu muzułmanów – miliony ludzi na świecie czekają na taki znak.

W roku 2020 Polska objęła ochroną prawną dzieci nienarodzone. Dzisiaj może wykonać kolejny krok, odbierając swobodę manifestowania poglądów, które godzą zarówno w porządek naturalny jak i w świętość życia.

Jeżeli polskie władze nie podejmą tej ustawy, to w mojej ocenie prawdziwym motywem nie będzie ani słuszność, ani roztropność, a jedynie strach i uległość wobec rewolucji antychrześcijańskiej.

Nie wolno nam tak postępować.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(18)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 131 667 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram