9 kwietnia 2021

Turcja: kolejna próba zamachu stanu? Co z konwencją z Montreux i swobodą żeglugi

Ostatnio wielkie zamieszanie i zaniepokojenie wywołało oświadczenie ponad 100 emerytowanych generałów tureckich, którzy ostrzegli, że prezydent Recep Tayyip Edrogan zamierza wycofać się z konwencji z Montreux z lipca 1936 r., regulującej zasady żeglugi w cieśninach czarnomorskich (Bosfor i Dardanele). Prezydent zaprzeczył tym insynuacjom i już podjął działania wobec „zbuntowanych” wojskowych, których oskarżył o próbę kolejnego puczu. 

 

Portal al.monitor.com informuje o oświadczeniu z 4 kwietnia, wydanym przez 104 emerytowanych admirałów tureckich, przestrzegających przed możliwością wycofania się Turcji z przełomowego traktatu morskiego. W rekordowo szybkim czasie około 910 stowarzyszeń, 408 fundacji, 27 uniwersytetów, 114 izb zawodowych, 550 związków i 46 federacji, złożyło skargi przeciwko byłym dowódcom marynarki wojennej, co doprowadziło do ich aresztowań.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dlaczego wojskowi zdecydowali się na taki krok, zważywszy na związane z tym zagrożenie dla ich własnego bezpieczeństwa? Oprócz dziesiątek emerytowanych admirałów również tureccy dyplomaci ostrzegali rząd, by nie otwierał się na debatę na temat kluczowego międzynarodowego traktatu, regulującego żeglugę głównymi drogami wodnymi Turcji.

 

Arabskie media zwracają uwagę, że w zeszłym miesiącu rząd turecki zatwierdził plany prezydencie dot. budowy Kanału Stambulskiego, podobnego do Kanału Panamskiego czy Sueskiego, jako alternatywy dla cieśnin tureckich łączących Azję z Europą. Budowa 45-kilometrowego odcinka Kanału Stambulskiego ma kosztować ponad 9,2 miliarda dolarów, a prace miałyby zacząć się już latem tego roku.

 

To właśnie zatwierdzenie inwestycji wzbudziło zaniepokojenie części emerytowanych admirałów i dyplomatów, obawiających się, że Ankara zmierza do wypowiedzenia konwencji z Montreux.

Reguluje ona zasady korzystania z cieśnin Bosfor i Dardanele, które łączą Morze Czarne z Morzem Śródziemnym, przez statki towarowe i wojskowe z innych krajów. Traktat przyznaje Turcji władzę nad drogami wodnymi i gwarantuje dostęp statków cywilnych w czasie pokoju.

 

Ogranicza on jednak dostęp okrętów wojennych do cieśnin, co jest uzależnione od tego, czy statki należą do krajów posiadających dostęp do wybrzeża Morza Czarnego, czy też nie.

 

W styczniu turecki lider jasno dał do zrozumienia, że nowym Kanałem Stambulskim nie będą mogły przepływać obce statki. Mówił, że konwencja z Montreux będzie miała zastosowanie jedynie do cieśnin Bosfor i Dardanele.

 

Ponad 120 emerytowanych dyplomatów wydało w zeszły piątek oświadczenie ostrzegając, że projekt może zagrozić konwencji i negatywnie wpłynąć na „absolutną suwerenność” Turcji nad drogami wodnymi.

 

W następstwie oświadczenia dyplomatów, 104 emerytowanych admirałów podpisało list otwarty opublikowany z soboty na niedzielę, wywołując oburzenie urzędników państwowych, którzy stwierdzili, że było to działanie przypominające pucze wojskowe z przeszłości Turcji.

 

Zdaniem admirałów, traktat pozwolił Turcji zachować neutralność podczas II wojny światowej i to było „największe zwycięstwo dyplomatyczne, które dopełniło traktat pokojowy zawarty w Lozannie”, określający większość współczesnych granic Turcji.

 

„Uważamy, że należy unikać wszelkich oświadczeń i działań, które mogłyby spowodować, że Konwencja z Montreux, ważny traktat z punktu widzenia przetrwania Turcji, zostanie poddana dyskusji” – napisali wojskowi.

 

Podobne obawy wyraziły partie opozycyjne. Jednak urzędnicy państwowi, wykładowcy, liczne organizacje pozarządowe wszczęły alarm, uznając interwencję admirałów za niedopuszczalną próbę ingerencji w politykę cywilną. Prokuratorzy natychmiast wszczęli dochodzenie.

 

Zatrzymano dziesięciu emerytowanych admirałów, twórców listu. Czterem innym nakazano zgłosić się w ciągu trzech dni na policję w Ankarze, która zdecydowała się ich nie zatrzymywać ze względu na wiek. Wojskowym stawia się zarzut „użycia siły i przemocy w celu naruszenia porządku konstytucyjnego”.

 

W przeszłości, w latach 1960-1980 wojsko przeprowadziło trzy zamachy stanu i kolejny nieudany pucz w 2016 roku, który zakończył się masowymi aresztowaniami i protestami w kraju.

Za ostatnią próbę zamachu obwiniano zwolenników przebywającego w USA muzułmańskiego kaznodziei i biznesmena Fethullaha Gulena, który miał podejmować próby stworzenia „państwa równoległego,” werbując ludzi w instytucjach państwowych, w tym w policji, sądownictwie i wojsku.

Po 2016 r. z wojska wydalono ponad 20 tys. osób. Za represje Erdogana ganili zachodni sojusznicy i organizacje prawnicze, oskarżające lidera Turcji o „prześladowania, czystki i osłabienie niezależności sądów.” Wskazywano, że rząd wykorzystał sytuację, by rozprawić się z opozycją.

 

Na zarzuty Ankara odpowiadała, że kraj przestrzegał praworządności i podejmował  niezbędne kroki w celu usunięcia zwolenników Gülena z instytucji państwowych.

 

Prezydent Erdogan stanowczo twierdzi, że jego rząd nie podejmuje obecnie żadnych wysiłków ani nie zamierza rezygnować z traktatu z Montreux.

 

W poniedziałek zapewniał, że Turcja zobowiązuje się do pozostania w traktacie z 1936 r. – Obecnie nie podejmujemy żadnych wysiłków ani zamiaru opuszczenia Konwencji z Montreux – zapewniał dziennikarzy po spotkaniu z czołowymi przywódcami rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AK), dodając jednak, że jego administracja nie zawaha się w przyszłości zweryfikować jakiekolwiek porozumienia, by uzyskać lepszą ofertę dla Turcji.

 

Spotkanie w miniony poniedziałek zwołał w celu omówienia oświadczenia emerytowanych admirałów. Nazywając je „aktem o północy” i „złowrogą próbą”, Erdogan podkreślił, że żaden emerytowany urzędnik publiczny nie ma prawa odwoływać się do takich oświadczeń w sposób zbiorowy.

 

– Wolność słowa nie może zawierać wyroków grożących puczem wybranej administracji – mówił. – Kwestie, które mogłyby zostać rozwiązane na drodze prawnej i demokratycznej, stają się wymówką dla wypowiedzi sugerujących zamach stanu, co stanowi wyraźne zagrożenie dla Konstytucji – dodał.

Erdogan przypomniał, że konwencja z 1936 r. została podpisana po żmudnych negocjacjach i kontrola cieśnin została przekazana Turcji zamiast międzynarodowej komisji z „wieloma ograniczeniami”.

 

Podkreślił, że konwencja była „krokiem naprzód dla Turcji”, zważywszy na kontekst historyczny. Zastrzegł jednak, że kraj będzie dotrzymywać umowy, dopóki nie znajdzie okazji na zawarcie lepszej. Tłumaczył, że coraz większym wyzwaniem staje się kwestia bezpiecznej nawigacji i rozładowania ruchu. w cieśninach.

 

Co istotne, uspokajał, że jakakolwiek próba powiązania traktatu z projektem Kanału Stambulskiego, który miałby zapewnić alternatywną trasę do Morza Czarnego, „jest zasadniczo błędna.”

 

Ale wyjaśnił także, że „odciążając ciężki transport morski na Bosforze dzięki Kanałowi Stambulskiemu, Turcja otrzyma również alternatywę w ramach swojej pełnej suwerenności poza ograniczeniami z Montreux. To jest [część] naszej walki o suwerenność”.

 

W oświadczeniu admirałowie nie tylko ostrzegali przed wszczynaniem jakiejkolwiek dyskusji w sprawie traktatu, ale także potępili „próby” odchodzenia tureckich sił zbrojnych i marynarki wojennej z drogi wyznaczonej przez Mustafę Kemala Ataturka, założyciela współczesnej Turcji.

Ostrzegali, że kraj może stanąć w obliczu „niebezpiecznych… wydarzeń, zagrożeń dla przetrwania, czyli czegoś, co znamy z naszej historii”.

 

Konwencja z Montreux, regulująca żeglugę przez cieśniny Bosfor i Dardanele statków i okrętów nienależących do Turcji została podpisana 20 lipca 1936 roku przez przedstawicieli: Austrii, Australii, Bułgarii, Francji, Grecji, Japonii, Rumunii, Turcji, Wielkiej Brytanii i ZSRR.

 

Gwarantowała ona swobodę żeglugi na czas neutralności Turcji i w razie wojny wprowadzała zakaz dla przepływu statków nieprzyjaciela. Anulowano tym samym postanowienia konferencji w Lozannie z 1923 r., które demilitaryzowały cieśniny czarnomorskie i zezwalały na swobodny przepływ przez nie statków handlowych oraz wojennych wszystkich państw.

 

Zgodnie z art. 10 i 13, podczas pokoju lekkie okręty nawodne, mniejsze okręty i okręty pomocnicze wszystkich państw mogą przepływać swobodnie przez cieśniny, bez opłat, pod warunkiem notyfikowania zamiaru przejścia rządowi tureckiemu na 8 dni przedtem (w przypadku państw nieczarnomorskich pożądany termin to 15 dni). Art. 14 stanowi, że okręty wszystkich państw znajdujące się w cieśninach nie mogą przekroczyć łącznej wyporności 15 tys. ton i liczby 9.

Art. 11 przewiduje wyjątek, że tylko państwa czarnomorskie mogą wysłać przez cieśniny okręt główny, o wyporności większej niż 15 tys. ton, eskortowany przez nie więcej niż dwa niszczyciele. Art. 12 zezwalał tylko państwom czarnomorskim na przejście okrętów podwodnych na powierzchni do bazy w razie ich zakupu poza Morzem Czarnym lub na remont poza Morze Czarne, po uzgodnieniu.

 

Traktat nie reguluje kwestii przepływu lotniskowców, a artykuł 18 ograniczył łączną wyporność okrętów wojennych państw nieczarnomorskich znajdujących się na Morzu Czarnym podczas pokoju od 30 do 45 tys. ton pod pewnymi warunkami. Okręty państw nieczarnomorskich mogą przebywać na Morzu Czarnym do 21 dni.

 

Obecnie dziesięciu sygnatariuszy listu otwartego pozostaje w areszcie, a prokuratorzy badają ich możliwe powiązania z „obcymi mocarstwami”. Admirałom postawiono zarzut zmowy w celu popełnienia „przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi konstytucyjnemu państwa tureckiego”. Pozbawiono ich praw emerytalnych, bezpłatnego zakwaterowania i zabezpieczenia.

 

Prezydent Turcji 7 kwietnia w przemówieniu skierowanym do posłów AKP zasugerował, że za „puczem” stoi Republikańska Partia Ludowa i były naczelny dowódca wojskowy Kilicdaroglu.

Admirałowie wydali oświadczenie w bardzo niefortunnym momencie, który pozwala odwrócić uwagę rządu od narastającego niezadowolenia społecznego z powodu rosnącej inflacji i bezrobocia.

Krytycy rządu podkreślają, że admirałowie skorzystali z wolności słowa i odnieśli się do niebezpiecznych oświadczeń chociażby marszałka parlamentu Mustafy Sentopa, który jest deputowanym AKP, a który stwierdził pod koniec marca na prorządowym kanale informacyjnym Haberturk, że Erdogan ma prawo wycofać się z konwencji z Montreux. Ta wypowiedź miała utwierdzić admirałów w przekonaniu, iż prezydent ma szerszy plan dot. zerwania traktatu podpisanego przez założyciela współczesnej Turcji, Kemala Ataturka i zamierza odejść od „prozachodniego, świeckiego dziedzictwa”.

 

 

Źródło; al.-monitor.com/aa.com.tr/dailysabah.com/aljazeera.com.,

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 773 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram