– Od miesiąca zajmuję się już czymś innym. Kilka biznesów czekało w kolejce, to teraz się nimi zajmuje. Telewizja pożera dużo czasu i mało płaci. Teraz mam więc znowu dobry czas na biznes – powiedział w rozmowie z tygodnikiem „Do Rzeczy” Wojciech Cejrowski.
Znany podróżnik opowiedział jak rozpoczęła się jego współpraca z TVP, w której co czwartek rozmawiał z Michałem Rachoniem w programie „Minęła 20”. – To ja do niego (Michała Rachonia – red.) zadzwoniłem z USA dwa lata temu i zaproponowałem, że będę jego prywatnym korespondentem. Opowiedziałem mu, jaki to ma mieć format – że obaj patrzymy prosto w kamerę, czyli cały czas w oczy widzom, bo tylko wtedy widać, że człowiek nie kłamie. Zapytałem Rachonia, czy jest to w stanie ustawić w TVP, ustawił i zaczęliśmy grać. A teraz się skończyło, bo się do nas dobrali – relacjonował.
Wesprzyj nas już teraz!
Cejrowski podkreślił, że oficjalny powód wysłania go przez TVP na przymusowy urlop, czyli „zachowanie sprzeczne z polską racją stanu” jest kuriozalny. Chodzi o spalenie logotypu Unii Europejskiej, które ostatecznie nie zostało wyemitowane na antenie Telewizji Publicznej. – Nie paliłem flagi UE, aby ją pohańbić. (…) W tym konkretnym nagraniu pokazałem jedynie prawny aspekt tej sytuacji. (…) Pokazałem, że jest jak najbardziej LEGALNE palenie tego typu ścierek – stwierdził. Dodał, że nikt z przedstawicieli TVP nie porozmawiał z nim o tej sprawie, co jeszcze bardziej wzmacnia jego przekonanie, że „wyleciał trwale”.
– Było fajnie, pokazaliśmy klasę, a teraz nawet dobrze, że mnie wywalili, bo po pierwsze mam czas wrócić na 100 proc. do robienia biznesów, a po drugie jest dobrze, gdy wywalają, gdy mam szczytową oglądalność, wtedy oni wychodzą na durniów, nie ja – podsumował.
Źródło: „Do Rzeczy”
TK