„Wypowiedzi polityków i zaangażowanie spółek skarbu państwa sprawiły, że na pierwszym planie była polityka partii rządzącej”, alarmuje na łamach portalu polityka.pl Adam Szostkiewicz.
Zdaniem publicysty akcja modlitewna „Różaniec do Granic” byłaby w zasadzie „wewnętrzną sprawą Kościoła i katolików” stanowiącą „przejaw aktywności wierzących obywateli”. Szostkiewicz z „troską” pochyla się nad wiernymi biorącymi udział w modlitwie i zaznacza, że w całej inicjatywie „nie ma niczego złego społecznie” pod warunkiem, że nie jest ona skierowana przeciwko innym.
Wesprzyj nas już teraz!
„Jeśli są ludzie, którym potrzebne jest obmadlanie ojczyzny, to ich prawo. Na tym przecież polega społeczeństwo obywatelskie, że grupy ludzi organizują się oddolnie w jakiejś dla siebie ważnej sprawie. Jedni robią Różaniec do granic czy marsze dla życia, inni bronią praw kobiet czy rządów prawa”, pisze publicysta.
Zaraz jednak wylicza „problemy” związane z publicznym różańcem, jaki miał miejsce w sobotę na polskich granicach i wielu miastach na całym świecie. Są nimi wsparcie, jakiego organizatorom i wiernym udzieliły spółki skarbu państwa oraz politycy Prawa i Sprawiedliwości „włącznie z premierką, która pozdrowiła uczestników na Twitterze”.
Według Szostkiewicza przykładem „prawdziwych” intencji „Różańca do Granic” jest wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński, który „włączył się do akcji, bo jest katolikiem”. Przystąpienie polityka do modlitwy nie byłoby wprawdzie niczym złym, gdyby na Twitterze nie zaczepił on „przy tej pokojowej, duchowej okazji antyklerykalnych hejterów”, a przed kamerami nie opowiadał, „jak król Jan III z różańcem i krzyżem zatrzymał islamską nawałę”, wskazuje dziennikarz.
Następnie odnosi się do problemu, jakim jest nieobecność „na modlitwie polityków ugrupowań opozycyjnej centroprawicy”. „Skoro już mieli być politycy, to czemu tylko partii rządzącej? Podobnie z ludźmi kultury i mediów; czemu tylko jedna opcja? Innych nie zaproszono, odmówili, a może nie chcieli uczestniczyć?”, zastanawia się Szostkiewicz.
Te „wątpliwości” prowadzą autora do wniosku, że najprawdopodobniej prawdziwym celem „Różańca do Granic” nie była „modlitwa o pokój”, ale… „politykę po linii partii rządzącej”.
„Znów byliśmy świadkami rozmywania konstytucyjnego oddzielenia państwa od Kościoła”, podkreśla Szostkiewicz i dodaje, że w związku z tym „obywatele mogą zapytać: czemu można jeździć za symboliczną złotówkę kolejami na akcję modlitewną, a na Woodstock Owsiaka nie można? Dlaczego akcje katolickie są przez rząd promowane i wspierane, a świeckie, legalne organizacje kobiece nawiedza policja?”.
Z przemyśleń publicysty „Polityki” widać wyraźnie, że trwa walka o „rząd dusz”, którą zwolennicy „rozdzielenia państwa od Kościoła” przegrywają i właśnie dlatego próbują stygmatyzować wiernych Kościoła Katolickiego, jako naiwnych bądź oddanych realizatorów polityki Prawa i Sprawiedliwości.
Źródło: polityka.pl
TK