Konieczność posiadania zezwolenia na rozpowszechnianie zagranicznej prasy i kary za kolportaż bez pozwolenia to konsekwencje poprawek do kodeksu administracyjnego, jakie uchwaliła rosyjska Duma. Z kolei kilka dni temu wprowadzono ustawy o karaniu za tzw. fake newsy oraz za obrazę przedstawicieli władzy w sieci. To wszystko powoduje, że komentatorzy coraz częściej mówią o cenzurze.
Mieszkający obecnie w USA były wiceminister finansów Rosji Siergiej Aleksaszenko zapytał na Twitterze zwolenników powrotu ZSRR, czy w końcu doczekali się wyczekiwanego wydarzenia. Zwrócił też uwagę, że do Rosji oficjalnie powraca cenzura. Na powrót cenzury na poziomie ustawowym zwraca też uwagę moskiewski adwokat Władimir Starinskij. Z kolei inny prawnik uspokaja. – Zamiarem parlamentu nie jest kontrolowanie obrotu pojedynczych egzemplarzy – powiedział cytowany przez „Rzeczpospolitą” Fiodor Krawczenko.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa kolportażu zagranicznych gazet to jednak tylko jedna odsłona procesu, który składa się – zdaniem części komentatorów – na budowanie w Rosji zinstytucjonalizowanej cenzury. Niedawno uchwalono bowiem przepisy przewidujące kary za tzw. fake newsy oraz obrażanie w internecie władz.
Na tej podstawie problemy miało już kilka stron internetowych z miasta Jarosław, które opublikowały zdjęcia z wymalowaną w miejscu publicznym wulgarną opinią na temat prezydenta Rosji. Serwisy zamazały wszystkie słowa poza jednym: „Putin”. Nie przeszkodziło to jednak Roskomnadzorowi zagrozić karami.
Instytucja ma jednak – jak opisuje „Rzeczpospolita” – problem w walce z gigantami z Moskwy. Oczekiwała bowiem od operatorów specjalnie szyfrowanych sieci VPN „dołączenia się do blokowania dostępu do stron i usług, które już znalazły się na czarnej liście instytucji. Czterej najwięksi gracze na rynku wspólnie odmówili”. Roskomnadzor chciał w ten sposób ograniczyć działalność komunikatora Telegram, z którym walczy od kilku miesięcy. „Akcja jak na razie okazała się jedną wielką klęską instytucji nadzorczych” – podaje dziennik.
Problem zaczął się, gdy komunikator „odmówił rok temu udostępnienia kontrwywiadowi FSB tzw. kluczy szyfrujących do korespondencji swoich klientów, za co właśnie go próbowano ukarać”. Na walce z Telegramem straciły za to rosyjskie firmy. Tymczasem popularność komunikatora rośnie. Cieszy się on uznaniem także rządzących polityków.
Tymczasem rosyjska Duma przygotowuje kolejną ustawę o „suwerennym internecie”. Pozwoli ona odciąć od świata sieć w Rosji. Szczegóły i zakres potencjalnej cenzury nie są jeszcze znane, ale już – jak podaje „Rzeczpospolita” – „rosyjskie koncerny domagają się wyjątków dla siebie”.
Źródło: „Rzeczpospolita”
MWł