W czasach zarazy towarzyszą nam refleksje o śmierci. Jedną z najdziwniejszych sytuacji jest walka wszystkich rządów o życie zagrożonych koronawirusem ludzi, zwłaszcza seniorów i jednocześnie wzmożone zabiegi o to, aby trwała hekatomba dzieci jeszcze nienarodzonych. W czasach zarazy; kiedy służby medyczne skupiają się na walce z pandemią, różne ministerstwa ds. równości płci dbają, aby szpitale i kliniki wywiązywały się z zaangażowania w popieranie cywilizacji śmierci.
Powszedniość aborcji
Wesprzyj nas już teraz!
Na mapie aborcji jedno z czołowych miejsc zajmuje Francja. Tutaj już dawno praktycznie zakneblowano przeciwników aborcji, doprowadzono do banalizacji takiego „zabiegu”, a jego koszty pokrywa państwo. Aborcja stała się „fundamentalnym prawem człowieka”, a przy okazji epidemii koronawirusa chciano nawet o kolejne 2 tygodnie wydłużyć jej dostępność.
Francja jest przykładem kraju, który ruchy proaborcyjne potraktowały jako swój poligon działań. Później te same scenariusze stosowano gdzie indziej. Dobrym przykładem było tu straszenie liczbami dotyczącymi rzekomo pokątnych aborcji. Już w 2010 roku padały liczby 500 000 dzieci nielegalnie zabijanych co roku we Francji. W 1939 r. była mowa o 120 000. Liczba 360 000 nielegalnych aborcji pojawiła się w 1962 r.
W 1975 weszła w życie tzw. ustawa Simone Veil legalizująca aborcję. Zweryfikowała ona te liczby. W pierwszych latach swoje dzieci zabiło 19,6 tys. matek. Liczba aborcji rośnie dopiero później, razem z rozwojem tego morderczego przemysłu i propagandą feministek.
Mała książka o wielkich problemach
Szacuje się, że w 2015 r. prawie 40 proc. kobiet we Francji dokonało już aborcji. Co roku zabija się tu od 215 000 do 230 000 dzieci nienarodzonych. W XXI wieku nastąpił też duży wzrost aborcji u nieletnich i to pomimo coraz szerszych akcji „uświadamiających” wspieranych z przez państwo.
Nic dziwnego, że we Francji problemem nie są już same aborcje, ale też kobiety, które ich dokonały. Dlatego z uwagą warto powitać ukazanie się w marcu 2020 roku niewielkiej książeczki ks. Laurenta Sprieta zatytułowanej „Podnieść się po aborcji” („Se relever après un avortement”). Została wydana przez „Peuple libre”.
Laurent Spriet jest księdzem od 19 lat. Pracuje w archidiecezji Lyonu od 2010 roku. W swojej pracy duszpasterskiej zetknął się z młodymi kobietami, które dokonały aborcji. Towarzyszył im w procesie radzenia sobie z ich problemami i traumą. „Podnoszenie się” po aborcji to pokazanie im miłosierdzia Bożego, wytłumaczenie nauki Kościoła, rozmowy o grzechu i przebaczeniu. Te kobiety nie miały dostępu do takiej wiedzy przed podjęciem swoich wyborów. Uzyskują ją a posteriori i stają przed kolejnymi, też nie łatwymi, kolejnymi wyborami.
Duszpasterz kobiet po aborcji
Ks. Laurent Spriet od lat wspiera takie kobiety, pokazuje im nadzieję i prowadzi z nimi rozmowy. Jego książka to właściwie świadectwa siedmiu kobiet, które dokonały aborcji, a później weszły na drogę spotkania z Jezusem Chrystusem. Te świadectwa pokazują, że aborcja, chociaż legalna prawnie i banalizowana jest bolesnym doświadczeniem, a wcześniej, czy później temat powraca.
Aborcja ma swoją „śmiertelną twarz” nie tylko dla dziecka, ale i dla matki. Książka Sprieta nie tylko potępia sam fakt aborcji, ale oddając głos kobietom, które wciąż z tego powodu cierpią, pokazuje jeszcze jej dalsze konsekwencje. Daje jednak i nadzieję, możliwość i drogę przebaczenia. Stąd tytuł „Powstać po aborcji” i podtytuł „Nie potępiam cię”. Autor przypomina ewangeliczną scenę spotkania Jezusa z Marią Magdaleną. Zbawiciel potępia grzech, ale nie Marię Magdalenę, którą odprawia słowami – „I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,1-11).
Zanim nastąpi przebaczenie należy się jednak rozliczyć z grzechem. Książka porusza problem aborcji, pojęcie zła, grzechu, odpowiada na różne pytania – czy istnieją okoliczności łagodzące, które zmniejszają lub nawet eliminują grzeszność złego czynu? Czy Bóg może wybaczyć to, co jest już nieodwracalne?
Książka jest przeznaczona, dla kobiet, które dokonały już aborcji. Nie jest jednak tylko filozoficzną i teologiczną analizą zła aborcji, ale świadectwem kobiet, które z tym problemem się zmierzyły osobiście i które potrafiły wejść na ścieżkę Bożego Miłosierdzia.
Mamy tu też wiele cennych obserwacji. Ks. Spriet widzi skutki całkowitego rozerwania w świadomości ludzi seksualności od prokreacji. Jest to owoc powstania „generacji antykoncepcyjnej”. Aktywność seksualna jest uważana za całkowicie niezależną od przekazywania życia. Zajście w ciążę jest zaskoczeniem, że ie zadziałała antykoncepcja. Później przychodzi zagubienie. Obydwoje byli gotowi na seks, ale okazują się niedojrzali do bycia matką i ojcem. Stąd już krok do aborcji przedstawianej jako powrót do poprzedniego stanu. Tak jednak nie jest.
Tylko spojrzenie na grzech aborcji w aspekcie religii pozwala wstać i iść w życie, by nie grzeszyć więcej. Jak mówi ks. Spriert, tą książką chciał przekazać „dobrą nowinę”, a dotyczy to już przecież milionów Francuzek.
Bogdan Dobosz