Tak, tak. Każdy z nas może zobaczyć Boga. I nie jest to wyłącznie opis życia wiecznego, którego możemy dostąpić unikając lub szczerze żałując swoich grzechów. Bóg dał nam siebie i czeka na nas każdego dnia. Trwa WIDZIALNY i widoczny dla każdego z nas.
Mowa rzecz jasna o Chrystusie obecnym w Najświętszym Sakramencie. Jakże często zapominamy o tym niewysłowionym darze pozostawionym nam tu, na ziemi – darze, dzięki któremu wydarzyło się już tak wiele cudów, dzięki któremu wymodlono tak wiele łask, który pomógł uniknąć tak wielu tragedii!
Wesprzyj nas już teraz!
A przecież w każdym większym mieście istnieje choćby jedna kaplica w której można adorować Chrystusa – nie tylko w tych godzinach, w których w kościele odprawiane są Msze Święte. Wielu z nas żyje obok takich kaplic – niektórzy mają nawet do dyspozycji nawet kaplice wieczystej adoracji tuż pod swoim domem. A jednak tak rzadko do nich przychodzimy! Mieszkańcy miejscowości w których nie ma takich miejsc często wybierają się na zakupy do większego miasta, do lepszej, bardziej prestiżowej galerii handlowej, ale już niekoniecznie zatrzymują się na parkingach przy tychże kaplicach, by przynajmniej przez chwilę pobyć z Nim… z Chrystusem w Najświętszym Sakramencie.
Tymczasem zsekularyzowany świat pędzi do przodu, odciągając nas zarówno od ciszy, jak i od adoracji. Ciszę zastępuje hałasem a adorację… innym rodzajem „adoracji”. Teraz bowiem oddajemy cześć smartfonom, telewizorom, własnym ciałom na siłowniach, grupom znajomych, albo różnego rodzaju hobby. Upadek czci wobec Najświętszego Sakramentu jest więc również i naszą winą! W dobie rozszalałej antychrześcijańskiej rewolucji, permisywnej i hedonistycznej, również i my, polscy katolicy, jesteśmy winni haniebnemu grzechowi zaniedbania!
Adwent to doskonały czas byśmy to sobie uświadomili. Opuściliśmy Króla! Opuściliśmy Tego, na którego czekamy śpiewając „Oto Pan Bóg przyjdzie!”. A przecież Pan już przyszedł i czeka na nas i na naszą adorację! „Z rzeszą świętych nam przybędzie!”. A przecież On już przybył i czeka! „Niebiosa rosę spuśćcie nam z góry, Sprawiedliwego wylejcie chmury!”. A przecież już Go wylały i czeka! „O spojrzyj, spojrzyj na lud Twój znękany i ześlij Tego, co ma być zesłany!”. A przecież On został zesłany i czeka! Jak często możemy powiedzieć, że doczekał naszej obecności przy Nim, ukrytym w Najświętszym Sakramencie?
Zapominamy. Zapominają o należnej Mu czci niektórzy kapłani, jak i wielu zwykłych wiernych. Nie chcemy (lub zabrania się nam!) uklęknąć przystępując do Komunii Świętej, mimo iż towarzyszą nam wówczas słowa pieśni „Upadnij na kolana, ludu czcią przejęty, uwielbiaj swego Pana, Święty, Święty, Święty!”. Nie przygotowujemy się odpowiednio do przyjęcia Ciała Chrystusa, udzielanego nam nierzadko w pośpiechu, byle jak, bez pateny, mimo iż śpiewamy wówczas „Zbliżam się w pokorze i niskości swej, wielbiąc Twój majestat, skryty w Hostii tej”.
Chrystus od czasu do czasu przypomina nam o należnej sobie czci. W naszym kraju doszło do tego dwukrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat. To coś zupełnie niebywałego – ciało Pana, dostrzegane również organoleptycznie a nie tylko przez pryzmat wiary, pojawiło się na Hostiach na dwóch krańcach Polski – w Sokółce i w Legnicy. Wielu odczytuje to jako znak dany Polakom – jaki to znak, i co chce powiedzieć nam Pan – pozostaje kwestią interpretacji, do których prawo ma każdy katolik.
Wiemy jednak, że w Sokółce doszło do cudu z powodu pewnego nadużycia przepisów – a więc kolejnego wyrazu braku czci dla Pana. Już cztery lata temu na łamach dwumiesięcznika „Polonia Christiana” opisał to dokładnie ojciec Benedykt Huculak – wówczas słowa tego kapłana nie wywołały oddźwięku wśród polskich katolików, zarówno duchownych jak i świeckich. A powinny. Przypominamy ten wstrząsający artykuł na portalu PCh24.pl – po raz pierwszy w Internecie. Sądzimy, że powinien trafić do jak najszerszego grona odbiorców – prosimy więc Państwa o pomoc: udostępniajmy link do tekstu znajomym, zamieszczajmy na portalach społecznościowych, wysyłajmy naszym proboszczom!
Warto przypomnieć tę analizę ojca Huculaka w czasie, w którym wielu katolików wciąż nie może dojść do siebie po wysłuchaniu konferencji wygłoszonej przez Macieja Bodasińskiego, kilka tygodni temu opowiadającego o rzekomym… zanikaniu Cudu w Sokółce! Choć zarówno Kuria Białostocka jak i proboszcz parafii w Sokółce sprawie zaprzeczyli, zdjęcia wydają się mówić same za siebie. Szerszy tekst na ten temat, zawierający zarówno oświadczenie Macieja Bodasińskiego jak i odpowiedź księdza Stanisława Gniedziejki z Sokółki opublikujemy na naszych łamach jutro, zachęcając każdego z Państwa do wyrażenia własnego zdania i wyrobienia sobie opinii – my bowiem nie podejmujemy się interpretować tych wydarzeń, a jedynie je opisujemy.
Bez względu na to jak pojmować będziemy wspomnianą sytuację, każdego warto zachęcać do wspólnego odbudowywania czci dla Najświętszego Sakramentu – zarówno zbiorowo jak i indywidualnie. Na początku tego roku ojciec Augustyn Pelanowski wygłosił bardzo mocne kazanie, przypominające o szalejącej w Kościele rewolucji. Wymieniając rzeczy które już jako Kościół utraciliśmy, wołał: – Za sprawą rewolucji w Kościele możemy zorientować się w przyszłości, że nie ma już nic, nie ma czego bronić (…) Dopóki jednak nie wygnano z naszej świątyni Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, adorujmy Go!
Trudno o lepszą radę na rozpoczęty właśnie czas oczekiwania na Zbawiciela. Boga, który dał ukryć się w chlebie, i który oczekuje przecież również na każdego z nas.
Krystian Kratiuk
Przeczytaj także: Cud w Sokółce – odpowiedź na znieważenie