Peter Szijjarto, szef węgierskiej dyplomacji, określił jako szokujący i dziwny fakt, że „demokratyczny kraj na terytorium sojuszniczego demokratycznego państwa zajmuje się finansowaniem mediów z własnych źródeł budżetowych”. Mowa o zamiarze przeznaczenia przez Stany Zjednoczone niemałych kwot dla wspierania „obiektywnych mediów” nad Dunajem, gdzie wiosną przyszłego roku odbędą się wybory parlamentarne.
Minister wezwał do swojej siedziby amerykańskiego charge d’affaires, Davida Kostelancika. Powodem było zamieszczone na stronie Departamentu Stanu zaproszenie do ubiegania się o dotację z Biura Demokracji, Praw Człowieka i Pracy (DRL) na „projekty zwiększające dostęp obywateli do obiektywnej informacji o sprawach krajowych i światowych na Węgrzech”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Celem DRL jest wsparcie mediów działających poza stolicą Węgier w celu uzyskania relacjonowania opartego na faktach oraz zwiększenia grona odbiorców tych mediów i ich równowagi ekonomicznej” – głosi uzasadnienie oferty. O amerykańską dotację można ubiegać się jeszcze przez około dwa miesiące.
– Cóż to jest, jeśli nie ingerencja w sprawy wewnętrzne? – retorycznie spytał minister Szijjarto na konferencji zwołanej w Budapeszcie. Węgierskie władze oczekują od Amerykanów wyjaśnienia, czy również w innych sprzymierzonych krajach prowadzą podobne działania, a także, który urząd będzie oceniał oferentów pod kątem zdolności do przekazywania obiektywnych informacji na temat Węgier.
– Cóż to jest, jeśli nie ingerencja w kampanię wyborczą i w wewnętrzne procesy polityczne na Węgrzech? – dodał minister.
Źródło: interia.pl
RoM