15 lutego 2017

Amerykanie chcą wbić klin w sojusz Iranu z Rosją. Bardzo złe wiadomości dla Polski

(fot.REUTERS/Amir Cohen/FORUM)

Wraz z nadejściem nowej administracji w Waszyngtonie zyskała na znaczeniu stara ekipa neokonserwatywnych doradców ds. bezpieczeństwa. Jedną z ich cech wspólnych jest jawnie antyirańskie i proizraelskie nastawienie.


Guru neokonserwatystów, Michael Ledeen oraz krótkodystansowy główny doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa, gen. Michael Flynn, jesienią ubiegłego roku opublikowali książkę pt. The field of fight: How we can win the Global War [“Pole walki. Jak możemy zwyciężyć globalną wojnę”], gdzie wyłożyli swoją koncepcję polityki bezpieczeństwa. Ostatnie wypowiedzi nawet pozornie skonfliktowanych generałów – Flynna oraz szefa Pentagonu Jamesa Mattisa wskazują, że panuje pośród nich zgoda co do „nowego sposobu polityki wobec Iranu”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nawet przedwczesna dymisja gen. Flynna – tymczasowo zastąpił go inny bliski współpracownik byłego już doradcy ds. bezpieczeństwa gen. Keith Kellogg –  nie wskazuje, by zasadniczo zmieniła się obrana przez Biały Dom opcja. Docelowo na tym stanowisku – jak spekulują media – ma się znaleźć zdymisjonowany z CIA gen. Will Petraeus, uznawany za błyskotliwego dowódcę z Afganistanu i Iraku. albo komandos admirał Bob Harward. Ani jeden, ani drugi nie różnią się w podejściu do kwestii zagrożenia irańskiego. Wszyscy są zgodni, że nowa administracja powinna dać odpowiednie gwarancje sojusznikom z Bliskiego Wschodu, głównie Arabii Saudyjskiej i Izraelowi, zapewniając ich o wsparciu w walce z zagrożeniem irańskim, nie wykluczając interwencji zbrojnej USA.

 

2 lutego – a zatem na dzień przed ogłoszeniem nowych sankcji przez USA – senator Bob Corker z komisji spraw zagranicznych mówił dziennikarzom, że rozmawiał z gen. Flynnem i jest „podekscytowany” tym, co planuje administracja. Nie chciał ujawniać szczegółów, stwierdził jednak: –  Wiem, że mają zamiar podjąć zupełnie inną taktykę wobec Iranu niż poprzednia administracja i uważam, że należy zrealizować te plany. Wyjaśnił, że zapoznał się z raportami wywiadowczymi i „zdał sobie sprawę, jak bardzo administracja Obamy przymykała oko na irańskie uchybienia”.

 

Bez wątpienia administracja Trumpa przyjęła inną taktykę wobec Teheranu, w pierwszej kolejności zaostrzając retorykę i wprowadzając nowe sankcje – co prawda nieodnoszące się do układu nuklearnego i niedotykające chociażby umowy z Boeingiem, który ma dostarczyć Iranowi 80 samolotów, ale wobec kilkunastu mniej ważnych podmiotów, za wspieranie nowego programu rozwoju rakiet balistycznych i terroryzmu na świecie.

Przy okazji zmiany podejścia amerykańskiej administracji wobec Iranu ekipa rządząca w Warszawie otrzymuje szereg niepokojących sygnałów, wskazujących na wyraźną kolizję celów polskiej i amerykańskiej polityki zagranicznej. Próby współpracy z Chińczykami czy Białorusinami wydają się być torpedowane przez Waszyngton, na rzecz bliższych relacji z Niemcami.

 

Cel: rozbić sojusz irańsko-rosyjski

Gabinet urzędujący w Białym Domu zerwał z przekonaniem poprzedniej administracji o konieczności współpracy z Iranem. Doradcy Trumpa chcą sprawdzić, na ile trwały okaże się irańsko-rosyjski sojusz „z rozsądku” – pełen podejrzliwości, ale też wspólnych interesów.

 

Coraz śmielej ludzie nowego prezydenta dają do zrozumienia, że Ameryka jest gotowa w znacznym stopniu pójść Rosji na rękę, byle tylko przekonać Kreml do współpracy, która ułatwi realizację amerykańsko-izraelsko-turecko-saudyjskiej polityki wobec Iranu.

 

Trump jest gotów na ustępstwa w Europie i zamierza zrekompensować koszty poniesione przez gospodarkę rosyjską w związku z sankcjami. Wskazuje na to chociażby zaangażowanie byłego doradcy Trumpa z kampanii prezydenckiej Cartera Page’a (szefa funduszu Global Energy Capital). Obecnie kilka agencji wywiadowczych USA prowadzi dochodzenie w związku z jego nielegalnymi kontaktami w Rosji i Azji w ogóle. Chodzi o doprowadzenie do sfinalizowania, mimo obowiązujących sankcji, wielkiej prywatyzacji rosyjskiej spółki naftowej Rosnieft. Transakcji wartej 10,5 mld euro (sprzedaż 19,5 proc. akcji) dokonano w grudniu ubiegłego roku za pośrednictwem konsorcjum katarskiego oraz korporacji Glencore, założonej przez Marca Richa, Żyda-emigranta z Antwerpii.

 

Rich uciekł do Szwajcarii po licznych zarzutach z powodu oszustw podatkowych i nielegalnego handlu z obłożonymi sankcjami reżimami (w tej dziedzinie specjalizuje się do dzisiaj), za co groziło mu 300 lat więzienia w Stanach Zjednoczonych. Ułaskawił go pod koniec swojej kadencji Bill Clinton.

 

Carter Page wielokrotnie wypowiadał się przychylnie o Władimirze Putinie. Według niego, to „doskonały ekonomista”. Szef GEC jest przekonany – o czym mówił w grudniu w Moskwie – że „świat powinien zmienić narrację w sprawie rzekomej aneksji Krymu”.

 

Urzędnicy Białego Domu chcą zbadać, czy prezydent Rosji rzeczywiście jest skłonny zakończyć „małżeństwo z rozsądku” z Iranem oraz współpracować z USA w celu przeciwdziałania – jak się wyrażają – „agresji Iranu w Syrii i na terenie Bliskiego Wschodu”. – Ważne, by ustalić, jakie są granice gotowości Rosji do współpracy z nami w odniesieniu do Iranu – mówił kilka tygodni temu reporterowi agencji Bloomberg wspomniany już Michael Ledeen, bliski współpracownik niedawnego prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa, gen. Flynna.

Obaj autorzy Pola walki…  uważają, że, aby wygrać wojnę z radykalnym islamem, pokonany musi być Iran. Obaj postulują podjęcie szeregu wysiłków dyplomatycznych w celu przekonania Rosji do rozluźnienia więzi z Iranem w Syrii oraz do zaprzestania sprzedaży broni Teheranowi. W podobnym tonie wypowiadał się w listopadzie ub. roku gen. Petraeus, wskazując, że Ameryka wraz z sojusznikami z Zatoki Perskiej i Izraelem musi „uporać się ze złośliwym działaniem Iranu”.

 

W 2009 roku podobną politykę ustępstw zastosowała ekipa Obamy, unieważniając plany budowy tarczy antyrakietowej w Czechach i Polsce, pomimo okupacji terytorium gruzińskiego w 2008 r. przez rosyjskie wojska. W zamian Moskwa poparła rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ wobec irańskiego programu nuklearnego i zgodziła się na układ ograniczający arsenał strategicznych rakiet dalekiego zasięgu.

 

Rosyjskie warunki współpracy z Waszyngtonem

Putin jeszcze w trakcie amerykańskiej kampanii wyborczej, w październiku ubiegłego roku wskazywał niektóre warunki ewentualnej współpracy z USA. Kreml chce zawieszenia umowy rozbrojeniowej dotyczącej broni z udziałem plutonu, zmniejszenia infrastruktury NATO i redukcji personelu sojuszu do poziomu z września 2000 r., uchylenia ustawy nakładającej sankcje na rosyjskich urzędników odpowiedzialnych za łamanie praw człowieka, zniesienia wszystkich sankcji wobec rosyjskich firm i biznesmenów, a także zrekompensowania szkód, jakie Rosja poniosła na skutek wprowadzenia sankcji i „wymuszonych” kontr-sankcji rosyjskich. USA miałyby wreszcie przedstawić jasny plan nieodwracalnego zniszczenia nadwyżki zasobów plutonu.

 

Trump nie powiedział konkretnie, co byłby skłonny zaoferować Rosjanom, choć jego doradcy i on sam wyrazili przekonanie, że sankcje wobec Kremla nie mają sensu i należałoby je znieść jak najszybciej.

Matthew McInnis, były analityk Defense Intelligence Agency, zajmujący się sprawami Iranu uważa, że Amerykanie będą próbowali zmniejszyć irańskie wpływy poprzez odwrócenie sojuszu w Syrii i przekonanie Rosji do wspierania odbudowy tamtejszych sił zbrojnych, które nie znajdowałyby się pod wpływem Iranu oraz jego zagranicznych milicji. Ameryka planuje wzmóc wojnę informacyjną i podjąć szereg działań dyplomatycznych upokarzających Iran.

 

Stany Zjednoczone już wszczęły wojnę propagandową, w ramach której Iran jest przedstawiany jako „największe zagrożenie dla świata” i „główny rozsadnik terroryzmu”. Ledeen, stojący za propagandą w administracji Reagana, a później Busha, dawniej uzasadniał, dlaczego konieczna jest inwazja w Iraku. Dzisiaj  znów gości w licznych mediach i opowiada o „faszystowskim Iranie”.

 

Amerykanie układają się zatem z Rosjanami, niestety kosztem Polski. Dają też wyraźnie do zrozumienia, by Warszawa nie próbowała prowadzić samodzielnej polityki białoruskiej. Ostatnią, kuriozalną notatkę agencji AP o rzekomej agresji Polski na Białoruś można potraktować w trojaki sposób: żartować z domniemanej niewiedzy doradców Trumpa albo uznać za część wojny informacyjnej i ostrzeżenie dla Polski, by dała sobie spokój z białoruską polityką. Może to być, według jednego z ekspertów firmy wywiadowczej, Johna Schindlera, nawet szukanie uzasadnienia dla braku reakcji amerykańskiej w razie, gdyby za sprawą Rosji doszło do eskalacji gwałtownych wydarzeń na wschodzie Europy. Jakkolwiek by było, widać, że Warszawa przeżywa gorące dni i próbuje lawirować, zacieśniając z konieczności relacje z Niemcami.

 

Wymownym testem relacji USA-Rosja będzie ewentualna współpraca w Libii, gdzie toczy się otwarta rywalizacja między Unią Europejską a Rosją.

 

 

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie