Amerykańska sztuka nowoczesna była w latach powojennych obiektem wielu kontrowersji. Nie cieszyła się poważaniem zwolenników tradycyjnych kanonów. Jednak wsparcie dla amerykańskich nowoczesnych malarzy ze szkoły ekspresjonizmu abstrakcyjnego (abstract expressionists) przyszło z najmniej oczekiwanej strony – od CIA. Okazało się, że malarstwo tej szkoły może być bronią polityczną. Miało ono być przykładem wolności ducha, która panuje w Ameryce, w przeciwieństwie do sowieckiego stłamszenia i upolitycznienia sztuki.
Rządzący i myśliciele od czasów starożytnych zdawali sobie sprawę z politycznego znaczenia kultury. Jak pisał Platon w czwartej księdze Państwa, „nigdy nie zmienia się styl w muzyce bez przewrotu w zasadniczych sprawach politycznych”. Sztuka służyła podkreślaniu boskości cesarzy rzymskich, ukazywaniu harmonii społeczeństwa feudalnego w średniowieczu, a także gloryfikowaniu Bogini Rozumu podczas rewolucji francuskiej. W XX wieku z propagandowego wykorzystania sztuki zasłynęły systemy totalitarne. Podczas zimnej wojny w bloku wschodnim królował socrealizm przedstawiający pracowitych chłoporobotników, traktorzystki i walkę klas. Stał się symbolem zniewolenia ludzkiej twórczości. Jednocześnie w świecie zachodnim popularność zyskiwał ekspresjonizm abstrakcyjny, który podobnie, a nawet bardziej niż socrealizm, negował klasyczne kanony piękna. Choć twórcy wywodzącego się z surrealizmu nurtu łączyli rewolucję w sztuce z wywrotowymi poglądami politycznymi, to ich dzieła stały się symbolem wolności panującej w świecie kapitalistycznym. Z inspiracji tajnych służb i bez wiedzy samych twórców.
Wesprzyj nas już teraz!
Amerykański wywiad wspierał artystów takich jak Jackson Pollock, Robert Motherwell, Willem de Kooning i Mark Rothko przez ok 20 lat. Wspomniani twórcy o sympatiach lewicowych, często ex-komuniści, nie cieszyli się uznaniem w dobie maccartyzmu. Ich wyrosłe z surrealizmu malarstwo postrzegało działalność artysty jako „sztukę dla sztuki” Twórca miał nie naśladować żadnych kanonów piękna – miał być wyemancypowany od wartości estetycznych, moralnych i politycznych. Mimo to, a może właśnie dlatego, ekspresjoniści abstrakcyjni stawali się w świecie po II wojnie światowej coraz bardziej popularni. Zadecydowali wręcz o przeniesieniu się światowego centrum sztuki z Paryża do Nowego Jorku. CIA postanowiła wspierać ich działalność jako dowód na kulturalną płodność Ameryki, wolność ducha i… brak upolitycznienia. Podobnie jak socrealizm dla sowietów, tak i ekspresjonizm abstrakcyjny dla Amerykanów stał się bronią w Zimnej Wojnie.
CIA zdecydowało o włączeniu sztuki w skład arsenału propagandowego zaraz po swoim powstaniu – a więc w 1947 r. Służby były przerażone kuszeniem twórców i intelektualistów przez komunizm i postanowiły zawalczyć o ich umysły. W 1950 r. CIA utworzyło Propaganda Assets Inventory, która wpływała na ponad 800 czasopism, gazet i agencji informacyjnych. Trzy lata później amerykańskie służby ustanowiły kolejną organizację mającą na celu propagandowe wykorzystanie kultury – International Organisations Division. IOD finansowało między innymi amerykańskich jazzmanów, operę, Bostońską Orkiestrę Symfoniczną, a także animowaną wersję filmu „Folwark zwierzęcy”. Wspierało także awangardowy ekspresjonizm abstrakcyjny.
Droga do wsparcia sztuki przez CIA nie była prosta. Gdy władze w 1947 r. postanowiły zorganizować międzynarodową wystawę objazdową o postępie amerykańskiej sztuki, zostały skrytykowane przez silnych wówczas konserwatystów. Amerykańska prawica preferowała klasyczne wzorce kulturowe i nie godziła się na promowanie rewolucji w sztuce, nawet w imię interesu narodowego. Ostatecznie jednak w CIA zwyciężyła koncepcja promowania Ameryki także przez sztukę awangardową. Wbrew obiegowym opiniom, tamtejsze służby nie były bynajmniej zdominowane przez konserwatystów. W ich skład wchodzili nowocześni i liberalni (w amerykańskim rozumieniu – a więc lewicowi) absolwenci Ivy League. Jak pisze „The Independent”, „byli oni oazą liberalizmu w porównaniu z politycznym światem zdominowanym przez senatora McCarthy’ego, FBI i Edgara Hoovera. Jeśli jakakolwiek publiczna instytucja miała promować obrazy leninistów, trockistów i alkoholików ze Szkoły Nowojorskiej, to była nią CIA”.
Jednak „nowocześni” pracownicy służb nie zamierzali promować komunizmu, ale go zwalczać. W kontrowersyjny sposób, bo przy użyciu dzieł skrajnie lewicowych artystów. – W porównaniu z ekspresjonizmem abstrakcyjnym socrealizm wyglądał na jeszcze bardziej ograniczony i skostniały niż w rzeczywistości – powiedział Donald Jameson, były oficer CIA. To właśnie Jameson jako pierwszy uchylił rąbka tajemnicy na temat zaangażowania służb w promocję awangardowego nurtu.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że sami artyści nie wiedzieli o takim niejawnym patronacie. Co więcej, nie mogli się o nim dowiedzieć. Choćby dlatego, że uważali się za wrogów amerykańskiego państwa, a samej CIA nienawidzili.
Agencja sponsorowała ekspresjonizm abstrakcyjny za pomocą Kongresu Wolnej Kultury (Congress for Cultural Freedom). Kongres organizował takie wystawy jak „The New American Painting”, która „odwiedziła” większość znaczących miast europejskich w latach 1958-59; jak również „Modern Art in the United States” (1955 r.) czy „Masterpieces of the Twentieth Century” (1952 r.). Tę pierwszą oficjalnie sfinansował milioner i koneser sztuki, Julius Fleischmann. Wielu ludzi do dziś sądzi, że to dzięki jego pieniądzom wystawa została przeniesiona z Paryża do londyńskiej Tate Gallery. Jednak Fleischmann był tylko przykrywką służącą zdezorientowaniu ludzi. W rzeczywistości pieniądze przekazało mu CIA.
Amerykański wywiad działał także na rzecz promocji ekspresjonizmu abstrakcyjnego na terenie kraju. W tym celu podjął współpracę z Nelsonem Rockefellerem, którego matka w 1929 r. założyła Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. CIA objęła kuratelę nad muzeum, które pod zarządem miliardera promowało ten awangardowy nurt sztuki. Sekretarzem wykonawczym muzeum był Tom Branden, pierwszy szef komórki CIA – International Organisations Division. – Chcieliśmy zjednoczyć wszystkich pisarzy, muzyków i artystów, aby pokazać im, że Zachód i Stany Zjednoczone są oddane sprawie wolności słowa, osiągnięć indywidualnych – mówił Branden o celach IOD. – Chodziło o pokazanie, że u nas nie ma sztywnych barier dotyczących tego, co można mówić, co robić i co malować. To był zasadniczy teren, na którym działała nasza agencja. Wierzę, że jej rola w Zimnej Wojnie była ogromna – dodał Branden.
Działania CIA musiały być tajne nie tylko dlatego, że ekspresjoniści abstrakcyjni byli przeciwnikami amerykańskiego państwa, ale także dlatego, że większość amerykańskiego społeczeństwa nie przepadała za awangardą. Chodziło więc o to, by z odpowiednim przesłaniem dotrzeć do artystów z całego świata, nie denerwując przy tym zwykłych obywateli. A także uzależnionych od ich poparcia kongresmenów. – Przekonanie Kongresu do eksportu naszej sztuki zagranicę nie było łatwe –mówił cytowany przez The Independent Branden. – Musiało być ono robione ukradkiem. Innymi słowy – aby promować otwartość musieliśmy działać w tajemnicy – dodaje.
Jak zauważa „The Independent”, działalność CIA doprowadziła do tego, że awangardowa sztuka, jaką miał być ekspresjonizm abstrakcyjny zagościła nie tylko w niszowych miejscach spotkań awangardowych artystów, lecz także „w marmurowych salach banków, na lotniskach, w salach miejskich oraz w wielkich galeriach. CIA osiągnęła swoje – ekspresjonizm abstrakcyjny stał się symbolem amerykańskiego systemu i amerykańskiej kultury”.
Marcin Jendrzejczak
Źródło: independent.co.uk