26 lutego 2013

Ani jednej sprawnej jednostki bojowej

(fot. Adam Chelstowski / FORUM )

Jeśli zajrzymy do obowiązującej w MON „Strategii Obronności RP”, zobaczymy, że w razie wojny żadnego okresu samodzielnej obrony nie przewidziano. Jeśli takie są rzeczywiste zamiary, to dywagowanie, czy wycofanie się za Odrę zajmie dwa, czy aż cztery dni, nie ma znaczenia – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr hab. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.

 

Czy Rosjanie szykują się do wojny z Polską?

Wesprzyj nas już teraz!

Nie wiadomo, co zamierzają zrobić Rosjanie. Wiadomo natomiast, że wojny z Polską nie wykluczają, skoro już „odpierali atak sił NATO” na Białoruś w czasie ćwiczeń „Zapad 2009” wskazując, że chodzi o Polaków. Teoretycznie były to działania obronne – z atakiem jądrowym na Polskę – jednak Rosja ma w swej historii liczne przykłady, gdy kogoś napadała twierdząc, że się broni. Ostatnim przykładem była chociażby agresja na Gruzję w 2008 roku. Na terytorium tego państwa zbuntowały się trzy prowincje i rząd w Tibilisi postanowił je zdyscyplinować. Przywołał do porządku jedną i usiłował to samo zrobić z pozostałymi. Wówczas Rosjanie zaatakowali Gruzinów na ich własnym terytorium. Pretekstem było to, że obywatele gruzińscy mają też paszporty rosyjskie, a władze Rosji mają prawo popierać ich separatystyczne dążenia. W efekcie ogłosiły zresztą, że uznają niepodległość tych prowincji Gruzji. Pamiętamy jednak, że w granicach Federacji Rosyjskiej znajduje się Czeczenia. Rosja krwawo spacyfikowała ten naród twierdząc, że ma do tego prawo bowiem ich republika należy do Federacji Rosyjskiej. Jednym słowem, co wolno Rosji, tego nie wolno Gruzji – przykład moralności Kalego w czystej postaci.

 

Jak reaguje rząd Donalda Tuska na manewry rosyjsko-białoruskie odbywające się według takiego scenariusza?

W czasie ćwiczeń „Zapad 2009” ówczesny minister obrony Bogdan Klich „dziwił się”, że Rosjanie i Białorusini zorganizowali tak wielkie manewry (największe od rozpadu ZSRS) i ubolewał, że nas podejrzewają o brzydkie zamiary, gdy Polska szczerze pragnie dobrych stosunków z Rosją i ani jej w głowie napadać na Białoruś.

 

Miejmy nadzieję, że w NATO w trybie tajnym przygotowano tzw. plany ewentualnościowe przewidujące działania obronne, gdyby jednak doszło do czegoś niedobrego w stosunkach polsko-rosyjskich. Mniejszość białoruska w białostockiem też przecież może być obdarowana rosyjskimi paszportami i Moskwa będzie miała pretekst, by bronić jej przed Polakami. W XVIII wieku Katarzyna II wprowadzała wojska na polskie terytorium rzekomo dla obrony prawosławnych.

 
Rząd szumnie zapowiada iż „profesjonalizuje polską armię”. Jak wygląda to w praktyce?

W Polsce przeprowadzono bezrozumnie likwidację poboru do wojska i mamy od szeregowca do generała wyłącznie żołnierzy zawodowych. Nie mamy jednak, zdaje się, ani jednej w pełni sprawnej jednostki bojowej, nie ma też systemu mobilizacyjnego, czyli nie wiadomo, kogo powoła się do armii w razie zagrożenia. Kiepsko wyglądają szkolenia. Żołnierze są uzbrojeni w starą broń, wojska lądowe i marynarka wojenna znalazły się w głębokiej zapaści. Nie istnieje obrona przeciwlotnicza, a w siłach powietrznych poza trzema eskadrami F-16 mamy latające rupiecie. Ostatnim osiągnięciem „reformatorów” z PO jest zamiar rozwalenia funkcjonującego jako tako systemu dowodzenia wojskiem.

 

Funkcjonuje obiegowa opinia, że polskie wojsko w razie ataku utrzyma się najwyżej czetry dni. Jest aż tak źle?

W Sztabie Generalnym WP przed paru laty ćwiczono obronę terytorium Polski i wówczas zakładano, że będziemy musieli wytrzymać dwa tygodnie, zanim nadejdzie pomoc z NATO. Po bliższym sprawdzeniu okazało się, że założenie było zbyt optymistyczne, więc przyjęto, iż pomoc nadejdzie natychmiast (!). Jeśli zajrzymy do obowiązującej w MON „Strategii Obronności RP” zobaczymy, że w razie wojny żadnego okresu samodzielnej obrony nie przewidziano. Wojsko Polskie natychmiast wchodzi w skład sił NATO i pod natowskie dowództwo. Jeśli takie są rzeczywiste zamiary, to dywagowanie, czy wycofanie się za Odrę zajmie dwa, czy aż cztery dni, nie ma znaczenia.

 

W końcu ubiegłego roku amerykański analityk George Friedman kierujący agencją Stratfor, nazywaną cywilnym odpowiednikiem CIA powiedział, że jeśli Polska chce liczyć na pomoc US Army, będzie musiała wytrzymać samotnie w obronie trzy miesiące.

 

Z czego wynika lansowana mocno postawa i przekonanie, że Polsce nie zagraża atak militarny jakiegoś konkretnego kraju, a jedynie ze strony grup ekstremistycznych?

Taka postawa wynika – najłagodniej sądząc – z braków natury rozumowej. Niestety, cierpi na to nie tylko formacja rządząca, ale także opozycja. Przed paru dniami słuchałem wystąpienia generała prezentowanego jako eksperta do spraw wojskowych w „technicznym rządzie” prof. Glińskiego i włos mi się zjeżył na głowie.

W polskiej armii daje się zauważyć odpływ żołnierzy ze służby, niepokojące jest zwłaszcza odchodzenie wojskowych z doświadczeniem służby w Iraku i Afganistanie. Co z potencjałem żołnierzy przechodzących na emeryturę?

Notujemy załamanie się morale wojska. Jedynym w zasadzie motywem służby są dziś zarobki, w tym głównie na tzw. misjach. Etos służby Wojska Polskiego został zamieniony w prawa pracownicze pracujących w godzinach „od – do”, ubranych w kombinezony robocze (mundur) zawodowców. MON nie ma też żadnych planów mobilizacyjnych, więc nie potrzebuje rezerwistów, w tym żołnierzy odchodzących do cywila. Środki przeznaczone w wyszkolenie, zwłaszcza specjalistów wojskowych, są po prostu marnowane. Nie wydaje się, aby coś miało zmienić się na lepsze.

 

Rozmawiał Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij