– Lewicowy slang i maniera nazywania patriotycznych organizacji rasistami czy faszystami, to anachroniczne pozostałości komunistycznej nowomowy – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Wojciech Muszyński, historyk IPN, redaktor naczelny periodyku „Glaukopis”.
Czy możemy mówić o antysemityzmie w środowiskach narodowych w przedwojennej Polsce?
Wesprzyj nas już teraz!
Proponuję unikać sformułowania antysemityzm – to kojarzy się z niemieckim rasizmem, szowinizmem i w konsekwencji z komorami gazowymi. Ten ideologiczny schemat nie dotyczył Polski i Polaków.
Kolejnym zastrzeżeniem jest to, że antyżydowskość nie była przed wojną wyznacznikiem opcji politycznej i sama przez się nie definiowała głosiciela takich poglądów jako narodowca. Dlaczego? Bo takie poglądy mogło głosić wówczas wiele środowisk: począwszy od konserwatywno-sanacyjnego środowiska Giedroycia, które podpisywało się pod hasłami usunięcia Żydów z Polski, dalej konserwatywne „Słowo” Cata Mackiewicza, piłsudczyków, chadeków, ludowców… Takie poglądy można było usłyszeć także od socjalistów, czy z kręgów tzw. postępowej inteligencji, choć tu już rzadziej.
Endecy nie byli więc odosobnieni, ale byli bardziej konsekwentni. Uznawali Żydów za element szkodliwy nie z powodu rasy czy wyznania, ale dlatego, że ci, jako odrębna grupa narodowa, separowali się od spraw polskich, unikali asymilacji, a z drugiej strony w znacznym stopniu kontrolowali gospodarkę polską, zwłaszcza handel i rzemiosło. Narodowcy nie godzili się z takim stanem rzeczy, uważali, że blokuje to rozwój społeczeństwa polskiego i jego klasy średniej. Dlatego organizowano bojkot handlu żydowskiego, gdyż w ten sposób próbowano pobudzić i dać możliwości rozwoju polskim sklepom. Konflikt polsko – żydowski nie wynikał więc z nieracjonalnych uprzedzeń i nienawiści, lecz miał podłoże ekonomiczne.
Inną przyczyną negatywnego stosunku do żydów było przekonanie, o popieraniu przez nich en masse komunizmu. Ten stereotyp, rozprzestrzeniony zwłaszcza po doświadczeniach wojny 1920 r. znany szerzej jako żydokomuna, wynikał z tego, że część społeczności żydowskiej rzeczywiście popirała Sowiety i komunizm – jednak była to mniejszość , choć bardzo rzucająca się w oczy. Tak bowiem jest, że w masie ludzi rzuca się w oczy przede wszystkim ruchliwa grupka – podczas gdy większość stoi biernie. Podobnie było z Żydami: komunizująca młodzież egzaltowała się komunistycznymi sloganami, a reszta społeczności albo nie reagowała bo jej to nie obchodziło, albo nie lubiła komunistów, bo miała inne poglądy polityczne, ale ich nie demonstrowała. W każdym razie nie było żadnej widocznej antykomunistycznej kontrakcji „milczącej większości” Żydów, co utrwalało stereotyp żydokomuny.
Czy były jakieś różnice w postrzeganiu kwestii żydowskiej między poszczególnymi ośrodkami myśli narodowej?
Narodowcy, jako chrześcijanie, nie uznawali poglądów rasistowskich, odcinali się od nich, jako od teorii materialistycznej, a do tego potępionej przez Kościół katolicki. Poza tym w odróżnieniu od nazistów polski nacjonalizm miał charakter duchowy i nie miał związku z żadnym pseudonaukowymi koncepcjami rasowymi, nie wymagał na przykład potwierdzeń czystości krwi.
Pochodzenie etniczne nie miało większego znaczenia: każdy, kto chciał zostać Polakiem, kto pozytywnym aktem woli akceptował polskość i jej tradycję, kto chciał pracować dla Polski i czuł się z nią związany emocjonalnie – mógł zostać Polakiem i, co ważniejsze, inni również uznawali go za Polaka. Polakami były wiec więc osoby o korzeniach niemieckich, czeskich, rosyjskich, tatarskich, ormiańskich a także żydowskich. W tym konkretnym wypadku warunkiem była konwersja na chrześcijaństwo.
Ta koncepcja polskości jako stanu ducha była podobna do nobilitacji szlacheckiej – z tą różnicą, że była łatwiejsza do uzyskania, bo zależała wyłącznie od dobrowolnego wyboru samego zainteresowanego, podkreślmy – także kogoś o żydowskim pochodzeniu.
W zasadzie wśród polskich narodowców nie było różnic w podejściu do kwestii żydowskiej – związek polskiego nacjonalizmu z wiara katolicką i nauczaniem Kościoła okazał się hamulcem, który uniemożliwił wynaturzenie się ideologii narodowej w szowinizm czy narodową megalomanię. Nawet w czasie przedwojennego konfliktu z Żydami, gdy atmosfera kontaktów miedzy obiema nacjami była bardzo trudna, narodowcy nie odnosili się do nich jak do podludzi, czy też ludzi mniej wartościowych, lecz traktowali ich jedynie jako ludzi obcych i innych. Przedwojenna antyżydowskość nie była bowiem powodowana nienawiścią lecz konkurencją.
Jak wyglądało antyżydowskie nastawienie środowisk narodowych w okresie II wojny światowej? Wtedy zarówno Polaków jak i Żydów łączył tragiczny los pod hitlerowską okupacją.
W czasie wojny antyżydowskość całego nurtu narodowego – niezależnie od podziałów wewnętrznych – zeszła na bardzo odległy plan. Wobec okupacji sowiecko-niemieckiej, oraz nieopisanej tragedii która dotknęła Polskę problem polsko-żydowskiego współżycia stracił na aktualności. Narodowcy, mimo przedwojennej niechęci, nie uznawali Żydów za wrogów – byli nimi bowiem Niemcy, Sowieci, Ukraińcy – czyli ci wszyscy, którzy z bronią w ręku wystąpili przeciwko Polsce. Taka była linia generalna prasy Stronnictwa Narodowego i Narodowych Sił Zbrojnych.
Co do stwierdzenia o wspólnym losie polsko żydowskim należy przypomnieć, że to jednak Żydzi zostali skazani przez Niemców na całkowite wyniszczenie – i że Zagłada rozpoczęła się w połowie 1941 r. Polacy natomiast byli niszczeni inaczej – na zagładę skazano polskie elity, jednostki najwartościowsze – późnej stosowano też ślepy terror, egzekucje uliczne, łapanki wywożono ludzi na roboty przymusowe, żniwo ofiar zbierał też głód. Ale Polacy nie zostali skazani na śmierć i nie byli mordowani jako naród – bez wyjątków i od razu, jak było to w wypadku Żydów. Były to wiec dwa częściowo tylko podobnie losy.
Narodowcy nie byli obojętni na los Żydów. Oczywiście bardziej przeżywali zbrodnie na Polakach, ale pisano także o tym co dzieje się z Żydami. W ich prasie można znaleźć wiele opisów zbrodni niemieckich oraz przykładów metod jakimi okupant próbował podburzać ludność Polską przeciwko Żydom. Opisano na przykład przypadek, gdy w czasie likwidacji małych gett pod koniec 1942 r., zamknięto liczną grupę wysiedlanych w wiejskim kościele. Po trzech dniach pognano ich dalej, a wnętrze kościoła Niemcy pokazali okolicznej ludności, żeby ta „obejrzała co Żydzi zrobili z ich świątynią”. Pisząc o tym narodowcy obnażali metody niemieckiej akcji antysemickiej i jej przeciwdziałali. Warto pamiętać że pierwsze doniesienie o użyciu gazów trujących do mordowania Żydów pochodziło z pisma „Szaniec” – organ konspiracyjnego ONR – z 1 maja 1942 r.
Reasumując: zagłada Żydów nie była przez narodowców z żadnym razie, ani pochwalana, ani też w innej formie aprobowana.
Czy narodowcy ratowali Żydów przed niemiecką agresją?
Wiemy dziś o co najmniej dziesiątkach, jeśli nie setkach, przykładów pomocy Żydom. Kilku z nich otrzymało za to medale „Sprawiedliwego wśród narodów Świata”. Był to m.in. Jan Dobraczyński – kierownik propagandy konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego – ten sam który w 1938 r. napisał artykuł pod znaczącym tytułem „Obowiązek antysemityzmu”. Czy zatem zmienił poglądy i został filosemitą? Wątpliwe – po prostu jako chrześcijanin uznał, że trzeba pomóc bliźnim w potrzebie. Podobnie mec. Witold Rościszewski – działacz najpierw ONR potem „Falangi”, który został wyróżniony tym medalem pośmiertnie.
Ze znaczących osób ze środowiska ONR można wymienić Edwarda Kemnitza czy pchor. NSZ Sławomira Modzelewskiego ps. „Lanc”. Innym prominentnym sprawiedliwym, którego zasługi nie zostały jak dotąd uhonorowane, był ks. Stanisław Trzeciak – przedwojenny organizator akcji antyżydowskiej. Podczas wojny ratował żydowskie dzieci i namawiał do tego innych.
Pamiętajmy, że za tego rodzaju działalność – za jakąkolwiek pomoc Żydom – groziła śmierć. I nie była to sprawa abstrakcyjna. Brat prof. Wiesława Chrzanowskiego – Zdzisław, podchorąży NOW–AK, został w 1944 r. aresztowany i rozstrzelany za próbę pomocy dwóm Żydówkom, które okazały się agentkami gestapo. Ale bywało też inaczej: mec. Jerzy Zakulski, działacz ONR i żołnierz NSZ w Krakowie uratował żydowska kobietę z dzieckiem, którą następnie ukrywał w majątku swoich teściów. Po wojnie, gdy został aresztowany za działalność niepodległościową, osoba ta pospieszyła mu z pomocą składając oświadczenie notarialne dla sądu opisujące szczegóły pomocy, którą od niego otrzymała. Komunistyczny sędzia nie wziął jednak tego pod uwagę i Zakulski został zamordowany.
Podobnych prób ratowania przez Żydów osób skazywanych przez komunistyczne sądy było zresztą więcej i niekiedy faktycznie tego rodzaju interwencje ratowały życie.
W okresie II wojny światowej Żydzi walczyli też u boku żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
W szeregach polskiego podziemia niepodległościowego – w tym tego o odcieniu narodowym (NOW, NSZ) – walczyło sporo Żydów i osób uznawanych przez Niemców za Żydów. Byli to zatem Polacy żydowskiego pochodzenia – a wiec Polacy, a także Żydzi którzy nie czuli się Polakami. Tych pierwszych było zdecydowanie najwięcej. Takim, nie tak dawno odnalezionym przypadkiem był kpt. Stanisław Ostwind-Zuzga były legionista i przedwojenny policjant. Czuł się Polakiem i ochrzcił się w 1920 r. W czasie wojny ukrywał się na Podlasiu, gdzie wstąpił do NOW a następnie do NSZ. Był dowódcą powiatu. Przeżył okupację niemiecką, prowadził działalność konspiracyjną także podczas okupacji sowieckiej. Został Aresztowany przez NKWD, skazany na śmierć i rozstrzelany w lutym 1945 r.
Czy można zatem pisać o nim, że był Żydem? Przecież on czuł się Polakiem i zginął za Polskę. Zapewne jednak dla historyków holokaustu będzie on Żydem, gdyż reprezentują oni w takich wypadkach podejście etniczno-rasowe. Tymczasem Ostwind – Zuzga sam czuł się Polakiem, a do tego udowodnił swa polskość postępując szlachetniej niż wielu etnicznych Polaków, którzy wysługiwali się nowemu okupantowi. Takich przypadków było sporo.
Dzisiaj liczne środowiska zarzucają narodowcom antysemityzm, faszyzm, czy nazizm, zrównując ich z hitlerowcami między innymi pod względem nienawiści rasowej.
To, co dziś słyszymy o nacjonalizmie i antysemityzmie od tak zwanej lewicy, to bełkot. Ci ludzie są głupsi niż aktywiści komunistyczni w PRL – tamci mówili bzdury, bo im płacili lub liczyli, że pomoże to im ustawić się w życiu – a ci bredzą i w dodatku w te brednie wierzą.
Lewicowy slang i maniera nazywania patriotycznych organizacji, takich jak na przykład Młodzież Wszechpolska, rasistami czy faszystami, to anachroniczne pozostałości komunistycznej nowomowy, przeniesione w obecne czasy przez nostalgicznych wyznawców Lenina, Stalina czy Mao.
To smutne, że są ludzie, szczególnie młodzi, którzy dają się wykorzystywać i nabierać na takie prymitywne sekciarskie chwyty. Powtarzają oni bełkotliwe slogany o faszystach, bo nie mają pojęcia o tym jak naprawdę wyglądała przeszłość. A najlepsze jest to, że te same osoby zaraz po seansie nienawiści do „polskiego faszyzmu i antysemityzmu” , wpadają w kolejny trans nienawiści do „zbrodniczej polityki Izraela”. Ci ludzie mają po prostu rozdwojenie jaźni i nie wiedzą co mówią.
Rozmawiał: Krzysztof Gędłek