11 stycznia 2014

Apokryfy w rękach wrogów Kościoła

(fot.neopicture/sxc.hu)

Obok 27 kanonicznych pism Nowego Testamentu istnieje szereg tekstów apokryficznych, które przypisują sobie niejednokrotnie apostolskie pochodzenie i wielką wartość dla poznania rzeczywistego życia Jezusa i Jego świadków. Większość z tych pism Kościół już u początków uznał za niewiarygodne, skażone heretycką gnozą i szukające sensacji. Wśród apokryfów odnajdziemy też takie, które opowiadają o narodzinach Chrystusa i czasach Jego dzieciństwa. Jeden z tych tekstów jest rzeczywiście starożytny: pochodzi bowiem najpewniej z końca II wieku.

 

Protoewangelia Jakuba – hymn na cześć Maryi

Wesprzyj nas już teraz!

Próżno byłoby jednak szukać nawet w tym jednym z najstarszych apokryfów rzeczywistej wartości historiograficznej. Tzw. „Protoewangelia Jakuba”, bo o niej tu mowa, jest pismem w pierwszej kolejności apologetycznym. Stara się odeprzeć zarzuty Żydów i pogan o narodzeniu Chrystusa z cudzołożnicy lub przynajmniej kobiety bardzo mizernej. Właściwy tytuł tekstu to „Narodziny Maryi. Objawienie dane Jakubowi”. Można nie bez przesady powiedzieć, że apokryf, choć pisany prozą, jest wielkim hymnem na cześć Maryi. Nie zawiera świadomych przekłamań względem ortodoksji. Pomimo tego wczesny Kościół bardzo szybko odkrył, że to popularne wówczas i wiele jeszcze lat później dzieło jest wytworem czysto ludzkim. Choć opowiada o szczegółach życia Maryi i Jezusa, choć powołuje się na ponoć apostolskie pochodzenie, to w istocie nie ma w nim natchnienia Ducha świętego. „Protoewangelia Jakuba”, tak barwnie i wzruszająco opiewająca wysokie przymioty duszy Maryi jest wyłącznie pobożnym wytworem fantazji.

 

Jak kształtował się kanon

Kościół od pierwszych chwil swojego istnienia musiał zmagać się z prawdziwym zalewem rozmaitymi pismami, które rościły sobie prawo do kanoniczności. Nierzadko te teksty, które chętnie czytano w jednej gminie, w innej były uważane za heretyckie. Z górą trzysta lat zajęło Kościołowi ostateczne ustalenie, które starożytne dzieła powinny znaleźć się w kanonie Nowego Testamentu. Słowo „kanon” oznacza w grece pewien klasyczny katalog. W czasach pogańskich było używane względem dzieł wielkich i powszechnie uznanych autorów jak Homer, Hezjod czy Ajschylos. W Kościele słowo to znalazło swój użytek już pod koniec I w. Do kanonu chciano wpisać wyłącznie te teksty, które zostały spisane pod niewątpliwym natchnieniem Ducha świętego. Co ciekawe, oznaczało to, że Kościół odrzucał nawet niektóre z pism takich świętych, jak Apostoł Paweł. Niektóre z jego listów nie nosiły znamion wpływu Ducha św., wyszły więc wyłącznie spod ludzkiej ręki Pawła. Owszem, były czytane i otaczane szacunkiem, ale przede wszystkim w tych lokalnych kościołach, których dotyczyły sprawy w nich poruszone. Z biegiem czasu listy te i inne podobne pisma przestały być przepisywane i na zawsze zaginęły.

 

Kryteria kanoniczności

Już za życia św. Pawła Kościół borykał się z problemem falsyfikatów, krążących pod imionami uznanych w chrześcijańskim świecie autorytetów. Kościół, by uporać się z problemem takich fałszerstw, wypracował szczegółowe kryteria, według których odróżniał pisma natchnione przez Ducha świętego od pozostałych. Kryteria te dzielą się na trzy grupy: zewnętrzne, wewnętrzne i kościelne. Spośród zewnętrznych rolę pierwszorzędną gra apostolskość danego tekstu. Pismo musi pochodzić albo bezpośrednio od apostoła albo przynajmniej od jego uczniów. Teksty apostolskie nie mogą być starsze niż z początku II wieku. Do takich tekstów należy Ewangelia wg św. Jana, która powstała najpewniej około roku 100. Poza apostolskością rozważane przez Kościół pismo musi być zgodne z doktryną, a więc z żywą Tradycją Kościoła oraz z całym Pismem świętym. Wreszcie tekst musi dotyczyć całej wspólnoty chrześcijańskiej, a nie tylko lokalnych gmin. Właśnie to ostatnie kryterium mogło mieć decydujące znaczenie dla wyłączenia z kanonu niektórych z listów św. Pawła.

 

Kryterium wewnętrzne jest w przeciwieństwie do powyższych dość niejasne, ale mimo to – kluczowe. By zostać uznany za kanoniczny, tekst musi u czytającego budzić doświadczenie mocy Ducha. Do tego dochodzą jeszcze wspomniane kryteria kościelne. Chodzi tu o uznanie dla pisma wyrażone przez któregoś z Ojców lub innych ważnych autorytetów; następnie użytek w liturgii starożytnych wspólnot i uznanie przez liczne Kościoły lokalne, zwłaszcza te o apostolskich korzeniach.

 

Różnorodność kanonów

Pisma, które dziś nazywamy apokryfami, nie spełniały tych kryteriów. Co ciekawe wczesny Kościół miał przez długi czas poważne wątpliwości wobec niektórych tekstów, w których ostatecznie rozpoznano natchnienie Ducha świętego. Są to tzw. pisma deuterokanoniczne, czyli te, których rozpoznanie przez Kościół trwało dłużej: Apokalipsa św. Jana; listy: św. Pawła do Hebrajczyków, 2. Piotra, Jakuba, Judy, 2. i 3. Jana. Nie wszystkie wspólnoty chrześcijańskie przyjęły te pisma; za to niektóre włączyły do kanonu jeszcze te teksty, które Kościół katolicki uznał za apokryfy, np. „Pasterz” Hermasa, „Didache” czy list Barnaby.

 

Dzieciństwo Pana: Ewangelia Tomasza

Wśród pism apokryficznych, o których cokolwiek wiemy, dominują „ewangelie” i „dzieje apostolskie”. Niejednokrotnie utwory te są całkowicie ortodoksyjne, jakkolwiek teologia w nich prezentowana ma charakter prymitywny, często niejasny i trudny do interpretacji. Ortodoksyjność nie jest jednak żadną regułą. Apokryfy były chętnie wykorzystywane przez rozmaitych heretyków, którzy swoim fałszywym poglądom chcieli przydać autorytetu, podpisując je imieniem któregoś z apostołów lub nadając im charakter tajemnej wiedzy. Przodowały w tym sekty gnostyckie i manichejskie. Spod ręki gnostyków w II lub w III wyszła tzw. Ewangelia dzieciństwa Pseudo-Tomasza. Jej właściwy tytuł to „Dzieciństwo Pana”. Ten heretycki tekst cieszył się w starożytności ogromnym zainteresowaniem; wielu kopistów starało się nadać mu charakter ortodoksyjny i usuwało miejsca, które wskazywały na gnostyckie pochodzenie. Do dziś jednak pismo to zawiera elementy sprzeczne z ortodoksją, a nawet niemal bluźniercze.

 

Mściwość i potęga

Ewangelia ta przedstawia bowiem Chrystusa jako dziecko o ogromnej mocy, zdolne do takich cudów, jakie Jezus czynił w swoim dorosłym życiu. Według Pseudo-Tomasza Chrystus używał mocy wielokrotnie w sposób po prostu złośliwy. I tak czytamy, że Jezus ulepił z błota ptaszki, które ożyły i odfrunęły w przestworza. Zaraz po tym dość niewinnym epizodzie dowiadujemy się, że dziecko Żyda, który skrytykował tę cudowną igraszkę, na życzenie Jezusa – uschło. „Innym razem Jezus szedł ze swym ojcem i jakieś dziecko biegnąc uderzyło go w ramię. I natychmiast dziecko padło martwe” – czytamy w innym miejscu. Obraz mściwego Zbawiciela jest kompletnie sprzeczny z przekazem prawdziwych Ewangelii. Mimo to tekst był chętnie czytany, bo odpowiadał na – notabene zrozumiałą – ludzką ciekawość szczegółów z życia Pana.

 

Późne apokryfy

Oprócz protoewangelii Jakuba i ewangelii Tomasza do naszych czasów dotarło jeszcze kilka innych tekstów mówiących o narodzinach, bądź dzieciństwie Jezusa. Choć są to utwory średniowieczne, to opierają się na wcześniejszych, często starożytnych tekstach. Jest tak choćby w przypadku arabskiej Ewangelii Dzieciństwa. To arabskie tłumaczenie syryjskiego Życia Maryi, powstałego ok. V wieku, a czerpiącego z jeszcze starszych tradycji. Niestety, także ten tekst jest skażony herezją. Syryjski pierwowzór powstał bowiem w kręgach nestorianów; w dodatku w arabskiej Ewangelii dzieciństwa widzimy wiele odniesień do omawianej gnostyckiej Ewangelii Tomasza, choć passusy o okrucieństwie Jezusa zostały usunięte bądź złagodzone. Ciekawe, że tekst wykorzystuje historię narodzin Pana do otwartej polemiki z islamem, wskazując, że w Betlejem narodził się prawdziwy Bóg, a nie jakiś bożek, jak chciała niekiedy rozumieć doktrynę chrześcijańską nowa religia Arabów.

 

Hucpa „Gazety Wyborczej” – Ewangelia Judasza

Apokryfy są dzisiaj chętnie wykorzystywane przez przeciwników Kościoła do podważania Tradycji. Często słyszy się o rzekomo tajemnych i starożytnych prawdach zawartych w ewangeliach, które Kościół odrzucił, bo być może nie dość odpowiadały jego materialnym potrzebom. Dobrym przykładem takiej działalności jest niebywała wręcz hucpa, jaką zorganizowała w 2006 roku Gazeta Wyborcza. W tym czasie został odkryty koptyjski tekst tzw. Ewangelii Judasza. Apokryf ten został spisany w kręgach gnostyckich i przez wczesny Kościół jasno odrzucony jako heretycki. Manuskrypt z tłumaczeniem na koptyjski pochodzi z ok. połowy III wieku. Mówiąc pokrótce, w „Ewangelii” czytamy, że Judasz nie był wcale zdrajcą, ale wydanie Jezusa stanowiło część boskiego planu. „GW” opublikowała artykuł, w którym pisała o odkryciu jako o prawdziwej rewelacji. „Egipski manuskrypt przewraca do góry nogami prawdy zawarte w kanonicznych ewangeliach” – pisano. Ta oczywista nieprawda nie była w dodatku niczym poparta, bo „GW” dopiero zapowiadała publikację tłumaczenia angielskiego przekładu tekstu, który ukazał się w „Dużym Formacie” – by mocniej uderzyć w wierzących, tuż po Wielkiej Nocy. Tekst ten, będący de facto wyłącznie pomnikiem spekulacji gnostyckich heretyków, „GW” przedstawiała jako możliwy wariant prawdy historycznej, być może nawet bardziej prawdopodobny od przekazu prawdziwych Ewangelii.

 

Fantazja, ale nie Słowo Boże

Apokryfy nowotestamentalne są niewątpliwie niezwykle wręcz ciekawym źródłem dla poznania religijności czasów, w których powstawały. Nie można jednak w żadnym wypadku korzystać z nich, by poznać dzieje Chrystusa i Jego uczniów lub innych wielkich postaci chrześcijaństwa. Apokryfy, zazwyczaj późne, często o prymitywnej, jeśli nie heretyckiej teologii, zostały bardzo szybko rozpoznane przez Kościół katolicki jako w najlepszym razie pobożne fantazje, ale nigdy – prawdziwe Słowo Boże. Jako takie starają się je przedstawić wyłącznie ci, dla których zbawienie ludzkości i dobro Kościoła nie mają większego znaczenia.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij