10 stycznia 2014

Arcybiskup Sheen – apostoł żywej wiary

(By Fred Palumbo, World Telegram staff photographer [Public domain], via Wikimedia Commons)

O historii życia Sługi Bożego arcybiskupa Fultona Sheena, jego powołaniu, formacji, programie duszpasterskim i spojrzeniu na Polskę w rozmowie z PCh24.pl mówi Izabella Parowicz, tłumaczka pracy „Wstęp do religii” autorstwa arcybiskupa, która niedługo pojawi się na polskim rynku wydawniczym.

Kiedy poznała Pani postać Sługi Bożego abp. Fultona Sheena? Czym on Panią ujął?


Wesprzyj nas już teraz!

Pierwszy raz przeczytałam o nim w 2009 r. na blogu „Kronika Novus Ordo”. Redaktor bloga zamieścił – za co jestem mu bardzo wdzięczna – obszerną notatkę poświęconą arcybiskupowi Sheenowi. Jego postać tak mnie zafrapowała, że niemal od razu zamówiłam kilka książek jego autorstwa, aby móc bliżej zapoznać się z jego twórczością.

 

Na pierwszy ogień poszły wybrane w sumie przypadkowo książki „Life is Worth Living” – „Życie warte jest przeżycia” – zbiór transkrypcji programów telewizyjnych Arcybiskupa oraz „Way to Happiness” – „Droga do szczęścia”. Byłam zafascynowana tą lekturą traktującą o ziemskich, ludzkich problemach postrzeganych przez pryzmat Nieba i Zbawienia, a gdy przeczytałam dodatkowo jego autobiografię, pt. „Treasure in Clay” – „Skarb w glinie”, wiedziałam, że znalazłam w tym niezwykłym, świątobliwym biskupie duchowego przewodnika na całe życie.

 

Arcybiskup Sheen pozostaje w Polsce osobą szerzej nieznaną. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych jego audycje radiowe słuchane były przez setki tysięcy osób, abp Sheen doprowadził wielu Amerykanów do wiary i Kościoła. Jaki był program jego działalności duszpasterskiej?


Arcybiskup Sheen był człowiekiem niezwykle inteligentnym i utalentowanym. Miał ogromne predyspozycje do kariery naukowej, był również świetnym oratorem i kaznodzieją, gromadzącym wokół siebie niezliczone rzesze słuchaczy spoza świata nauki. W pewnym momencie musiał podjąć trudną decyzję – czy pozostać na uczelni, czy zrezygnować z kariery akademickiej na rzecz ewangelizowania mas. Wybrał to drugie, za co wszyscy możemy być mu wdzięczni.

Dzięki swoim audycjom radiowym, programom telewizyjnym, działalności publicystycznej, niezliczonym kazaniom i wykładom głoszonym na całym świecie oraz niestrudzonej działalności katechetycznej przywiódł on do Wiary katolickiej dziesiątki, a nawet – jak twierdzą współcześni amerykańscy biskupi – setki tysięcy osób.

 

Jego program działalności duszpasterskiej był prosty i można powiedzieć, że mieścił się w dwóch zasadach. Pierwsza brzmiała: „Nauczaj tego, czym żyjesz” – Fulton J. Sheen był tak wiarygodnym świadkiem Chrystusa, tak dalece był Mu oddany, że każdy, kto się z nim zetknął, chciał mieć jego wiarę i często o nią prosił. Drugą wyznawaną przez arcybiskupa Sheena zasadę można by przypomnieć wielu współczesnym kaznodziejom. Brzmiała ona: „Jedynym sposobem na pozyskanie słuchaczy jest mówienie ludziom o życiu i śmierci Chrystusa. Każde inne podejście jest marnotrawstwem”.

 

W jakim środowisku wzrastał abp Sheen? Jaką odebrał formację? Kto był jego źródłem inspiracji?


Choć arcybiskup Sheen miał korzenie irlandzkie  – zatem katolickie – jego dziadek po mieczu porzucił Wiarę przybywszy do Stanów Zjednoczonych. Ojciec arcybiskupa, Newton Sheen, całą swoją młodość spędził z dala od Kościoła. Nawrócił się dopiero pod wpływem matki Sługi Bożego, Delii Fulton, żarliwej irlandzkiej katoliczki, która była jego drugą żoną. Przyszły arcybiskup na chrzcie otrzymał imiona Peter John. Ponieważ w dzieciństwie wychowywany był przez dziadków po kądzieli, wołano na niego „dzieciak od Fultonów”. Stąd wzięło się jego przybrane imię, którego używał przez całe życie.

 

Rodzice arcybiskupa w latach jego wczesnego dzieciństwa prowadzili sklep z artykułami żelaznymi w El Paso w stanie Illinois. Gdy sklep został zniszczony przez pożar przenieśli się na farmę, na której ciężko pracowali przez całe życie. Wszyscy czterej synowie państwa Sheenów – z których najstarszy, Fulton, najmniej nadawał się do pracy fizycznej, do czego zresztą sam się przyznawał – odebrali bardzo katolickie wychowanie.

Codzienny rytm dnia wyznaczała wspólna modlitwa, odmawianie różańca, czytanie Pisma Świętego i regularne uczęszczanie do kościoła. Rodzice zapewnili ponadto swoim synom solidne wykształcenie – najstarszy został kapłanem, profesorem uniwersyteckim, biskupem, a kolejni trzej pracowali jako lekarz, prawnik i dyrektor dużej firmy.

 

Fulton Sheen wspominał, że pragnienie kapłaństwa (oraz – co ciekawe – episkopatu) dojrzewało w nim od najmłodszych lat. Był celującym uczniem i wybitnym studentem. Jego kolejni wychowawcy, wykładowcy i profesorowie z amerykańskich szkół, do których uczęszczał (Instytut Spaldinga w Peorii, Illinois; College Św. Viatora w Bourbonnais, Illinois; Seminarium Św. Pawła w Minnesocie, Katolicki Uniwersytet Ameryki w Waszyngtonie), szybko dostrzegali jego potencjał i zachęcali do kontynuowania edukacji. Została ona uwieńczona doktoratem z filozofii zdobytym na Uniwersytecie w Louvain w Belgii oraz doktoratem ze Świętej Teologii zdobytym na papieskim uniwersytecie Angelicum w Rzymie.

 

Gdy wrócił do Stanów przełożeni chcieli przetestować cnotę posłuszeństwa młodego, ambitnego kapłana, który otrzymał w międzyczasie wiele ofert pracy na prestiżowych uniwersytetach. Posłali go do pracy w trudnej parafii Św. Patryka w Peorii, zamieszkałej przez irlandzkich robotników, którzy w większości dawno zarzucili praktyki religijne. Fulton Sheen podporządkował się temu poleceniu bez słowa i gorliwie pełnił posługę wikarego, przyprowadzając wielu swoich krnąbrnych parafian z powrotem na łono Kościoła. Po ośmiu miesiącach tej doskonale zdanej próby przełożeni zdecydowali, że przyszedł czas, aby ks. Sheen podjął pracę wykładowcy uniwersyteckiego.

 

Literackim źródłem inspiracji arcybiskupa Sheena była m. in. twórczość G.K. Chestertona, C.S. Lewisa, Hilairego Belloca. Muszę powiedzieć, że byłam zachwycona tym odkryciem, są to też moi ulubieni autorzy.

Arcybiskup Sheen pozostawił po sobie bogatą spuściznę pisarską i dziennikarską. Jakim tematom najczęściej poświęcał uwagę?


Absolutnie najważniejsza dla arcybiskupa Sheena była Maryja; Jej dedykował każdą swoją książkę, mawiał o Niej: „Kobieta, którą kocham”. Napisał o Niej przepiękną książkę zatytułowaną „The World’s First Love” – „Pierwsza miłość świata”. Osobną książkę poświęcił życiu Jezusa Chrystusa. Poza tym pisał właściwie o wszystkich ważnych kwestiach: o sakramentach, o Mszy Świętej, kapłaństwie, małżeństwie, o Kościele. Nie stronił od tematów politycznych i społecznych; zabierał głos w obronie życia.

 

Stosunkowo niewiele napisał o misjach świętych, które (jak sam twierdził) były głównym przedmiotem jego zainteresowania i dla których – jako wieloletni narodowy dyrektor Towarzystwa Krzewienia Wiary – zdziałał niezwykle wiele. Był niezwykle skutecznym fundraiserem, zwracając uwagę świata na konieczność nieustannego podejmowania wyrzeczeń i modlitwy, aby móc jak najwięcej dusz doprowadzić do Chrystusa.

 

Na czym polegał fenomen jego popularności?


Jeden z amerykańskich hierarchów powiedział, że gdy arcybiskup Sheen zabierał głos, miało się wrażenie, że przemawia jeden z Apostołów. A jeśli przegapiliśmy pierwszych dwunastu, powinniśmy słuchać Sheena, gdyż będzie miał on podobny wpływ na nasze życie. Bez wątpienia arcybiskup Sheen zrobił najlepszy możliwy użytek z darów, którymi obdarzył go Pan Bóg: ze swojego intelektu, doskonałej pamięci i wspomnianego już talentu oratorskiego.

W dniu swoich święceń kapłańskich złożył ślub, iż każdego dnia praktykować będzie Świętą Godzinę – godzinę adoracji Najświętszego Sakramentu. Przyrzeczenia tego wiernie dochował dosłownie aż do końca życia – zmarł przed Najświętszym Sakramentem. Wszystkie jego teksty pisane były w obecności Najświętszego Sakramentu, nie ulega więc wątpliwości, że powstawały z Bożej inspiracji.

 

Arcybiskup emanował autentycznością, charyzmą, poczuciem humoru, przez co ludzie do niego lgnęli, a on znajdował czas dla wszystkich. Zarazem biła od niego dostojność Księcia Kościoła – kochał Kościół, kochał Pana Boga, był bardzo ortodoksyjny w swoich wypowiedziach, poruszał tematy częstokroć bardzo trudne, niepopularne lub – z dzisiejszego punktu widzenia – politycznie niepoprawne. Pokazywał grzesznikom, na czym polega ich grzech i że istnieje wobec niego realna alternatywa prowadząca do zbawienia. Pokazywał że przemiana duchowa jest czymś wykonalnym – miał szczególny dar doprowadzania nawet najbardziej zatwardziałych grzeszników do konfesjonału.

 

Nie spotkałam się z żadnym sformułowaniem arcybiskupa Sheena, które mogłabym określić mianem banału lub „głodnych kawałków”. Z pewnością wszyscy współcześni kapłani, którzy doświadczają kryzysu duszpasterskiego i zastanawiają się jak sprowadzić zagubione owieczki na drogę wiary, mogą wręcz garściami czerpać ze spuścizny arcybiskupa i przejmować jego sprawdzone, a zarazem merytorycznie w pełni ortodoksyjne, pomysły  bez nadmiernej fraternizacji, bez prób przypodobania się wiernym ani kokietowania ich nadmierną „światowością”. Kiedyś, przyrównując siebie do papieża,  Piotra – Skały, nazwał siebie kamyczkiem; był po prostu wiernym przedstawicielem Chrystusa i Kościoła na powierzonym sobie odcinku pracy. Lektura tekstów arcybiskupa Sheena zaskakuje swoją ponadczasowością – problemy, które opisywał w latach 30-tych, 40-tych lub 50-tych XX wieku są często tymi samymi problemami, które trapią współczesny świat i współczesnego człowieka, choć często w jeszcze większej skali.

 

W 1948 roku arcybiskup wydał pracę pt. „Communism and the Conscience of the West”. Jak abp Sheen postrzegał komunizm, losy Polski i Europy Środkowej?


Arcybiskup Sheen był zagorzałym, przenikliwym antykomunistą i wielokrotnie zabierał publicznie głos przestrzegając łatwowierne amerykańskie społeczeństwo przed zwodniczością i kłamliwością systemu komunistycznego. Nic dziwnego, że przez Sowietów postrzegany był jako jeden z głównych wrogów i niejednokrotnie otrzymywał od nich pogróżki. Należy jednak dodać, że nie stronił od kontaktów z członkami partii komunistycznej i przynajmniej kilku z nich udało mu się doprowadzić do Chrystusa.

 

Co do Polski, kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej, w jednym ze swoich programów radiowych powiedział: „Piłat i Herod byli wrogami; stali się przyjaciółmi dopiero nad krwawiącym Ciałem Chrystusa. Podobnie pewnego dnia nazizm i komunizm, które obecnie są wrogami, zostaną przyjaciółmi nad krwawiącym ciałem Polski”. Jak wiemy, nie trzeba było długo czekać na ziszczenie się tych słów. Pilnie śledząc rozwój wydarzeń w Europie i spodziewając się uległej postawy Aliantów wobec Stalina, już w październiku 1943r., jeszcze przed konferencją w Teheranie, Fulton Sheen proroczo pytał: „Czy będzie to kolejny układ monachijski? Kolejny appeasement? Czy ceną tego appeasementu będzie rzucenie Rosji ochłapu w postaci krajów bałtyckich, Łotwy, Finlandii i połowy Polski?”.

 

Fulton Sheen szczególnie martwił się o katolicką Polskę i wskazywał, że jej przyszłość będzie najważniejszym sprawdzianem tego, czy powojenne ustalenia okażą się sukcesem, czy też porażką. W styczniu 1944r. pisał: „Współczesna historia Polski to historia ukrzyżowania między dwoma łotrami: nazizmem i komunizmem. Nic nie przytrafi się światu, dopóki nie przytrafi się to Polsce”. Oto inne, znaczące słowa abpa Sheena poświęcone naszemu krajowi: Polska jest zwierciadłem sytuacji na świecie, jest ona węzłem polityki europejskiej, kluczem do tego, czy w następnym stuleciu będzie panowała na świecie sprawiedliwość, czy przemoc.

 

Dwa lata wcześniej wydał „Wstęp do religii”, które wkrótce ukaże się w języku polskim. Jaki zamysł towarzyszył tej pracy? Do kogo jest ona skierowana?


We wstępie tej książki arcybiskup pisze następujące, zapadające głęboko w serce słowa: „Jeśli chcesz poznać Boga, jest na to tylko jeden sposób: upadnij na kolana”. „Wstęp do religii” był pomyślany jako podręcznik dla konwertytów, których arcybiskup Sheen osobiście i regularnie nauczał, podróżując w tym celu co tydzień z Nowego Jorku do Waszyngtonu. Przekazuje w niej najbardziej podstawowe prawdy Wiary katolickiej podparte bardzo spójnym logicznym wywodem skierowanym do osób, które nigdy nie spotkały Chrystusa lub były do Niego z jakichkolwiek powodów uprzedzone. Jest to jednocześnie fantastyczna, frapująca lektura dla katolików, gdyż pomaga ona uporządkować naszą wiarę i wiedzę o niej. Bez wątpienia jest to jedna z najbardziej zachwycających książek arcybiskupa Sheena.

 

Jakim kłopotom należało stawić czoła przygotowując polskie tłumaczenie?


Arcybiskup Sheen często bawił się językiem angielskim i używał gier słownych nie zawsze dających się łatwo przetłumaczyć na język polski. Czasami musiałam się zmierzyć ze sformułowaniem, którego sens był dla mnie całkowicie zrozumiały, ale które traciło swoją siłę lub urodę po przetłumaczeniu go na język polski. Zarazem trzeba podkreślić, że Arcybiskup wyrażał się zawsze prosto i klarownie; pisał z myślą o swoich czytelnikach i zależało mu na tym, aby nie mieli oni kłopotów ze zrozumieniem jego wypowiedzi.

 

Czy to część większego projektu? Można liczyć na udostępnienie polskiemu czytelnikowi kolejnych prac arcybiskupa?


Mam ogromną nadzieję, że to dopiero początek. Powinnam w tym miejscu wyjaśnić, jak się to wszystko zaczęło. W 2011 r. mój wujek zachorował na bardzo złośliwy rodzaj raka migdałków. Zawarłam wówczas z Sługą Bożym Fultonem Sheenem pewną „umowę”. Powiedziałam mu: „Będę się modlić za twoim wstawiennictwem przez 30 dni o łaskę całkowitego uzdrowienia dla wujka. Jeśli wyprosisz mi tę łaskę – spróbuję cię spopularyzować w Polsce”. Modliłam się zatem przez 30 dni słowami modlitwy znalezionej na stronie amerykańskiej Fundacji Arcybiskupa Sheena. Nikomu nie wspominałam o swoim postanowieniu, a ostatnie dni z owych trzydziestu spędziłam w Brukseli.

 

Ostatniego dnia ów wujek zadzwonił – nie wiem, dlaczego właśnie do mnie, do Brukseli – aby powiedzieć mi, jako pierwszej osobie z dalszej rodziny, że właśnie był na badaniach kontrolnych w Bydgoszczy które wykazały brak komórek rakowych w organizmie. Nie wiem, czy lekarze zgodziliby się ze stwierdzeniem, że był to cud z medycznego punktu widzenia, w każdym razie dla mnie, dla naszej rodziny był i jest to ogromny cud, o którym zawiadomiłam też postulatorów procesu beatyfikacyjnego arcybiskupa Sheena.

 

Minęło kilka lat, a wujek, dzięki Bogu, wciąż czuje się dobrze i jest zdrowy. Arcybiskup Sheen dotrzymał (i wciąż dotrzymuje) swojej strony „umowy”, którą z nim zawarłam, zatem i ja próbuję się wywiązywać ze swojej obietnicy. Tak powstały moje skromne vota wdzięczności – polski profil arcybiskupa Sheena na Facebooku, który przez dwa lata polubiło ponad 3500 osób, powstał również blog, na którym w ramach możliwości czasowych staram się zamieszczać tłumaczenia dłuższych tekstów arcybiskupa. Przetłumaczyłam na razie dwie katechezy telewizyjne (o Mszy Świętej i o pokusie) oraz książkę „Wstęp do Religii”. Jeśli Pan Bóg pozwoli, z radością będę tłumaczyć kolejne teksty, w tym następne książki. Oczywiście bardzo bym się cieszyła, gdyby inne osoby zechciały włączyć się w ten projekt.

Dziękuję za rozmowę.


Rozmawiał Mateusz Ziomber.


 

Polskie tłumaczenia książki „Preface to Religion” arcybiskupa Fultona Sheena wydane zostanie staraniem Fundacji św. Grzegorza Wielkiego w Krakowie. Szczegółowe informacje odnaleźć można na stronie grzegorzwielki.pl.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij