Atak Sowietów na Polskę latem 1920 roku często określany jest mianem bolszewickiej nawały. Same działania „czerwonych” przedstawia się jako ambitny plan podboju całego świata. Chociaż zajęcie Polski miało być preludium do rozplenienia komunizmu na całym świecie to wkroczenie wojsk bolszewickich na ziemie Rzeczypospolitej trudno nazwać szczególnie spektakularnym wydarzeniem.
Bolszewicy wprowadzali swoje rozwiązania ustrojowe na bieżąco. Komunizm miał być „tu i teraz”. Nie czekali na „wyzwolenie” proletariatu w Berlinie, Pekinie czy Nowym Jorku. Terror jako nieodłączna część każdej formy marksizmu pojawiał się od razu po wkroczeniu żołnierzy Armii Czerwonej na Kresy, a potem do centralnej Polski.
Budowa socjalizmu na naszych ziemiach interesowała przede wszystkim komunistów polskiego pochodzenia. Nie był to jednak przejaw patriotyzmu a kwestia ambicji. Tutejszy ruch socjalistyczny miał tradycje nie mniej bogate niż ten rosyjski. Nasi rodacy reprezentujący część ruchu robotniczego odcinającą się od jakiegokolwiek przywiązania narodowego nie chcieli być wyłącznie pokornymi administratorami zajętych ziem, popychadłami Sowietów. Na szczęście, nie mieli jednak szans realizować własnej wizji socjalizmu, nieco odmiennej od tej rosyjskiej. Można o nich powiedzieć nawet, mówiąc językiem Lenina, że komuniści polskiego pochodzenia cierpieli na dziecięcą chorobę lewicowości. Ich własne plany zderzyły się jednak z ambicjami. Brakowało im społecznego oparcia. Zresztą z myślą o nich Moskwa zaplanowała wyłącznie Polskę ograniczoną do obszaru etnograficznego. Na Kresach panowały odmienne zasady administracyjne.
Wesprzyj nas już teraz!
Chociaż Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski już od początku był posłusznym narzędziem polityki Kremla, to panująca wśród jego polityków chęć zachowania niezależności miała nie tylko osobiste powody. Ofensywa Piłsudskiego, która zaowocowała zdobyciem Kijowa, była w dłuższej perspektywie sukcesem wątpliwym. Bolszewicy nie ponieśli poważniejszych strat, a działania polskich wojsk wywołały patriotyczną euforię w Rosji. Nastroje narodowe w Sowietach rozgorzały do tego stopnia, że władze nie wiedziały co zrobić z tym „problemem”. Do Armii Czerwonej dołączały tysiące osób motywowanych chęcią obrony ojczyzny, a do bolszewików przystawali antykomunistycznie nastawieni dotąd oficerowie. Fala wielkoruskiego szowinizmu przerażała internacjonalnych do szpiku kości polskich komunistów. Dodatkowym powodem do obaw były działania administracyjne lokalnych komitetów, zakładanych przez Sowietów na Kresach. Ustanawiały one dwa języki urzędowe. Nie było jednak wśród nich polskiego, a rosyjski i jidysz.
Bolszewickie porządki
Prawdziwe oblicze bolszewizmu w całej okazałości poznała między innymi ludność Tarnopola. Miasto było pod zarządem GalRewKomu, czyli Galicyjskiego Komitetu Rewolucyjnego. Nawet wyrażający niekiedy sympatię do lewicy miejscowi Żydzi szybko zmieniali zdanie po kontakcie z tą rzekomą awangardą ludzkości.
Część mieszkańców od razu została wyrzucona ze swoich mieszkań. Było to jednak zgodne z ideologią komunistyczną. Nowi lokatorzy bez skrupułów grabili nawet swoje tymczasowe domostwa. Sprzeciw karano śmiercią, a na budynku CzeKa [Czerezwyczajnej Komisii – Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją, Spekulacją i Nadużyciami Władzy] namalowano oko i ucho symbolizujące wszechwiedzę policji politycznej. Ofiary egzekucji były zmuszane do samodzielnego kopania własnych grobów. Co ciekawe, sowieccy okupanci ogołocili w Tarnopolu kościół katolicki, ale cerkiew pozostawili nietkniętą. Życie społeczne i towarzyskie przestało istnieć, przerażeni ludzie ukrywali się w domach.
Na okupowanych terenach kresowych sowiecka władza upaństwowiła dzieci, które otrzymały bolszewickich opiekunów. Centralnie sterowała także sektorem spożywczym. Aparat administracyjny wprowadził kartki na żywność i zarządził państwowy monopol na towary pierwszej potrzeby. Zorganizowano zbiorowe żywienie i walkę ze „spekulantami”.
Bolszewicy mogli początkowo liczyć jeśli nie na przychylność, to chociaż na neutralność ludności białoruskiej. Wrogiem byli dla nich „polskie pany” – czyli miejscowi posiadacze ziemscy naszej narodowości. Jednak swoimi działaniami „czerwoni” szybko zrazili Białorusinów i polską biedotę sceptyczną wobec resztek feudalnego porządku. W miejscowych uderzali sowiecką polityką gospodarczą, rekwirowaniem żywności, nawet jeszcze niedojrzałych płodów rolnych. Najbardziej obrzydliwe były jednak zakrojone na szeroką skalę gwałty popełniane na ludności chrześcijańskiej i żydowskiej. Krasnoarmiejcy określali je jednak szyderczo jako zaszczyt dla miejscowych kobiet.
Tereny między Bugiem na wschodzie, Prusami na północy a linią frontu na zachodzie i południu były obszarem działalności Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski, znanego pod typowo rosyjskim skrótem Polrewkom. Na czele jego czele stał Julian Marchlewski, jednak najwyżej postawionym w hierarchii członkiem był Feliks Dzierżyński, twórca sowieckiej policji politycznej. Prace tego organu nie trwały długo, zdążył on jednak stworzyć fundamenty swojego programu.
Celem Polrewkomu było obalenie rządu RP, nazwanego w manifeście „burżuazyjno-szlacheckim”. W tekście dominowały wątki typowo komunistyczne, takie jak zagarnięcie własności prywatnej czy poszanowanie wolności wyłącznie osób sprzyjających nowej władzy. Stawiano na nacjonalizację przemysłu oraz odbieranie właścicielom majątków. Obowiązywać miał model gospodarki centralnie planowanej.
Co ciekawe, komitet pracował w komfortowych warunkach – w białostockim pałacu Branickich. Na okupowanych terenach dokonał m.in. reformy administracyjnej, ustanawiając charakterystyczne dla Rosji obwody w miejsce tradycyjnie polskich województw. Polrewkom ustanowił język polski jako urzędowy na ziemiach na zachód od Bugu.
Stu za jednego
Antyklerykalnym narzędziem niezrealizowanego na szczęście programu była „deklaracja o wolności sumienia”. Innym przeszczepionym z sowieckiej Rosji pomysłem okazała się polska Armia Czerwona. Jednak entuzjazm do niej nie mógł budzić radości bolszewików – w ciągu dwóch tygodni do formacji zgłosiło się zaledwie… 175 osób.
Władza Polrewkomu to jednak nie tylko reforma rolna, nacjonalizacja przemysłu, rekrutacja do rzekomo polskiej armii i antyklerykalizm. To także fizyczna eliminacja osób o poglądach antykomunistycznych lub pochodzeniu niezgodnym z socjalistyczną wizją świata.
Norman Davies w książce „Orzeł biały i czerwona gwiazda” podaje, że Lenin planował wydanie rozkazu o rozstrzeliwaniu stu Polaków za każdego zabitego przez Rzeczpospolitą komunistę. Doskonale świadczy to o skali przemocy stosowanej przez bolszewików na zajętych terenach. Dowódca 1. Armii Konnej, Semion Budionny słynął z zakopywania ludzi żywcem i dobijania rannych.
Oprócz tego, że nowa, socjalistyczna władza odbierała majątki ziemskie posiadaczom, Armia Czerwona dokonywała przymusowych rekwizycji kontyngentów żywnościowych, czym istotnie zubożała chłopów. Ucisk dotknął także kolejną grupę, którą komunizm uważał za szczególnie ważną – robotników. Pod rządami Polrewkomu represje dotknęły wszystkich partii robotniczych, ale nie tylko. Niepokornych Polaków-katolików oraz inne osoby oponujące przeciwko nowemu porządkowi społeczno-ekonomicznemu sądziły zorganizowane w pośpiechu trybunały.
Ponieważ okupowane przez bolszewików latem 1920 roku ziemie były obszarem słabo uprzemysłowionym, istotne zagadnienie stanowiła kwestia rolnictwa i własności ziemi. Sowietom zależało na poparciu ludności chłopskiej. I tym razem tutejsi komuniści okazali się gorliwsi od swoich sowieckich towarzyszy. Skonfiskowanej ziemi nie rozparcelowali między włościan gdyż uważali, że będzie to utrudnieniem dla planowanej w przyszłości kolektywizacji. Lenin jednak wiedział, że tymczasowe przekazanie chłopom ziemi zwiększy zaufanie do bolszewików, co w kontekście wojny okaże się korzystne. Jednak, na szczęście dla wolnej Rzeczypospolitej, polskojęzyczni komuniści postanowili trwać przy ortodoksji. Lenin był na nich wściekły.
Rozbójnicy i bluźniercy
Gospodarczą formą represji było także drukowanie pieniędzy na miejscu. Niektóre bolszewickie oddziały woziły ze sobą sprzęt poligraficzny. Takimi zadrukowanymi papierami płacono chłopom za żywność czy inne potrzebne dobra, o ile jakoś komunista chciał udawać przyzwoitego i nie kraść. Mimo starań do sowietów przylgnęło określenie „koniokrady”.
Największe zagrożenie ze strony bolszewików, zarówno na Kresach jak również w centralnej Polsce dotyczyło ziemian i duchowieństwa, którzy zareagowali na odezwę kardynała Kakowskiego i pozostali na miejscu. O ile ziemianie próbowali się ukryć to księża pozostawali przy swoich wiernych. Przedstawiciele obu tych grup byli aresztowani lub od razu mordowani. Do bolszewickiej niewoli trafił nawet sejneński biskup pomocniczy Romuald Jałbrzykowski. Dwory palono i rozkradano ich majętności. Podobny los spotykał kościoły czy zabudowania parafialne. Z szat liturgicznych bolszewicy robili sobie ubrania. Niszczyli księgi, zjadali konsekrowane Hostie, napełniali swoje bezbożne brzuchy winem mszalnym. Deptali krzyże, figury świętych i kielichy liturgiczne. Dzięki Bogu Polacy zdołali szybko przegnać „czerwoną” hołotę z dala od swojej ziemi.
Polrewkom już 20 sierpnia uciekał swoim pancernym pociągiem z Białegostoku i wkrótce zakończył działalność. W ciągu nieco ponad dwóch tygodni swojej aktywności zdążył zapisać się jako wierny Sowietom organ nadzorujący terror przeciwko miejscowej ludności. Jedynym aktem nielojalności, jednak nielojalności motywowanej lewicowymi przesłankami, była kwestia agrarna.
Zjawiskiem podobnym do Polrewkomu na południu Rzeczypospolitej był Galrewkom – komitet galicyjski. Jego twórcy, podobnie jak ojcowie Polrewkomu, chcieli być twórcami niezależnego organizmu – Galicyjskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, niezależnej od Polski, Rosji czy Ukrainy.
Niestabilność społeczno-polityczna połączona z terrorem funkcjonującym na terenach administrowanych przez te oba ciała była lokalną odmianą podobnego procesu zachodzącego w Rosji. Tam sami bolszewicy uczyli się dopiero komunizmu i nie wiedzieli jak powinien on wyglądać. Wiedzieli jedno – system taki musi być krwawy.
Bezwzględna likwidacja wrogów politycznych, realnych i wyimaginowanych, miała zapewnić władzę przywiezionemu ze wschodu „rządowi”. Nie potrafiła przekonać Polaków do socjalizmu. Niewykluczone, że gdyby tutejsi bolszewicy władający Polrewkomem lepiej traktowali ludność okupowanych terenów to losy wojny polsko-bolszewickiej potoczyłyby się inaczej. Rewolucjoniści nie potrafili jednak ukryć swojej pogardy dla polskości, katolicyzmu i własności.
Michał Wałach