Radykalne rezolucje przyjmowane w Parlamencie Europejskim legitymizują ekstremistyczne poglądy jako coś akceptowanego na europejskich i światowych salonach politycznych. Największe barbaryzmy cywilizacyjne mogą w ten sposób zyskać wizerunek postępowych projektów żywo dyskutowanych na forach międzynarodowych – zauważa dr hab. Aleksander Stępkowski, prezes centrum Prawnego „Ordo Iuris”.
Co Unia Europejska może nam nakazać? W jaki sposób przez dziesięć lat naszej przynależności do UE zmienił się zakres oddziaływania prawa europejskiego na prawo polskie?
Wesprzyj nas już teraz!
Paradoksalnie, prawo europejskie (wówczas jeszcze prawo wspólnotowe) najbardziej wpłynęło na kształt prawa polskiego w okresie przedakcesyjnym, kiedy to musieliśmy dostosować nasz porządek prawny do standardów wspólnotowych. Grubo ponad 80 procent prawa ma obecnie kształt zdeterminowany regulacjami europejskimi. Przede wszystkim w ciągu dziesięciu lat naszej przynależności do Unii ona sama doznała zasadniczych przeobrażeń, uzyskując autonomiczną osobowość prawną. To zmienia istotnie relacje między państwami a Unią, jednak samo w sobie jeszcze nie tworzy nowych zobowiązań prawnych. Parlamenty krajowe teoretycznie zyskują nawet lepszą pozycję przy tworzeniu norm unijnych, gdyż do tej pory jedyne kompetencje w tej mierze posiadały rządy.
Jaką siłę oddziaływania na polskie prawo mają rozmaite rezolucje uchwalane przez Parlament Europejski, zwłaszcza w kwestiach światopoglądowych?
Wśród decyzji podejmowanych przez Parlament Europejski mamy takie, które stanowią jego wkład w działalność prawodawczą Unii i które potem mają charakter wiążący, oraz takie, które dają jedynie wyraz opinii Parlamentu w określonej sprawie. Te pierwsze są ograniczone zakresem kompetencji Unii i dotyczą głównie szeroko pojętych kwestii gospodarczych lub socjalnych. Te drugie natomiast stanowią wyraz politycznej woli Parlamentu. Mogą stanowić dla Komisji przyczynek do podjęcia jakiejś problematyki, jednak nie mają charakteru wiążącego. To właśnie w nich poruszane są kwestie światopoglądowe, i to nierzadko w nadzwyczaj radykalny sposób.
Z jednej strony zatem te pozaprawne (non‑legislative) rezolucje znaczą dla prawnika tyle, co papier, na którym je wydrukowano; z drugiej jednak strony odgrywają niezwykle istotną rolę na wielu płaszczyznach politycznych. W ubiegłym roku temat praw reprodukcyjnych był żywo obecny nie tylko w Parlamencie Europejskim, ale również na forum ONZ. Porażka raportu Estreli w PE poważnie skomplikowała działania lobby aborcyjnego na forum ONZ. Raport ów jednak jest pewnym wyjątkiem – do tej pory lobby temu udawało się forsować swe polityczne plany i w ten sposób wzajemnie wzmacniać swoją pozycję zarówno w Unii, jak i w ONZ.
Rezolucje te, choć nie mają mocy prawnej, mają jednak istotne znaczenie perswazyjne na forum parlamentów krajowych, gdzie często wymieniane są w uzasadnieniach radykalnych projektów legislacyjnych.
I tu właśnie dotykamy bodaj najsilniejszego aspektu oddziaływania tych radykalnych rezolucji. Legitymizują one bowiem ekstremistyczne poglądy jako coś akceptowanego na europejskich i światowych salonach politycznych. Największe barbaryzmy cywilizacyjne mogą w ten sposób zyskać wizerunek postępowych projektów żywo dyskutowanych na forach międzynarodowych. Chodzi zatem o społeczny wizerunek idei, które zamiast cieszyć się zasłużenie najgorszą opinią, zaczynają uchodzić za wyraz troski o przyszłość ludzkości.
Co obowiązujące przepisy prawne mówią o zależności polskiego prawa od przepisów uchwalanych w UE? Czy dostrzega Pan jakiś kierunek zmian w tej materii?
Przystępując do Unii, zgodziliśmy się, że pewnych kwestiach będzie ona miała wyłączne kompetencje prawodawcze. Są to akurat kwestie kluczowe dla współczesnych społeczeństw, na czele z prawem gospodarczym. Ponadto, Unia posiada w niektórych sferach kompetencje prawodawcze równolegle z państwami członkowskimi i tu obowiązuje zasadniczo zasada pomocniczości, przyznająca pierwszeństwo państwom członkowskim, choć niewykluczająca możliwości stanowienia prawa przez Unię w tym obszarze. W pozostałych kwestiach państwa mają wyłączną kompetencję prawodawczą. Unia stanowi normy bezpośrednio obowiązujące na terytorium wszystkich państw członkowskich bądź wydaje dyrektywy, które należy uczynić prawem krajowym na sposób właściwy dla danego państwa.
Ekspansja prawa europejskiego odbywa się jednak coraz częściej w drodze rozstrzygnięć sądów unijnych, które co rusz uznają, że określone regulacje, zasadniczo znajdujące się poza zakresem jakichkolwiek kompetencji prawodawczych Unii, mają wpływ na unijne swobody przepływu osób, usług lub towarów i wówczas państwa członkowskie muszą się liczyć ze stanowiskiem Unii. Innymi słowy, nie znamy dnia ani godziny, kiedy może się okazać, że w najmniej oczekiwanym momencie prawo europejskie upomni się o uwzględnienie swej treści.
Wydaje się, że Komisja Europejska największe nadzieje na ekspansję kompetencji Unii wiąże właśnie z prawotwórstwem sądowym. W ubiegłym roku poddano pod dyskusję rozszerzenie jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej na artykuł drugi Traktatu o Unii Europejskiej, który określa jej podstawy aksjologiczne. Wymienia się tam poszanowanie godności osoby ludzkiej, wolność, demokrację, równość, zasadę państwa prawnego, ale też poszanowanie praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Przyznanie Trybunałowi prawa orzekania w oparciu o tę aksjologię oznacza w gruncie rzeczy rozciągnięcie jego jurysdykcji na wszelkie sfery życia społecznego. Ponieważ postępowanie inicjowałaby Komisja, mogłaby je wszcząć w każdej sytuacji, którą uzna za naruszającą równość lub prawa człowieka albo prawa mniejszości. W ten sposób, poprzez nieznaczne rozszerzenie kompetencji Trybunału Sprawiedliwości UE, Komisja całkowicie podporządkowałaby sobie państwa członkowskie. Jeśli dodamy do tego jeszcze podporządkowanie działań państw członkowskich postanowieniom Karty Praw Podstawowych UE (co również stanowiło element tych postulatów), otrzymamy federalne superpaństwo, w którym wszelkie działania do niedawna państw członkowskich są podporządkowane Komisji.
W jaki sposób zmieniło się pojęcie suwerenności – a może używamy go już w sposób nieuprawniony – w kontekście dostosowania praw krajów członkowskich do europrawa?
Zmieniło się istotnie. Czy de facto zniknęło, trudno jednoznacznie ocenić. Na pewno nie da się suwerenności rozumieć w sposób tradycyjny, czyli jako wyłączną na danym terytorium kompetencję prawodawczą. W filozoficznych konstrukcjach umowy społecznej wyjaśniających naturę państwa nowoczesnego ludzie wyrzekają się swej naturalnej wolności, tworząc suwerena, który nadaje im prawa (wolność obywatelska, będąca substytutem wolności naturalnej). Współcześnie jednak ten nowoczesny model się wyczerpał i wymaga ponowoczesnego rozszerzenia. Wskazywali na to już zresztą filozofowie XVII i XVIII wieku. John Locke tłumaczył, że powstałe w wyniku umowy społecznej państwa są w takiej relacji między sobą, jak ludzie w stanie natury. Kontynuując jego myśl, można stwierdzić, że podobnie jak suwerenne w stanie natury jednostki stworzyły państwo, tak samo suwerenne państwa mogą stworzyć metapaństwo. Umowa społeczna była jednak dla państwa nowoczesnego zaledwie mitem założycielskim, natomiast w Unii Europejskiej jest czymś bardzo dosłownym i obecnie nazywa się Traktatem Konstytucyjnym.
Kontynuując tę analogię, trzeba też jasno powiedzieć, że jednostki – tworząc nowoczesne państwo – same przestały być suwerenne. Obecnie jesteśmy w pewnej fazie przejściowej, kiedy wydaje się, że o wszystkim wciąż decydują państwa członkowskie, gdy w rzeczywistości podlegamy procesowi stopniowego przyzwyczajania się do zupełnie zmienionej sytuacji. Mamy czas na to by, nie rezygnując ze stwierdzenia, iż Rzeczpospolita Polska jest państwem suwerennym, jakoś się pogodzić z faktem, że tej właściwie pojmowanej suwerenności już nie mamy. Oczywiście, zyskaliśmy coś innego, możność wpływania na kształt porządku prawnego kreowany na nowej metanarodowej płaszczyźnie politycznej. Tu jednak potrzebna jest determinacja i poczucie własnej narodowej wartości, by móc skutecznie bronić własnych interesów.
Rozmawiał Łukasz Karpiel