Historie świętych i błogosławionych z różnych krajów bywają bardzo podobne. Tak jest w przypadku bł. Anny Kolesárovej – dziewczyny ze Słowacji, której życie i śmierć przypominają, nawet w szczegółach, losy rodzimej bł. Karoliny Kózkówny. Mimo to jej postać pozostaje w naszym kraju praktycznie nieznana.
Anna Kolesárová urodziła się 14 lipca 1928 roku w Vysokiej nad Uhom – małej wsi w kraju koszyckim na wschodzie Słowacji. Była środkowym dzieckiem Jána Kolesára i Anny Kolesárovej z domu Kušnírovej. Imię dostała po matce. Miała młodszą siostrę Marię i starszego brata Michała. W domu otrzymała bogatą formację religijną i w wieku 10 lat przyjęła pierwszą Komunię świętą oraz bierzmowanie. W tym samym roku zmarła jej bardzo pobożna mama, co pogorszyło sytuację materialną rodziny, a młoda Anna – od tej pory najstarsza kobieta w domu – przejęła rolę gospodyni.
Wesprzyj nas już teraz!
Wielkie obowiązki spadły na młodą dziewczynę – właściwie jeszcze dziecko – w tych bardzo trudnych czasach. Wkrótce zaczęła się II wojna światowa. Brakowało właściwie wszystkiego, a na Słowacji pojawiły się wojska niemieckie, które zmusiły miejscową ludność do ich utrzymywania. Jednak pomimo konieczności łączenia obowiązków szkolnych z zajmowaniem się domem i młodszą siostrą, Anna znajdowała czas na to, aby codziennie odmawiać Różaniec.
W lipcu 1944 roku dziewczyna skończyła 16 lat. Była dokładnie w tym samym wieku, co bł. Karolina Kózkówna w chwili śmierci. Cztery miesiące później, 22 listopada, do Vysokiej nad Uhom wkroczyli Sowieci, tocząc krótkie walki z opóźniającymi ich marsz oddziałami Wehrmachtu. Rodzina Kolesárovów – podobnie jak większość cywilów w strefie przyfrontowej – schroniła się w piwnicy, aby przeczekać ten czas. Gdy po kilkudziesięciu minutach odgłosy bitwy ucichły, a Niemcy zostali wyparci z wioski, Sowieci zaczęli przeszukiwać domy, licząc na łupy. Jeden z żołnierzy, który znalazł Kolesárovów w piwnicy, kazał im przygotować mu posiłek.
Anna ubierała się od jakiegoś czasu na czarno i ukrywała włosy pod chustą. Po okolicy krążyły bowiem wieści o masowych gwałtach dokonywanych przez wkraczających czerwonoarmistów. Dlaczego też kobiety robiły wszystko, aby nie być atrakcyjnymi dla potencjalnych oprawców. Annie to się jednak nie udało, gdyż wyrosła na wyjątkowo piękną dziewczynę. Kiedy sowiecki żołnierz się najadł, kazał jej iść z nim do pokoju. Choć przerażona – odmówiła. Wtedy „wyzwoliciel” zagroził, że ją zabije. Ojciec odważnej dziewicy próbował bezskutecznie protestować. Anna odmówiła po raz drugi. Wtedy czerwonoarmista pozwolił jej tylko pożegnać się z ojcem. Uczynili sobie nawzajem znak krzyża na czole, po czym żołnierz zastrzelił Annę i wyszedł z domu. Historykom nie udało się ustalić tożsamości tego sowieckiego sołdata.
Następnego dnia dziewczynę pochowano w ciszy na miejscowym cmentarzu. Komórka Komunistycznej Partii Czechosłowacji, która przybyła do Vysokiej na wieść o tej niebywałej zbrodni, obawiając się antysowieckiej manifestacji nie pozwoliła na udział kapłana w ceremonii, ani na śpiewanie pieśni. Aparatczycy nie zapobiegli jednak temu, że na procesję przyszły tysiące ludzi z przyległych wsi – i to pomimo tego, że walki w tamtej okolicy jeszcze się nie skończyły, a w czasie pogrzebu słychać było strzały i nawałę artyleryjską. Dopiero dziesięć dni później nad grobem dziewczyny odprawiono skromne nabożeństwo żałobne.
W czasach komunistycznej Czechosłowacji historia Anny Kolesárovej pozostawała – poza jej rodzinnymi stronami – kompletnie nieznana, ale w podziemiu cały czas gromadzono materiały na temat jej męczeństwa. Dopiero w 2004 roku rozpoczął się oficjalny proces beatyfikacyjny. Anna Kolesárová została wyniesiona na ołtarze 1 września 2018 roku w Koszycach na Słowacji. Jej wspomnienie liturgiczne przypada 20 listopada.
Podobieństwo między słowacką a polską męczennicą za czystość jest wręcz niewiarygodne. Obie miały w chwili śmierci 16 lat. Obie pochodziły ze wsi, z ubogich, ale silnych duchem katolickich rodzin. Obie też nie miały łatwego życia, ale pomimo natłoku pracy i różnych trudności codziennie znajdowały czas na modlitwę. Wreszcie, gdy przyszedł czas próby w chwili najazdu na ich rodzinne ziemie przez wojska państwa ze stolicą w Moskwie, kiedy żołnierze jego dzikiej armii, nie szanując ani ludzkiej godności, ani własnego munduru, domagali się wyrazów „wdzięczności” w postaci tego, co kobieta ma najcenniejszego, wolały zginąć niż upaść.
Piękny przykład męczeństwa z historii najnowszej bratniego narodu słowackiego jest szczególnie aktualny w czasach, w których czystość wydaje się być najmniej pożądaną przez świat cechą.
Marcin Więckowski