Jan Dworak musiał przełknąć gorzką pigułkę. Telewizja Trwam, po długich namysłach, jękach i bólach szefa KRRiT, w końcu trafi na multipleks. I tylko natarczywie brzęczy w uszach pytanie: skoro wszystko było tak źle, to dlaczego nagle wszystko jest tak dobrze?
Dworak od kilku miesięcy puszył się i pokazywał ile to ma władzy i jakim jest panem. Naburmuszył się, gdy ktoś zasugerował, że KRRiT powinna zostać skontrolowana przez NIK (skądinąd, byłoby zgodne z prawem, więc fochy Dworaka były w tej kwestii szczególnie absurdalne), opuszczał sejmowe komisje pełen irytacji, wzruszał ramionami, gdy dostawał – liczone w milionach – podpisy apelujące o przyznanie koncesji na nadawanie cyfrowe TV Trwam. Ale koncesji jak dać nie chciał, tak nie dawał.
Wesprzyj nas już teraz!
A tłumaczenie miał pierwszorzędne: założona przez ojca Tadeusza Rydzyka stacja miała być finansowo niezdolna do podźwignięcia wielkiego ciężaru, jakim miała być nowa koncesja. I nie brakowało mu w tych tłumaczeniach sprzymierzeńców. No, bo cóż z tego, że inne stacje, które otrzymywały koncesje były w znacznie gorszej sytuacji finansowej, nie miały ramówek, nie funkcjonowały praktycznie na rynku, a koronnym argumentem, który za nimi przemawiał było to, że należą do holdingu Zjednoczone Przedsiębiorstwo Rozrywkowe. Czyli duży ma zawsze rację, a mały niech się tam tapla we własnej biedzie. I cóż z tego, skoro – jak wiadomo – walka z ojcem Rydzykiem, to dla takiego pana w średnim wieku (i w dodatku nominata platformianych notabli) jak Dworak, to sama przyjemność i polityczne profity.
Po jednej stronie sporu był bowiem facet z nieźle skrojonym garniturem, okularami w eleganckich oprawkach, nieco safandułowatym acz wdzięcznym wyrazie twarzy, a z drugiej diaboliczny wręcz zakonnik, przaśny księżulo, którym każdy szanujący się „młody wykształcony…” straszy po nocach swoje dzieci.
Ojciec Rydzyk od dawna jest bowiem przedstawiany w mainstreamowych mediach jako kardynał Richelieu Kościoła w Polsce. Oczywiście taki Richelieu, jaki straszy w powieści Dumas’a i skrojony odpowiednio na miarę nadwiślańskiego „mohera”. Czyli spiskowiec, pełen jadu, szara eminencja i cynik ciągnący kasę od biednych babć, ale z drugiej strony antysemita i sybaryta w koloratce. Któż lepiej może straszyć wszystkich tych, którzy chcą leczyć swoje kompleksy w wielkim mieście, tych z dyplomem magistra w ręku uzyskanym dzięki cwaniactwu i programowemu nieróbstwu oraz stanowiskiem, które – wtedy jest najlepiej – ma bardzo długą, angielską nazwę.
Zmanipulowany przez salonowe media obraz ojca Rydzyka był więc idealnym przeciwnikiem dla Dworaka, który odprawiał swoje pielgrzymki po mediach i niby merytorycznie uzasadniał dlaczego Trwam nie ma prawa do multipleksu. Zaś spod inteligenckich okularów szef KRRiT figlarnie spoglądał ze szklanego ekranu i zdawał się łypać do widza oczkiem, że cała ta „wieśniacka” telewizja nikomu i na nic nie jest przecież potrzebna, więc i o co się martwić. Za Dworakowym PR-em stał oczywiście wielki jak chiński mur interes polityczny tych, którzy wynieśli go na wysoki stołek i dzięki którym na tym stołku może spokojnie siedzieć. Wszak – nie ukrywajmy – Trwam nie sprzyja miłościwie nam panującym, ale mocno ich kąsa za totalną indolencję.
I pewnie Dworak nadal pogrywałby sobie w kotka i myszkę z ojcem Rydzykiem, gdyby nie fakt, że sprawa Trwam do czerwoności rozgrzała społeczne nastroje. Bo żaden związek i żadna partia polityczna nie zjednoczyły ludzi tak bardzo, jak właśnie sprawa tej katolickiej telewizji. A w czasach, gdy mecenasi Dworaka chyboczą się niepewnie na swoich stolcach, trzeba nastroje uspokajać. A w związku z tym, Towarzyszu Dworak, celem uspokojenia niepewnej sytuacji społecznej, koncesję Trwam dać musicie! I basta!
Wszystkie zagrywki wokół toruńskiej telewizji to obraz nędzy i rozpaczy urzędniczego konformizmu pomieszanego z politycznym interesem. Nieistotne, że Dworak ma co wkładać do garnka dzięki przymusowej narodowej zrzutce, czyli podatkom. On ci jest panem i on ci władał będzie. Władał będzie oczywiście tak, jak silniejszy pan sobie zażyczy. Przyznanie koncesji Trwam to jasny dowód na to, że w pierwszym konkursie na multipleks w grę wchodziły względy polityczne i niechęć do ojca Rydzyka. A tłumaczenia, że pomogły gwarancje finansowe dla TV Trwam ze SKOK? No, zaraz, zaraz, przecież SKOK-i – jak informuje KNF – to piramida finansowa. Jakoś więc wierzyć mi się nie chce, że w ciągu kilku miesięcy toruńska stacja w cudowny sposób podreperowała swoje, podobno będące w kompletnej rozsypce, finanse.
Takie bujdy, to w gabinecie swoich partyjnych protektorów, Panie Dworak…
Krzysztof Gędłek