Dawno już żadna książka napisana przez uczonego nie wytworzyła w salonie takiego poruszenia, jak „Byliśmy głupi” Marcina Króla. O eseju historyka idei pisze się jak o gromie z jasnego nieba. Pytanie tylko, dlaczego główny nurt tak promuje niepopularne przecież tezy Króla? Czyżby szykowała się pierwsza pierestrojka III RP?
W ubiegłym roku pod tytułem „Byliśmy głupi” ukazał się wywiad z Marcinem Królem opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. To w nim po raz pierwszy ów historyk idei zawarł tezy, o których mówiło wówczas całe środowisko stanowiące o sile Trzeciej Rzeczpospolitej. Jedną z głośnych tez Króla było wówczas hasło: „będą nas wieszać, skończymy na latarniach”. Ferment, jaki wywołały te słowa skłonił najwyraźniej wydawnictwo Czerwone i Czarne do opublikowania eseju Króla, w którym miał rozwinąć swoje przypuszczenia. Tak też zrobił – czyżby z pożytkiem dla nowej odsłony III RP?
Wesprzyj nas już teraz!
Błędy i wypaczenia, bez błędów i wypaczeń
Marcin Król popełnił bowiem książkę, w której rozlicza swoje pokolenie z „głupoty” z jaką zbudowało III RP. Ową głupotą okazuje się jednak wyłącznie… brak odpowiedniego poziomu wrażliwości społecznej. Salonowe media podkreślają przy tym, że Król zauważył to, ponieważ od kilku lat mieszka na wsi, gdzie na co dzień styka się z biedą. Czyż nie byłoby jednak naiwnością uznanie, iż obecna wciąż w wielu miejscach Polski bieda stanowi tak istotny czynnik dla salonu, że tak ochoczo promuje książkę Króla? Czy mamy uwierzyć, że wykluczeni z grona beneficjentów transformacji rzeczywiście staną się teraz sumieniem postkomunistycznych elit? Toż to zwykła blaga!
Cóż zatem może kryć się za mainstreamową gorączką piętnującą grzechy ojców założycieli III RP, a więc ludzi, którzy w tych samych mediach przedstawiani są jako świeccy święci, kanonizowanymi oczywiście przez Adama Michnika? Co się takiego wydarzyło, że tezy od lat powtarzane przez liczne prodemokratyczne środowiska zwane prawicowymi, trafiły na łamy gazet, tygodników i portali wiernych legendzie o dogmacie nieomylności III RP? Grupa trzymająca władzę najpewniej rzeczywiście zauważyła tlący się bunt nowych pokoleń, musi więc nań jakoś zareagować. Typowym dla socjalistycznej władzy zachowaniem będzie więc kolejna odmiana referatu Chruszczowa czy pierestrojki – wszak gdy nie można już dłużej jawnie tłamsić przeciwnika, trzeba zadbać o pozory zmiany. I taki wariant może być nam szykowany. Profesor Król – wiedząc o tym lub nie – od roku kładzie ku temu podwaliny.
Konserwatyzm bez konserwatyzmu, liberalizm bez liberalizmu
Reakcje elit na wyniki wyborów prezydenckich wskazują, iż lęk przed rozliczeniem ich jest na prawdę ogromny. Skowyt po ogłoszeniu wyniku Kukiza nie był jednak wydawany z siebie w celu spojrzenia w lustro i zastanowienia się, czym zgrzeszyliśmy. Ryk ów był wyrazem złości na to, iż wyborcy rock-mana nie uznają III RP za najszczęśliwsze miejsce na ziemi. Było to też wołanie grupy przestraszonych ludzi, którym mogło się wydać, iż to właśnie głosujący na kandydatów antyestablishmentowych będą wspomnianymi wcześniej „wieszającymi na latarniach”. Salon mógł te wyniki wyborów przewidzieć – data publikacji książki Króla, nie wydaje się więc jedynie dobrym posunięciem marketingowym wydawnictwa, ale także katalizatorem dezorientacji lumpeninteligencji, która bezkrytycznie do tej pory spoglądała na obecne państwo polskie.
Skąd takie przypuszczenia? Otóż tezy Króla sprowadzają się do stwierdzenia, że owszem, błędy zostały popełnione, ale… nie można było inaczej. Wykluczeni być musieli, można było o nich zadbać lepiej, tylko nikt nie wiedział jak, i nie wie do dziś. Źle jedynie, żeśmy tego nie zauważyli. Krótko mówiąc: „III RP TAK, wypaczenia NIE!”. Esej Króla to przedziwna spowiedź konserwatywnego liberała, który choć deklaruje, iż idee konserwatywne i liberalne wciąż są mu najbliższe, uważa jednak że wszystko należałoby rozwiązać za pomocą socjalistycznej różdżki zwanej redystrybucją, jawiącej się jako remedium na bolączki ubogich.
Mazowiecki i spółka popełnili według Króla jeszcze jeden błąd. „Fatalną głupotą” miało być „pozostawienie patriotyzmu bez głębszej refleksji i natychmiastowe zrównanie go z nacjonalizmem”. Jak twierdzi autor, swoistą odpowiedzią na antysemityzm bez Żydów, był antynacjonalizm bez nacjonalistów. Widać tu wyraźnie, że Król pisze bezpośrednio do przedstawicieli salonu – jeśli mają oni bowiem uznać, że gdzieś rzeczywiście popełnili błąd, trzeba taką grupę (w tym wypadku zwykłych, polskich patriotów przywiązanych do bieli i czerwieni), porównać do Żydów. To jedyna szansa, że coś do nich dotrze.
Kto tak naprawdę jest winny?
To tyle, jeśli chodzi o tak chętnie punktowane dziś w lewicowej prasie błędy twórców naszej dzisiejszej rzeczywistości. Reszta jest utyskiwaniem na polskość jako taką. Wszystko wskazuje na to, iż trzeba ją po prostu zaakceptować, a nie – wbrew temu co robili okrągłostołowcy – próbować z nią walczyć. Z takim antysemityzmem np. nie trzeba wojować, bo „podłość pojawia się we wszystkich krajach”, natomiast dla Polaków to nie ma znaczenia, tutaj z antysemityzmem mają kłopot jedynie ludzie dobrze wychowani…
I wreszcie sedno sprawy – kto, wedle wykładni autora „Byliśmy głupi”, był w trakcie minionego ćwierćwiecza „najgłupszy”? Otóż wcale nie elity III RP, ale… hierarchowie Kościoła! Król deklaruje, że „religia jest mu bliska, ale Kościół polski coraz bardziej daleki”. Ciekawym jest co prawda passus, w którym profesor rozjeżdża „Tygodnik Powszechny” za zatrudnianie dziennikarzy z urbanowskiego „NIE”, ale już zupełnie komiczny zdać się musi fragment, w którym autor utrzymuje, że Kościół zbyt wiele razy wtrącał się w politykę III RP, i przez to cierpi po dzień dzisiejszy. Na określenie mianem zupełnego absurdu zasługuje już natomiast zdanie: „w sprawach moralnych Kościół jednolitej wykładni nie ma (…) Kościół w Polsce niepotrzebnie wymuszał poglądy moralne”. Na domiar złego, oceniając pontyfikat Jana Pawła II i jego stosunek do Polski, Król wykazuje się absolutną niewiedzą co do oczekiwań papieża wobec rodaków po 1989 r. Według profesora papieżowi Polska leżała na sercu tylko do „odzyskania niepodległości”. Dziesiątki pouczeń moralnych Ojca Świętego, pomija w tym kontekście kłamliwym milczeniem.
Co to będzie?
Jeśli salonowe rozedrganie, jakie wywołał wywiad i książka Króla, zmienią salon, to w sposób podobny do tego, w jaki referat Chruszczowa zmienił ZSRR. Komuniści uznali wtedy, że trzeba przestać się wzajemnie mordować, stalinizm zostawić za sobą i przejść do nieco subtelniejszych metod okradania narodów z krajów miłujących pokój. Jesteśmy dziś kilka etapów transformacji dalej. Czy teraz czeka nas nowa, bardziej „Królowa” odsłona III RP? Skoro błędem było natrząsanie się z patriotyzmu, czy mamy spodziewać się teraz czegoś na kształt nowego, demokratycznego moczaryzmu? Czy czekoladowy orzeł i bibułkowy kotylion zostanie zamieniony na coś bliższego sercu zbuntowanej młodzieży, której tłumnego maszerowania ku czci Żołnierzy Wyklętych nie da się już zatrzymać? Czy zmiana ta podszyta będzie zwiększonym interwencjonizmem „państwa opiekuńczego”?
Pewne jest jedno: w jakąkolwiek postać nie chciałaby się przepoczwarzyć III RP, jej głównym wrogiem pozostanie Kościół. To dość paradoksalne, bo chęć stworzenia pozorów patriotyzmu w przestrzeni publicznej zawsze kojarzyła się Polakom z zaangażowaniem hierarchów. Walka z moralnością katolicką jest jednak – jak widać nawet po książce Króla – głównym celem obecnego etapu antychrześcijańskiej rewolucji.
Krystian Kratiuk
Marcin Król
„Byliśmy głupi”
Warszawa 2015
Wydawnictwo: Czerwone i Czarne