Bitwę, która bez wojsk i dowództwa polskiego zakończyłaby się zapewne klęską sił europejskich, dzisiaj jednak przedstawia się inaczej niż dowodzą tego fakty historyczne. Zbliżająca się rocznica to zarówno okazja do przypomnienia światu prawdziwej historii Rzeczpospolitej, jakże często fałszowanej przez współczesnych, jak i do przywrócenia pamięci o roli wiary i religii w dziejach Europy.
Czas fałszu?
Wesprzyj nas już teraz!
Od dłuższego czasu w mass mediach światowych i w książkach wiele wydarzeń historycznych dotyczących historii Polski pokazuje się wbrew faktom. Częściej Polacy, rzadziej polskie władze i służby dyplomatyczne, reagują na fałszerstwa międzynarodowych tytułów prasowych, autorów filmów czy wydawców książek. Zasłanianie się przez nich „interpretacją autorską”, „artystycznym spojrzeniem” i podobnymi, niewiarygodnymi tłumaczeniami nie zmienia faktu, że o historii naszej Ojczyzny pisze się coraz gorzej i coraz bardziej nieprawdziwie. Do kanonu kłamstw weszło już określenie „polskie obozy koncentracyjne”, teraz przychodzi kolej na przypisanie Polakom winy (na początek może współwiny) za wywołanie II wojny światowej. Patrząc na upływ czasu i pracowicie budowaną piramidę kłamstw można się spodziewać, że następne pokolenie będzie miało poważnie zachwianą wiedzę o faktycznych sprawcach tragedii II wojny światowej. Nic dziwnego, skoro niektórzy historycy na Zachodzie zaczynają sięgać po materiały propagandowe III Rzeszy jak po wiarygodne źródła wiedzy o dziejach Europy.
Skala umniejszania roli Polski w Europie, nawet tej sprzed kilku wieków, rośnie. Co paradoksalne, w wielu przypadkach sami płacimy – z naszych podatków – na różne publikacje, konferencje i sympozja, na których wyszukuje się polskie winy i umniejsza zasługi. Przykładem odmiennie prowadzonej polityki są chociażby Niemcy, którzy wygrzebują nawet najdrobniejsze przykłady oporu przeciw Hitlerowi i wydają publikacje o kilkuosobowych grupach „niemieckiego ruchu oporu” w dużych nakładach. Można zażartować, że wielkość nakładów jest odwrotnie proporcjonalna do skali tych działań.
Kłamstwo wiedeńskie?
Mijające wakacje były dla wielu z nas okazją do zetknięcia się z przykładami wdrażania nowego myślenia historycznego. Już sama lektura niektórych przewodników turystycznych powinna być dla nas ostrzeżeniem przed zbędnym wydatkiem i kupnem publikacji, z której się nie dowiemy całej prawdy. Naturalne jest, że dla turysty austriackiego, rosyjskiego czy każdego innego miłym i ważnym wątkiem podczas wojaży zagranicznych jest poznanie śladów własnego narodu w odwiedzanym państwie. Tworzy się więc szlaki turystyczne śladami pisarzy, poetów, naukowców, narodów. Niestety, państw, gdzie ślady polskości są pomijane lub zacierane jest niestety zbyt wiele, by wszystkie wymienić. Można zapytać, dlaczego nie ma na przykład szlaku polskich pisarzy na Litwie, polskich naukowców we Lwowie, itd. Podobnie dzieje się w przewodnikach, które zalegają półki księgarni. Ponieważ wiele publikacji ma treść taką samą na wielu rynkach wydawniczych i nie jest przygotowana pod kątem lokalnego odbiorcy, możemy domyślać się, że pewne wątki są tym samym pominięte w milionowych nakładach, a pewne wyeksponowane dla milionów klientów.
Szukając informacji przed zbliżającą się rocznicą bitwy wiedeńskiej ze zdziwieniem przeczytałem więc w jednym z przewodników, kto był autorem Victorii Wiedeńskiej. Mowa o przewodniku po Słowacji, w którego stopce redakcyjnej można znaleźć informację, że prawa autorskie należą do National Geographic Society, znak towarowy na okładce potwierdza też skojarzenie z tą znaną turystom i ludziom ciekawym świata organizacją. Otóż w tym przewodniku, na stronie 72, w „Bratysławskim Kalendarium Historycznym” stwierdza się, że w 1683 roku miało miejsce „zwycięstwo Habsburgów nad Turkami u wrót Wiednia”.
Nieważne kto pisze, ważne w jakich nakładach
Trawestując znane powiedzenie o tym, że nie ważne jak ludzie głosują, ważne, kto liczy głosy; można dzisiaj stwierdzić, że opinię dzisiaj tworzy przede wszystkim skala masowości preparowanych informacji. Istota budowania świadomości polega nie tylko na pierwotnym podaniu informacji, ale także na jej wtórnym obiegu, przekazie z ust do ust. Dlatego trzeba zwracać uwagę szczególną na to, co podają duże tytuły i wydawnictwa idące w tysiące egzemplarzy.
Jak można przeczytać w notce o Lucy Mallows – autorce przewodnika po Słowacji – odebrała ona naukę w Wielkiej Brytanii i „jest znawcą Europy Środkowej, zwłaszcza jej kultury, historii i polityki”. Wydanie przewodnika na Polskę odbyło się po jego redakcji przez Jadwigę Kosmulską i konsultacji Klaudyny Hildebrandt, przy których dopisano nazwę firmy Quendi. Szkoda, że przy tak ważnej w dziejach Europy dacie nikt nie zadbał w polskojęzycznej publikacji o wspomnieniu wkładu Polski w to zwycięstwo.
Siła Europy czerpana z wiary
Warto więc przypomnieć już spełnionymautorom, i tym, którzy jeszcze będą chcieli przed rocznicą bitwy wiedeńskiej coś napisać, kilka faktów historycznych. Pomoc polskich wojsk była efektem sojuszu Jana III Sobieskiego i cesarza Leopolda I. Dowództwo nad siłami europejskich sojuszników nieprzypadkowo powierzono polskiemu królowi, który miał pod swoją wodzą 70 tys. żołnierzy przeciw 100-tysięcznej armii tureckiej. Umiejętności dowódcze i odwaga Jana III Sobieskiego były już znane w Europie. Po ocaleniu Wiednia papież bł. Innocenty XI ustanowił święto imienia Maryi na dzień 12 września, w którym rozegrała się decydująca bitwa, a w herbie papieskim kazał umieścić polskiego białego orła w koronie. Za zwycięstwo w bitwie pod Wiedniem polski król został też utytułowany przez następcę św. Piotra jako „Obrońcy wiary” („Defensor fidei”).
Wątek religijny w każdą rocznicę Victorii Wiedeńskiej nie może być pominięty, jeśli mówi się o udziale Polaków i Jana III Sobieskiego w odsieczy przeciw wojskom tureckim. Zarówno przed wyruszeniem nad Dunaj, jak i po powrocie spod Wiednia polski król wielokrotnie modlił się i dawał dowody swojej wiary, a także skromności.Wspomniany wcześniej marsz szlakiem wojsk Jana III Sobieskiego od Krakowa do Wiednia, rozpoczęty Mszą Świętą w rycie łacińskim w katedrze na Wawelu, daje wiele okazji do przypomnienia tych faktów historycznych.
W liście, który Sobieski wysłał do papieża po zwycięstwie napisał: Venimus, vidimus, Deus vicit – „Przybyliśmy, zobaczyliśmy, a Bóg zwyciężył”. Wielki król europejskiej potęgi, jaką wówczas była Rzeczpospolita Obojga Narodów, przypisał zwycięstwo nie sobie, ale Bogu i Matce Bożej.Kto dzisiaj przedstawia inaczej historię, wpisuje się w trend laicyzacji dziejów Starego Kontynentu. Z uwagą obserwujmy więc, jak zbliżającą się rocznicę będą przedstawiali autorzy audycji, publikacji i dziennikarze.
Piotr Koźmian