16 kwietnia 2020

Cywilizacja zachodnia AD 2020. Zamknięte kościoły, horror aborcyjny trwa

(Fotograf: Aleksiej Witwicki/Archiwum: Forum)

Zamknięte kościoły, nieograniczone mordowanie nienarodzonych. Ten często przytaczany dziś obraz jest brutalnie szczerym podsumowaniem stanu duchowego cywilizacji zachodniej naszych dni. W reakcji na zagrożenie epidemiologicznie błyskawicznie pozbawiono katolików dostępu do sakramentów, ale żaden rząd nie pomyślał o ukróceniu krwawego procederu aborcyjnych „klinik”. Także w Polsce te same środowiska, które gardłowały przeciwko otwartym kościołom jako rzekomym rozsadnikom choroby dziś domagają się w iście piekielnym stylu zgody na zabijanie niewinnych.

 

Groza pandemii

Wesprzyj nas już teraz!

Jak pouczają nas niemal wszystkie media, największym wyzwaniem tych dni jest szalejąca niemal na całym świecie epidemia wirusa SARS CoV-2 wywołującego u części zakażonych chorobę dróg oddechowych Covid-19. Do połowy kwietnia według oficjalnych statystyk podawanych przez rządy państw na całym globie ofiarą tej pandemii padło około 130 tysięcy osób. Realnie zgonów jest najprawdopodobniej więcej, bo większość umierających to osoby starsze i schorowane, a w wielu krajach aż połowa dotyczy mieszkańców domów opieki. Wydaje się, że współczesny świat od wielu dziesięcioleci nie mierzył się z tak poważnym zagrożeniem.

 

Zwalczenie koronawirusa stało się palącym priorytetem zarówno dla wszystkich rządów, jak i dla obywateli, od których indywidualnych działań i dyscypliny zależy szybkość rozprzestrzeniania się choroby. Podjęto bezprecedensowe środki. Zamknięte zostały szkoły. Przestawała funkcjonować gospodarka. Drastycznie ograniczono swobodę przemieszczania się. Wszystko to pozwoliło do pewnego stopnia zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa i dziś, po tygodniach walki z chorobą, w większości dotkniętych nią krajów widać już spadek liczby nowych zakażeń i spowodowanych nimi zgonów.

 

Nie wiadomo, czy po poluzowaniu restrykcji epidemia nie uderzy z nową siłą, ale władze państwowe zapewniają, że ostatecznie i tak wszystkiemu zaradzi wynalezienie skutecznej szczepionki. Nawet jeżeli SARS CoV-2 nie został jeszcze pokonany, to, jak się wydaje, nowy wirus będzie musiał ustąpić przed potęgą współczesnej myśli medycznej.

 

Problem w tym, że epidemia koronawirusa, wbrew tubalnym obwieszczeniom światowych mediów i rządów, nie jest i nigdy nie była największym zagrożeniem z jakim zmaga się dziś ludzkość. Takim zagrożeniem nie jest żadna choroba wirusowa, nie jest nim też katastrofa klimatyczna, jaką straszono nas jeszcze niedawno niemal każdego dnia. Jest nim za to porażająca czeluść bezbożności, która opanowała dzisiejsze społeczeństwa. Skala pogardy i szyderstwa z jakim kraje całego świata, w tym świata zachodniego, traktują Boga i Jego prawa pozostaje zatrważająca, ba, można powiedzieć: zwiększa się z dnia na dzień, co kryzys epidemiologiczny pokazał jak na dłoni.

 

Ludobójstwo z niczym nieporównywalne

Epidemia koronawirusa zaczęła się w Chinach – kraju rządzonym przez jeden z najbrutalniejszy w dziejach świata reżim. W latach 1977-2015 sterująca Państwem Środka partia komunistyczna prowadziła tak zwaną politykę jednego dziecka. Mieszkańcom miast nie wolno było posiadać więcej niż tylko jednego potomka; na wsiach rodziny mogły mieć dwoje dzieci, o ile pierwszym była dziewczynka. Ten niebywały cel osiągano za sprawą bezprecedensowych metod. Każdego roku w Chinach wykonywano od kilku do kilkunastu milionów aborcji. Jeszcze w ostatnich latach funkcjonowania polityki jednego dziecka mordowano nawet 13 mln dzieci. Jednocześnie władze wydawały kobietom miliony pigułek wczesnoporonnych. Nie wiadomo ile dokładnie aborcji wykonano przez blisko 40 lat funkcjonowania tej demonicznej polityki. Można szacować, że z woli chińskich komunistów odebrano życie co najmniej kilkuset milionom dzieci. Ludobójstwo trwa zresztą nadal: teraz władze w Pekinie pozwalają obywatelom na posiadanie dwóch dzieci, a „nadprogramowe” muszą być zabijane.

 

Nowym epicentrum pandemii szybko stały się Europa i Stany Zjednoczone. W tych szczycących się prawami człowieka regionach dzieci są masowo mordowane wprawdzie bez państwowego przymusu, ale z nie mniejszą zaciętością. W silnie dotkniętej koronawirusem Hiszpanii każdego roku zabija się ponad 100 tysięcy nienarodzonych, podobnie jak w Niemczech czy we Włoszech. Niemal dwukrotnie więcej aborcji przeprowadza się w Wielkiej Brytanii i we Francji. W wielu krajach naszego kontynentu przed narodzeniem ginie co trzecie dziecko: tak jest w Szwecji i na Węgrzech, ale także w Bułgarii, Rumunii, Rosji czy na Białorusi. Za oceanem, gdzie notuje się obecnie największą dobową liczbę zgonów spowodowanych Covid-19, każdego roku mordowanych jest ponad 600 tys. dzieci. W Ameryce najostrzejszy bój z koronawirusem toczy gubernator Nowego Jorku, Andrew Cuomo, polityk zagorzale broniący „prawa” do aborcji. W kierowanym przez niego mieście ginie każdego roku około 100 tysięcy dzieci.

 

Według Światowej Organizacji Zdrowia rocznie na całym świecie przeprowadzanych jest od 40 do 50 mln aborcji. Do tego dochodzą jeszcze niezliczone ofiary coraz popularniejszych pigułek „po” o działaniu wczesnoporonnym. Ludobójstwo aborcyjne każdego roku przynosi więcej liczbę ofiar zbliżoną do tej, którą spowodował kataklizm II wojny światowej. Z wcześniejszymi katastrofami nie ma porównania: tylu ludzi nie zginęło ani w czasie krwawej Wojny Trzydziestoletniej, ani w czasie najstraszniejszych nawet epidemii pustoszących kiedykolwiek Europę i świat.

 

Czy wirus z Wuhan, jakkolwiek groźny i zjadliwy, naprawdę jest największym problemem, z jakim boryka się dziś ludzkość?

 

Świątynie Pana i „świątynie” śmierci

W odpowiedzi na epidemię koronawirusa jako pierwsze zamknięto kościoły. Nawet w Polsce na świątynie nałożono radykalne obostrzenia, dużo większe niż choćby na markety budowlane. Naszej władzy nie przeszkadzały tłumy stojące w kolejce po zaprawę; zamiast tego policja wkraczała do kościołów, a sanepid nakładał wysokie grzywny na księży odprawiających Mszę świętą w obecności nieprzepisowej liczby wiernych. Podobnie było za granicą, zupełnie jakby to łaknący Niebiańskiego Chleba stanowili największe zagrożenie. Czy zresztą tak właśnie nie jest? Choć zamknięto kościoły, to w większości państw „kliniki” dzieciobójcze nawet na chwilę nie zaprzestały swojej morderczej pracy. Aborcyjny gigant Planned Parenthood w szeregu stanów w USA zawiesił świadczenie wszystkich rodzajów usług – za wyjątkiem aborcji. Władze Wielkiej Brytanii pozwoliły kobietom zabijać dzieci nienarodzone w swoich domach, za pomocą środków farmakologicznych otrzymywanych od lekarzy po krótkiej konsultacji przez telefon czy internet. Kanadyjscy aborcjoniści tłumaczyli, że czego jak czego, ale mordowania dzieci nienarodzonych powstrzymać nie można, bo chodzi o rzecz zbyt ważną i element niezbywalnego „prawa” kobiet. W ten symboliczny sposób cywilizacja zachodnia opowiedziała się po stronie Beliala. Świątynie Boże zamknięto, a katolików pozbawiono sakramentów; diabelskie świątynie wynaturzonej wolności ogłoszono miejscami nietykalnymi. Triumf wyuzdania, hołd oddany demonom.

 

 

Gdzie jest Polska?

W Polsce „klinik” aborcyjnych nie ma, choć z coraz większą bezczelnością podnoszą głosy ci, który marzą o ich powstaniu. Posłowie wybrani przez Polaków na Sejm zaledwie kilka dni po Wielkiejnocy zajmowali się inicjatywą obywatelską „Zatrzymaj aborcję”. Jej celem jest uniemożliwienie mordowania w majestacie prawa chorych dzieci. Ten niewielki krok w stronę przywrócenia nad Wisłą elementarnego porządku i objęcia nienarodzonych jeszcze ludzi konstytucyjnie gwarantowaną ochroną życia wywołał prawdziwie diabelską furię środowisk aborcyjnych i feministycznych. Dokładnie te same grupy, które u zarania epidemii koronawirusa głośno domagały się błyskawicznego zamknięcia kościołów jako potencjalnych rozsadników zarazy, podniosły teraz wielkie larum, grzmiąc o nadchodzącym „piekle kobiet”. Jest może przypadkiem, że na symbol najnowszej akcji manifestacyjnej wybrano błyskawicę, swoim kształtem jako żywo przypominającą nordycką runę sig, wykorzystywaną jako symbol najbardziej śmiercionośnej jednostki aparatu przemocy nazistowskiej Rzeszy Niemieckiej. A jednak promotorzy mordowania dzieci nienarodzonych, świadomie czy nie, stają się sługami tej samej mrocznej siły, która pchała do zbrodni Niemców w latach 1933-1945, a na długo przedtem i wciąż jeszcze, w różnych zakątkach świata, pcha do mordów ideologów komunizmu. Jest prawdziwie zatrważające, że w Oktawie Wielkanocy, gdy ze strachu przed wirusem zamknięte są kościoły, tysiące Polek i Polaków domaga się państwowej aprobaty dla przelewania ludzkiej krwi. Posłowie najprawdopodobniej skierują projekt „Zatrzymaj aborcję” do dalszych prac. Co będzie z nią dalej, nie wiadomo. Dobrze znamy rażącą niechęć rządzącej ekipy do objęcia dzieci nienarodzonych prawdziwą ochroną. Oby tym razem stało się inaczej. Trzeba docenić wysiłki władzy na rzecz zażegnania epidemii SARS CoV-2, ale w perspektywie doczesnej i wiecznej walka z prawdziwą plagą naszych czasów, ludobójstwem niewinnych, ma wagę nieporównywalnie większą. Zadbajmy o podstawy.

 

Paweł Chmielewski

 

 

Polecamy także nasz e-tygodnik.

Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij