Czy można cieszyć się z czyjeś krzywdy? Kim trzeba być, by fetować taką chwilę? Podsycana skropionymi krwią pieniędzmi czarna fala zalała Zieloną Wyspę. I nie zamierza na tym poprzestać. Już słychać głosy, że „Północ będzie następna”. A potem…? Oto powód, dla którego obrońcy cywilizacji życia nie mogą zrezygnować z walki. Przewaga – tylko z pozoru – jest po stronie zła. Bo przecież „jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (por. Rz 8,31).
Polacy już mieli okazję doświadczyć tej ciemnej aury. Pamiętamy pierwsze czarne protesty i – co tu dużo mówić – swoistą niemoc jaka ogarnęła wówczas obrońców życia. Wystraszyli się? Pewnie nie, bo w swoich działaniach nie raz przychodziło im stawać oko w oko ze sługami Złego. Mogli być jednak zaskoczeni ogromem mroku rozlanego na naszą Ojczyznę. Dlatego też dobrze rozumiemy to, co wydarzyło się w Irlandii, która demokratycznie – czyli w referendum – postanowiła o zakończeniu żywota chroniącej życie konstytucyjnej „ósmej poprawki”. A wraz z tym, o zakończeniu życia wielu istnień ludzkich.
Wesprzyj nas już teraz!
Środowiska proabrocyjne nie odpuszczą. Szczególnie, że mogą liczyć na wsparcie premiera rządu Leo Varadkara – nie po raz pierwszy zresztą. To on w 2015 roku (jeszcze jako minister zdrowia) publicznie wyznał, że jest homoseksualistą, dając wsparcie irlandzkim zwolennikom legalizacji związków jednopłciowych. Teraz ten sam człowiek wyraża duże chęci do przeprowadzenia zmian w kraju. Cel? Jak najszybsze – jeszcze w tym roku – uporanie się z problemem „dyskryminacji” kobiet w ciąży, które w Irlandii jeszcze nie mogą zdecydować o tym, czy chcą, aby ich nienarodzone dziecko przyszło na świat.
Oczywiście nie można wyniku referendum zrzucić na kark jednego polityka. Irlandzka batalia o „prawa kobiet” mogła bowiem liczyć na ogromne wsparcie ze strony mediów głównego nurtu i wielu polityków, przy – niestety – dość biernej postawie hierarchów. Obrońcy życia liczyli na głos Franciszka, ale jego wizyta – początkowo zaplanowana na maj – została przełożona tak, by nic nie zakłóciło przebiegu plebiscytu.
Do jakiej Irlandii przyjedzie więc papież? Co powie politykom publicznie przyznającym się do grzesznych związków? Jak przekona, że wynik referendum do niczego nie zobowiązuje i że marsz śmierci można i trzeba zatrzymać? Można zastanawiać się, czy ta wizyta będzie wykorzystana do legitymizacji zła, czy też może stanie się otuchą i zachętą dla obrońców życia.
„Zielona” Irlandia w referendum przegrała, ale walka jeszcze się toczy. Czy Irlandia stanie się ostatecznie „czarna”? Jeśli tak, kto będzie następny? Proaborcjoniści fetujący swój sukces już wskazali kierunek – Irlandia Północna. Już słuchać o tym, że „kliniki” aborcyjne mające swe siedziby w Wielkiej Brytanii, są zainteresowane otwieraniem swoich filii w Irlandii. Nie brakuje haseł, że dla kobiet z Irlandii Północnej, to „dobra wiadomość”, bo „zabieg” będzie łatwiej wykonać!
Wszystko to sprzedawane jest w jakże słodkiej oprawie: jako „prawo” do „wyboru”. Jako możliwość „decydowania” o swoim życiu. Jako „odpowiedzialne” macierzyństwo. Jako „dojrzała” decyzja. A mowa przecież o niczym innym jak o unicestwieniu, zabiciu, zamordowaniu życia poczętego, bezbronnego, rozwijającego się w łonie matki. To, że środowiska proaborcyjne nas okłamują, że oferują na fałszywy przekaz, widać bardzo wyraźnie, jeśli spojrzeć na demonstracje „pro-choice”. Pojawiająca się na nich czerń, symbole, wulgarne gesty, samookreślenia (jak np. dziewuchy) są jakoś bardzo zbieżne z tym, co mogliśmy doświadczyć w Polsce na czarnych marszach.
Widać nie chodzi tu o indywidualne podejście Irlandczyków do kwestii ochrony życia, ale o zorganizowaną akcję wymierzoną w cywilizację chrześcijańską. I to za grube pieniądze. Irlandzcy działacze pro-life czują, że stają do nierównej walki. Być może jej poreferendalny wynik wyglądałby zgoła inaczej, gdyby – na wzór Węgier – odsunąć na margines finansowane przez fundacje powiązane z Georgem Sorosem.
To doświadczenie powinno być dostrzeżone w Polsce, bo cień jest już widoczny nad naszym krajem. „Bo oto grzesznicy łuk napinają, kładą strzałę na cięciwę, by w mroku razić prawych sercem” (Ps 11,2). Scenariusz jest znany i realizowany. W Irlandii w marszu cywilizacji śmierci ogromne znaczenie odniosły nastroje antyklerykalne i idący za tym brak zaufania do Pasterzy. W Polsce próby uderzenia w kapłanów pojawiają się ciągle, ale ostatnie czarne protesty (bezpośredni atak na kościoły, wyzwiska kierowane do hierarchów) wskazały, że otwierany jest kolejny front walki. Tym razem jeszcze bardziej bezwzględnej…
Co będzie dalej? Spójrzmy na Irlandię. I nie łudźmy się, że partia rządząca, tak chętnie powołująca się na spuściznę św. Jana Pawła II, w chwili próby stanie „za życiem”. Kolejne głosowania ustaw pro life, opóźnianie prac nad obywatelskimi projektami zwiększającymi ochronę życia poczętego, brak reakcji na obowiązującą Polskę genderową konwencję stambulską… Trzeba nam więcej dowodów?
Nie wolno czekać bezczynnie. Trzeba przeciwstawiać się siłom mroku. A ludzi zło czyniących należy napominać, by zmienili swe postepowanie. To nasz obowiązek. „Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę” (Ez 33,9).
Ktoś powie: dobrze, ale jak przekonać (ocalić) polityków? Niedoskonały system demokratyczny daje wprawdzie niedoskonałe rozwiązania, ale pamiętajmy, że czeka nas prawdziwy maraton wyborczy. Niech zatem – wbrew temu co stało się w Irlandii, a może nawet właśnie „dlatego” – w Polsce przy urnach wygra cywilizacja życia.
Nie bądźmy tymi „następnymi”!
Marcin Austyn