Tak spektakularnej autokompromitacji nie popełnił już dawno jakikolwiek polityk. Stojący na czele kanadyjskiego rządu Justin Trudeau w artykule opublikowanym przez serwis MarieClaire.com opisał, dlaczego wychowuje swoje dzieci na… feministki. To swoisty rewolucyjny manifest kanadyjskiego szefa rządu, który ma poszerzać pole dla genderowej propagandy.
Kiedy prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon na przyjęciu w Ottawie w 1972 roku ujrzał uroczego niemowlaka, wzniósł toast za „przyszłego premiera Kanady, Justina Pierre’a Trudeau”. Zapewne nie spodziewał się wówczas, że w 2017 roku rzeczony Trudeau nie tylko będzie stał na czele kanadyjskiego gabinetu powołanego przez liberałów, ale także sięgnie po fotel lidera światowej rewolucji obyczajowej, dążącej do całkowitego zanegowania i unicestwienia chrześcijańskiej cywilizacji.
Wesprzyj nas już teraz!
Takie ambicje wykazuje najnowszy, „ekskluzywny” felieton premiera Kanady, napisany dla jednego z modowych serwisów. W tekście zatytułowanym „Dlaczego wychowuję moje dzieci na feministki” („Why I m Raising My Kids to Be Feminists”) poczynił ogromne starania, by przypodobać się najbardziej radykalnym „tęczowym” grupom wpływu.
„Do szału doprowadza mnie myśl, że moja wspaniała, pełna współczucia córeczka będzie dorastać w świecie, w którym, mimo wszystko, wciąż będą znajdować się osoby, które nie będą traktować poważnie jej opinii, które będą ją wykluczać – zwyczajnie z powodu płci” – pisze Trudeau.
Ale to dopiero początek wynurzeń polityka, który swój wizerunek buduje na skrajnie lewicowej polityce społecznej i udziale w paradach organizowanych przez lobby LGBT. W dalszej części artykułu premier Kanady, zarzekając się, iż każdego dnia ciężko pracuje na rzecz „zmniejszania tych nierówności”, udziela odbiorcom swoistych „porad” rodzicielskich. Otóż, deklaruje on, iż „nasi synowie mają możliwość i odpowiedzialność, by zmienić naszą kulturę seksizmu”. Zdaniem Trudeau, jest to obowiązek rodzicielski i immanentny element wychowania, by przy każdej okazji uczyć ich… no właśnie czego? Czy tylko miłości i empatii, czym autor przyprawia niemal każdą swoją radykalną tezę?
Trudeau idzie jednak znacznie dalej. Twierdzi bowiem, iż chce „uwolnić swoich synów od bycia partykularną odmianą męskości, która jest tak bardzo szkodliwa dla mężczyzn oraz dla osób z ich otoczenia”. Męskość – oto przeszkoda, którą premier Kanady chce pokonać na drodze do „nowego wspaniałego świata”. Lewacka utopia Justina Trudeau ma mieć maskę „wolności”, w ramach której „wszyscy jesteśmy równi, wszyscy z nas są bardziej równi”.
Bełkotliwe stwierdzenia o prawach i wolnościach nie mogą jednak przykryć faktycznego celu głównego rewolucjonisty Kanady. Pisze on, iż świat równości obecnie jeszcze nie istnieje. „Ale możemy go zbudować – z ludźmi, którzy posiadają silne poczucie sprawiedliwości i empatii, którzy opowiadają się za prawami innych i którzy wyszukują własne unikalne drogi tworzące bardziej inkluzywne społeczności” – dodaje.
Co ma się stać z ludźmi, którzy nie zgadzają się na „uwolnienie swoich synów od męskości” jako recepty na ultrarównościowy świat? Tego oczywiście autor nie rozstrzyga, ale za Justina Trudeau wiele mówią jego czyny, w tym m.in. poszerzanie możliwości zabijania nienarodzonych dzieci, rozumiane przez niego jako jedno z „praw człowieka” oraz postępujący terror politpoprawności, jaki na naszych oczach dokonuje się w Kanadzie.
Źródło: marieclaire.com
Tom
Zobacz także:
Polonia Christiana nr 42. Kryzys męstwa