Bóg pozwala na zło, aby wyciągnąć z tego zła większe dobro. Wierzę, że ten straszliwy kryzys moralny może okazać się pożyteczny, dobroczynny, ponieważ może rozbudzić wiele sumień – mówi w rozmowie z PCh24.pl prof. Roberto de Mattei.
Gdzie zdaniem Pana Profesora można szukać źródeł trudnej sytuacji w jakiej obecnie znajduje się Kościół?
Wesprzyj nas już teraz!
Kościół przeżywa obecnie głęboki kryzys. Skandale i wykorzystywanie seksualne stanowią tego przejaw. Sądzę jednak, że nie powinniśmy ograniczać jego analizy do wyłącznie do aspektu moralnego, który jest wszak poważny i istotny. Musimy jednak pojąć, że kryzys ten ma korzenie doktrynalne, a nie tylko kulturowe. Jeśli obserwujemy dziś szerzenie się wśród ludzi Kościoła skandali dotyczących pedofilii, homoseksualizmu, konkubinatów oraz skandali o charakterze finansowym, to musimy dostrzec podstawy problemu w upadku wartości moralnych, który rozpoczął się w latach sześćdziesiątych XX wieku, w latach soboru watykańskiego II oraz w latach posoborowych. Początki sięgają jednak czasów jeszcze wcześniejszych, przedsoborowych, możemy je dostrzec już za pontyfikatu Piusa XII, kiedy obok nowej teologii rozwinęła się nowa moralność.
Wystarczy przypomnieć nauczanie ojca jezuity Fuchsa na Uniwersytecie Gregoriańskim. Fuchs, a także wielu innych autorów tamtego okresu, wprowadzili tak zwaną moralność sytuacji, wprowadzili pewne formy relatywizmu moralnego w obrębie Kościoła. Początkowo wydawało się, że był to tylko błąd teologiczny, abstrakcyjny, lecz ten błąd doktrynalny miał konsekwencje na płaszczyźnie praktycznej. To, co dzieje się obecnie jest tego konsekwencją.
W mediach i wypowiedziach osób krytycznie nastawionych do Kościoła, lecz nie tylko pojawiają się zbitki językowe: „pedofila w Kościele”, „kościelne skandale” itp. Warto chyba, aby katolicy szczerze zatroskani o Kościół nie powielali tego typu sformułowań.
Uważam, że istotne jest rozróżnienie między Kościołem a ludźmi Kościoła. A zatem również w języku powinniśmy unikać przypisywania skandali Kościołowi, rozumianemu jako całość, ponieważ Kościół katolicki jest sam w sobie święty, czysty, niepokalany. To ludzie Kościoła, którzy go reprezentują, mogą być zepsuci. A zatem uważam, że istotne jest wprowadzenie takiego rozróżnienia i oskarżanie nie Kościoła, lecz ludzi, którzy go reprezentują.
Na ile agresywna obecność ideologii gender odcisnęła już swoje piętno na ludziach kościoła?
Istnieje bliski związek [między skandalem pedofilii a promocją środowiska LGBT w Kościele], ponieważ począwszy, w szczególności, od lat osiemdziesiątych XX wieku rozpowszechniła się kultura neofeministyczna, LGBT, tak zwana kultura gender – „kultura”, która autoryzowała wszelkie formy relacji seksualnych: między mężczyznami, kobietami, osobami młodymi i starszymi. Jest to wizja, której doskonałą krytykę przeprowadził kard. Eijk na kongresie Rome Life Forum. Niestety kultura gender przeniknęła do Kościoła katolickiego i wielu ludzi Kościoła znalazło się pod jej wpływem. A zatem nasza reakcja powinna być reakcją kulturową, izolującą błędy tych ludzi Kościoła.
Czego potrzebuje Kościół, aby wyjść z obecnego kryzysu?
Sądzę, że Bóg pozwala na zło, aby wyciągnąć z tego zła większe dobro. Wierzę, że ten straszliwy kryzys moralny może okazać się pożyteczny, dobroczynny, ponieważ może rozbudzić wiele sumień. Wiele dusz jest obecnie znieczulonych, a na skutek tego kryzysu moralnego mogą się przebudzić, mogą zareagować. Ta reakcja nie może być wyłącznie reakcją intelektualną. To, czego Kościół obecnie potrzebuje, to chrześcijaństwo przeżywane, które polega przede wszystkim na wyznawaniu całej prawdy, lecz ta prawda katolicka, wiara, moralność katolicka musi być jednocześnie przeżywana w praktyce, w codziennym życiu, przez wiernych katolików. Jak w przypadku każdego innego kryzysu w historii Kościoła, jedynym rozwiązaniem, jedyną prawdziwą odpowiedzią jest świętość.
Rozmawiał Łukasz Karpiel