7 września 2016

Dziwna wojna nad Donem

(fot. REUTERS / FORUM)

Minęły dwa lata od wejścia w życie tzw. protokołu mińskiego o zawieszeniu broni, podpisanego przez przedstawicieli Ukrainy i separatystów z republik Donieckiej i Ługańskiej. Mimo to przez cały ten czas prowadzone były działania wojenne, które wraz z towarzyszącymi im zabiegami politycznymi można określić mianem „dziwnej wojny”. Czy „dziwna wojna” w Donbasie stanie się początkiem prawdziwej wojny, angażującej kolejne państwa i sojusze militarne?

  

W historii Polski termin „dziwnej wojny” znamy z okresu II wojny światowej, gdy zachowanie naszych zachodnich sojuszników wobec Niemiec hitlerowskich nie mieściło się w ramy żadnych porozumień politycznych zawartych wcześniej przez II Rzeczpospolitą, a mających nam zagwarantować bezpieczeństwo przed interwencją militarną Niemiec, słusznie uznawanych za największe zagrożenie bytu II RP. Udawana wojna, wojna na siedząco, dziwna wojna – to określenia pochodzące z tłumaczeń z różnych języków i odnoszące się do początku II wojny światowej. Dla współczesnego nam konfliktu na wschodzie i południu Ukrainy terminy te pasują nie tyle ze względu na działania sojuszników Republiki Ukraińskiej i Donieckiej Republiki Ludowej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej, lecz z powodu aktywności stron konfliktu. Protokół miński, mający być pierwszym krokiem do unormowania sytuacji w Donbasie, nie zdążył wejść w życie i już został zdeptany, zaś działania wojenne, które rozgorzały z wielką siłą 6 i 7 września 2014 roku są wytłumaczeniem do niemilitarnych rozgrywek w skali międzynarodowej. Dziwna wojna wydaje się być na rękę graczom politycznym i militarnym, jest natomiast wielką tragedią ludności cywilnej. Uchodźców z Donbasu spotkać można na wschód i na zachód od strefy walk. Ci bogatsi kupili mieszkania w innych miastach Ukrainy lub wyjechali jeszcze dalej na zachód, także do Polski.

Wesprzyj nas już teraz!

Mniej zamożnych uciekinierów można spotkać w większych miastach ukraińskich, gdzie chwytają się każdej możliwej pracy, byle uciec od wojny i utrzymać siebie i swoje rodziny.

 

Putin dzieli Zachód

Dla Rosji w układance na planszy dawnego Związku Sowieckiego Ukraina zawsze zajmowała centralne miejsce. Spośród dawnych republik związkowych z bliskich relacji z Moskwą wyrwały się skutecznie kraje nadbałtyckie, na Kaukazie wpływ Rosji jest nadal duży, podobnie jak w republikach środkowoazjatyckich. Dla odbudowy mocno zachwianej mocarstwowej pozycji Rosji niezbędna jest jednak kontrola nad Ukrainą. Przesilenie proeuropejskie i antyrosyjskie, jakie miało miejsce podczas wydarzeń na kijowskim Majdanie w 2014 roku, dla Rosji oznaczało przegraną z Zachodem, który stanął po stronie nowego rządu Arsenija Jaceniuka, powołanego po ucieczce do Rosji prezydenta Wiktora Janukowycza.

Poparcie Zachodu dla rządów Jaceniuka a następnie Wołodymyra Hrojsmana (powołanego na szefa rządu od 16 kwietnia br.), kojarzonych z blokiem ugrupowań postmajdanowych, wydaje się być jednak u granicy cierpliwości. Zachodni sojusznicy Poroszenki oczekiwali, że mimo wojny w Donbasie władze w Kijowie przeprowadzą realne reformy państwa, które przybliżą Ukrainę do standardów europejskich. Brak efektów i determinacji reformatorskiej powodują, że na Zachodzie coraz częściej okazywana jest niecierpliwość wobec ugrzęźnięcia Ukrainy w systemie oligarchicznym. Ziarno zasiewane poprzez zabiegi dyplomatyczne i oferty gospodarcze Moskwy trafiają więc na grunt, który jest przygotowywany pod odnowienie kontaktów, zerwanych w części po wprowadzeniu wzajemnych sankcji nałożonych nawzajem przez UE i Rosję po wybuchu konfliktu w Donbasie. W swojej polityce Rosja od początku rozróżniała państwa „starej Unii” i nowych członków UE. Wystarczy przypomnieć, że w reakcji na sankcje nałożone przez UE na Rosję Moskwa odpowiedziała embargiem na import żywności do Rosji. A przecież wiadomo, że największym eksporterem żywności do Rosji są dawne postkomunistyczne kraje należące dzisiaj do UE, w tym Polska.

Po sierpniowych rozmowach premiera Słowacji Roberta Fico z Władimirem Putinem szef rządu w Bratysławie stwierdził, że wprowadzone na Rosję po wybuchu konfliktu w Donbasie sankcje szkodzą zarówno krajom UE, jak i Rosji i należy ożywić wymianę handlową obu stron. W gronie sojuszników Słowacji, która obecnie sprawuje obecnie przewodnictwo w Unii Europejskiej, są jeszcze przynajmniej Węgrzy, Grecy i Włosi. Wiadomo jednak, że zastopowanie współpracy gospodarczej w 2014 roku uderzyło także w inne korporacje międzynarodowe, naciskające na rządy i instytucje w celu przywrócenia możliwości robienia biznesów poza polityką. Tak jak dzieje się to między teoretycznie skonfliktowanymi Ukrainą i Rosją.

 

 

Niewiarygodność Ukrainy

25 sierpnia Ukraina obchodziła swoje ćwierćwiecze istnienia, a podczas wojskowej parady w centrum Kijowa przedstawiano maszerujące formacje podkreślając ich udział w operacji ATO. Ukuta na początku wojny w Donbasie nazwa ATO (Antyterrostyczna Operacja) miała z jednej strony pokazać, że samozwańcze republiki z stolicami w Doniecku i Ługańsku to nic innego jak terroryści, działający poza prawem, z drugiej jednak strony zamknęły Ukrainie jasny medialny przekaz o udziale Rosji w konflikcie. Zmiana sposobu przekazania światowej opinii publicznej odpowiedzialności za prowadzenie działań militarnych w Donbasie była dobrze widoczna podczas obchodów 25-lecia niepodległości Ukrainy, a jeszcze bardziej przy okazji rocznicowych wspomnień o walkach w kotle iłowajskim. W radiach ukraińskich przy wspomnieniach o wielkich stratach ukraińskich w kotle iłowajskim w sierpniu 2014 roku stale powtarzane było określenie „rosyjskie wojska okupacyjne”. Mniej uwagi poświęcono przyczynom poniesienia tak dużych strat przez siły militarne ukraińskie, a te dosyć szybko wskazano jeszcze dwa lata temu –  to błędy w dowodzeniu i konflikt między sztabem armii a batalionami ochotniczymi, wśród których znalazły się formacje organizowane przez nacjonalistów. Fakt, że w pierwszym okresie wojny armia ukraińska nie była w stanie podjąć walk nawet z separatystami świadczy o słabości kolejnych rządów Republiki Ukraińskiej. Zaciągi ochotników, dozbrajanych przez zbiórki organizowane przez ludność cywilną, też nie były rozwiązaniem funkcjonalnym. Brak jednolitego dowództwa i samowola różnych oddziałów ułatwiały prowadzenie działań separatystom i jednocześnie podważały autorytet armii oraz państwa. Doniesienia o tym, co działo się z bronią i wyposażeniem armii, pokazywały słabość organizacyjną i amatorszczyznę, co obniżało wiarygodność Ukrainy nawet wobec tych, którzy chcieli udzielać jej poparcia.

Podsumowaniem pewnego postrzegania Ukrainy na Zachodzie był wynik referendum w Holandii w dniu 6 kwietnia tego roku, gdy aż 61 proc. głosujących opowiedziało się przeciw umowie stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską. Umowa taka otwierałaby Ukrainie w przyszłości drogę do członkostwa w UE.

Zmiana wiatru wobec rządu w Kijowie jest dostrzegalna także na polu polityki wewnętrznej, ocenianej z zewnątrz. W końcu sierpnia pojawiła się informacja, że Amnesty International oraz Human Rights Watch skierowały pismo do ukraińskiej prokuratury wojskowej w sprawie dokonywania przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) potajemnych zatrzymań. I chociaż SBU zaprzeczyła tym doniesieniom Amnesty International i Human Rights Watch z raportu tych organizacji pozarządowych wynika, że w obszarze walk zbrojnych we wschodniej Ukrainie „powszechne stało się torturowanie cywilów i arbitralne pozbawianie wolności. Podkreślono, że zarówno rząd Ukrainy jak i wspierani przez Rosję separatyści dopuszczają się arbitralnych zatrzymań, „znikania” ludzi (nieprzyznawania, że zostali zatrzymani) i torturowania cywilów.”

Tak krytyczna informacja o działalność państwowych służb Ukrainy jeszcze niedawno nie miałaby szans przebić się przez mass media. Podobnie jak apel dziennikarzy portalu „Ukraińska Prawda” o niepomaganie finansowo rządowi Ukrainy i nieznoszenie wiz do UE. Impulsem do podjęcia takiego apelu w połowie sierpnia br. było wprowadzenie systemu „e-deklaracji”, który nie może działać. Istotą tego systemu jest zapobieganie ukrywaniu przez urzędników administracji publicznej nielegalnych dochodów. Ponieważ system nie może działać ze względu na brak koniecznego atestu. dziennikarze ukraińskiego portalu internetowego stwierdzili, że „rządzący Ukrainą imitują reformy i oszukują Zachód oraz własne społeczeństwo.” Co istotne, UE uzależnia wprowadzenie ruchu bezwizowego dla obywateli Republiki Ukraińskiej od wdrożenia pakietu antykorupcyjnego, a to może być większym problemem dla władz w Kijowie niż przywrócenie spokoju na granicach państwa.

 

Wytłumaczenie braku reform i nacjonalizmu

Wojna w mass mediach Ukrainy jest na co dzień tematem numer jeden – od doniesień ze strefy ATO zaczyna się większość serwisów informacyjnych, portale mają często wydzielone tematycznie informacje o sytuacji na froncie walk z separatystami. Dyskusja o konieczności dokonania faktycznych zmian jest obecna w wielu debatach politycznych, ale operacja ATO zdaje się być wygodnym wytłumaczeniem dla niespełnienia wielu obietnic politycznych. Na ulicach ukraińskich miast życie toczy się jakby wojny nie było. Kawiarnie i restauracje w dużych aglomeracjach są pełne mimo kryzysu, braku pracy i słabości waluty lokalnej, znacząco zdewaluowanej od wybuchu konfliktu w 2014 roku. Wyrazem aktywności obywatelskiej są prowadzone, zwłaszcza w zachodniej części państwa, zbiórki datków pieniężnych na prowadzenie walk w strefie ATO. Bolesne dla Polaków jest to, że puszki zbierających pieniądze są w czerwono – czarnych barwach UPA, a miejscem zbiórek jest m.in. kasa biletowa na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Fascynacja UPA i militarystyczne zapędy idą w parze z antyrosyjskością spotęgowaną przez konflikt w Donbasie. Nawet kawa czy wódka są sprzedawane w opakowaniach nawiązujących do flagi UPA. Czy kojarzone z antyrosyjskością ugrupowanie Bandery i Szuchewycza ma być zaczynem nowej świadomości ukraińskiej? Jeśli tak to dla Polski jest to bardzo zły znak, a i sami Ukraińcy kiedyś będą musieli zmierzyć się z prawdą historyczną. Ty boleśniejszą im wyżej na piedestał postawią przywódców nacjonalistycznych i współpracujące z hitlerowskimi Niemcami formacje zbrojne. Nie zmieni to jednak faktu, że gospodarczych zmian i ustabilizowania rynku pracy oczekuje od władz w Kijowie nie tylko Zachód ale także rzesze własnego społeczeństwa, oczekującego na spełnienie wyborczych obietnic ugrupowań postmajdanowskich.

 

Gospodarcze rozgrywki

Mówiąc o „rosyjskich wojskach okupacyjnych” w Donbasie Ukraińcy powinni konsekwentnie uniezależniać się od wpływów gospodarczych Moskwy na stan ekonomii ich państwa. Tymczasem – pomijając złożoność powiązań w przemysłach tradycyjnych – biznes między skonfliktowanymi państwami kręci się nadal. 30 sierpnia br. podano informację, że jeden z rosyjskich biznesmenów uzyskał zgodę Komitetu Antymonopolistycznego Ukrainy na przejęcie kontroli nad jednym z banków inwestycyjnych działających na Ukrainie.

Z innej perspektywy – prowadzenia biznesu w Rosji – krytykowany był Petro Poroszenko prezydent Ukrainy, okupowanej w części przez wojska rosyjskie (Krym, Donbas). Fabryka należącej do Poroszenki cukierniczej firmy Roshen w rosyjskim Lipiecku miała według jednego z deputowanych z Partii Regionów wspierać wpływami z podatków utrzymanie 82 tys. żołnierzy rosyjskich w ciągu roku. Nazywany „królem czekolady” prezydent prowadzi swoje biznesy nie tylko na Ukrainie, ale także na Węgrzech i Litwie, a ostatnio także w Polsce. Dbając o wizerunek swój i właściciela firma Roshen ma bardzo nowoczesne i pomysłowe wystawy sklepowe, jest też sponsorem nawet placów zabaw dla dzieci. Mimo wojen i sankcji jego firma ma się całkiem dobrze, a jej wartość szacowana jest na ok. 3 mld dolarów. Przywódca kraju dysponuje więc kapitałem, który dwukrotnie przewyższa transzę pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego(1,6 mld USD) jaka miała być wypłacona Ukrainie w lecie tego roku. W lipcu MFW zdecydował jednak, że z powodu braku reform i walki z korupcją decyzja o pomocy funduszu będzie odłożona w czasie. Tę decyzję można interpretować tak, że cierpliwość państw wspierających Ukrainę jest na granicy wyczerpania. Podobnie jak kondycja społeczeństwa nie wierzącego już w żadne zmiany.

 

 

Piotr Koźmian


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie