17 maja 2012

„Edukacja seksualna? Nie bierzcie z nas przykładu”

(fot. Tim Hall / Cultura RF / FORUM)


– Jeśli 13-latka ma jechać na wycieczkę ze szkołą musi mieć pozwolenie od rodziców. Ta sama dziewczyna może mieć wszczepiony implant o działaniu antykoncepcyjnym i wczesnoporonnym bez zgody i wiedzy rodziców. To jest ogromny paradoks – mówi w rozmowie z pch24.pl Antonia Tully, z brytyjskiego Stowarzyszenia Obrony Dziecka Poczętego, matka sześciorga dzieci.


Wesprzyj nas już teraz!


W Wielkiej Brytanii już kilkuletnie dzieci w przedszkolu rozpoczynają tzw. seksedukację…

 

To prawda. Seksedukacja w moim kraju rozpowszechniona jest na bardzo szeroką skalę już od przedszkola. Funkcjonuje ona pod nazwą „Sex and Relationships Education” (SRE) i obejmuje dzieci od czwartego roku życia.

Od strony prawnej szkoły nie są przymuszane do takiego sposobu „kształcenia” dzieci. Jednak wytyczne rządowe jednoznacznie mówią jak ta seksedukacja ma wyglądać. Z drugiej strony rodzice, choć prawnie mają możliwość powiedzenia „nie” seksedukacji, to praktycznie są kompletnie wykluczani z edukowania dzieci w tej sferze. Nie są w żaden sposób informowani czego uczą się ich dzieci, a kiedy sprzeciwiają się takiemu traktowaniu są dyskryminowani przez władze szkolne. W rzeczywistości większość szkół prowadzi zajęcia z seksedukacji za pomocą programów i pomocy naukowych bardzo dosadnych w wydźwięku seksualnym. Materiały do nauczania są skoncentrowane na seksie – niedwuznaczne i nieodpowiednie dla dzieci w tym wieku.

 

Jak to wygląda w praktyce?

 

Dla małych dzieci w wieku 4-11 lat przygotowano program, który pokazuje, gdzie w człowieku znajdują się organy płciowe. Pokazuje im się kreskówki, które prezentują stosunek seksualny. Ogólny przekaz mówi: homoseksualizm, masturbacja, wczesne podejmowanie współżycia – to wszystko jest zupełnie normalne.

Dzieciom w wieku 11-15 lat – uważa się je za aktywne seksualne – podaje się wiadomości o antykoncepcji: jak jej używać i gdzie można otrzymać środki antykoncepcyjne. Celem tego programu jest zapobieganie ciążom u nastolatek. W efekcie jednak w Wielkiej Brytanii od 1999 roku wydano 300 mln funtów, a program ten okazał się kompletną porażką. Przeciętny roczny  koszt ciąż u nastolatek dla brytyjskiej służby zdrowia to 63 miliony funtów!

Warto podkreślić jeszcze i to, że w wyniku prowadzonej seksedukacji nie tylko liczba niechcianych ciąż u nastolatek nie spadła, ale w związku z promocją ryzykownych zachowań seksualnych wciąż rośnie liczba osób z chorobami wenerycznymi. Ci młodzi ludzie – na skutek seksedukacji prowadzonej w szkołach – czują, że mają pod sobą rozpięta siatkę bezpieczeństwa i zachowują się zupełnie rozwiąźle, a potem mamy tego skutki.

Dodam może jeszcze, że 1/3 brytyjskich gimnazjów i szkół średnich prowadzi poufne ośrodki na terenie szkół, mające na celu kierowanie uczniów do klinik „zdrowia seksualnego” i agencji aborcyjnych.

 

Z tego co Pani mówi jasno widać, że ten program nie spełnia swoich zadań…

 

Wiele badań akademickich wykazuje, że edukacja seksualna promująca antykoncepcję i dostęp do usług aborcyjnych nie zapobiega ciążom u nastolatek, a wręcz przeciwnie. Rząd brytyjski nie zwraca uwagi na te dowody. Państwo wręcz promuje aktywność seksualną. A jakie są tego skutki już powiedziałam. Z całą mocą więc podkreślam, że edukacja seksualna prowadzona w Wielkiej Brytanii to wielka porażka i tragedia. Dajemy naszym dzieciom szczegóły o seksie zamiast dawać im dzieciństwo. Dajemy nastolatkom środki antykoncepcyjne zamiast dawać im prawdziwą miłość. Dajemy rodzicom kłamstwa na temat tego co jest dobre dla ich dzieci zamiast podkreślać godność rodzicielstwa.

 

Środowiska feministyczne chciałyby wprowadzić taką właśnie seksedukację w naszym kraju. Jak Pani na to patrzy z brytyjskiej perspektywy?

 

Tym ludziom powiedziałabym, że im bardziej odsunie się rodziców od wychowania dzieci w tej dziedzinie, tym bardziej będą one narażone na różne problemy i tragedie. W Wielkiej Brytanii już 63 mln funtów rocznie kosztują ciąże nastolatek. Nasz rząd stara się tego nie widzieć i nic nie robi, żeby zapobiec tej sytuacji. Aby ostrzec Polaków przed taką seksedukacją, która jest gorsza nawet od tej, która prowadzona jest w USA, powiem, że dzieci całkowicie oddzielone są od rodziców w tej sferze. Obowiązuje zupełna poufność . Wielu rodziców nie ma nawet pojęcia jak żyją ich dzieci.

Jeśli 13-latka ma jechać na wycieczkę ze szkołą musi mieć pozwolenie od rodziców. Ta sama dziewczyna może mieć wszczepiony implant o działaniu antykoncepcyjnym i wczesnoporonnym bez zgody i wiedzy rodziców. Ten „pęd” narodowy forsujący wszczepianie implantów antykoncepcyjnych nawet dzieciom, które w zgodzie z obowiązującym prawem nie mogą podejmować współżycia, jest próbą odpowiedzi na wcześniejszą porażkę, kiedy próbowano bezskutecznie uczyć nastolatki używania antykoncepcji. To jest ogromny paradoks. Zanim takie prawo weszło w Wielkiej Brytanii ostrzegaliśmy przed tym, nikt nas jednak nie chciał słuchać. Dziś wielu rodziców budzi się i jest zdziwionych tym czego uczą się ich dzieci. Trzeba dzieciom dawać pewną wiedzę, ale mądrą i we właściwym czasie. Głównie powinni robić to jednak rodzice. To mogę poradzić Polakom: nie idźcie za naszym przykładem!

 

Dziękuję za rozmowę

 

pam

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij