6 marca 2020

Ekologia głęboka a chrześcijaństwo. Dlaczego abp Jędraszewski ma rację

(fot. flickr.com)

Ekologizm to dzisiaj pojęcie jeszcze dość enigmatycznie. Aby lepiej zrozumieć wynikające z niego zagrożenia dla chrześcijaństwa, należy zwrócić uwagę na ekologię głęboką ­– podstawę współczesnego ruchu ekologicznego.

 

Szatan chce zniszczyć więź pomiędzy człowiekiem a Bogiem, a jego pokusy przyjmują rozmaite kształty. Jednym z nich jest ideologia ekologizmu, według której nie ma miejsca na Bożą Opatrzność, a człowiek jest (…) głównym zagrożeniem, wręcz nieszczęściem dla naszej planety – pisał w liście na Wielki Post 2020 arcybiskup Marek Jędraszewski. Krakowski metropolita – jak zapewne chciałaby część nieprzychylnych mu środowisk – wcale nie „doszukuje się na siłę kolejnych wrogów chrześcijaństwa”. Informacji potwierdzających tezę, z której wynika, że stanowiąca podstawę ekologizmu tzw. ekologia głęboka w wielu miejscach jest sprzeczna z biblijnym Objawieniem nie trzeba się bowiem wcale „doszukiwać”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ograniczenie liczebności populacji

4. punkt tzw. Ośmiu zasad ekologii głębokiej, sformułowany przez prekursorów tego ruchu, George`a Sessionsa i Arne Naessa, brzmi: „Rozwój pozaludzkich form życia wymaga zahamowania wzrostu liczebności populacji ludzkiej. Rozkwit życia i kultury człowieka daje się pogodzić z takim obniżeniem”. I tutaj w zasadzie moglibyśmy zakończyć nasze rozważania, jednak spróbujmy nieco przybliżyć omawiany temat.

 

Konieczność redukcji ludzkiej populacji ze względu na zagrożenie rozwoju innych gatunków nie znajduje swojego potwierdzenia w katolickiej nauce. Co więcej, Magisterium zdecydowanie sprzeciwia się takiemu stawianiu sprawy – może z niej bowiem wynikać odrzucenie błogosławieństwa, które Bóg Ojciec zawarł w słowach: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1, 28). Dodatkowo, deklaracja ta zakłada niewiarę w Bożą Opatrzność i Jego plan dla człowieka. A przecież potomstwo – dzieci są w tej obietnicy błogosławieństwem, nie przekleństwem.

 

A jakie sposoby „zahamowania wzrostu liczebności populacji ludzkiej” mają na myśli ekozofowie, mówiąc o możliwości pogodzenia ich z „rozkwitem życia i kultury człowieka”? Bynajmniej nie wojny, choroby czy fizyczną eksterminację. Chodzi oczywiście o „humanitarne” rozwiązania – aborcję, antykoncepcję czy (jeszcze w większości) dobrowolną sterylizację. O sprzeciwie Kościoła wobec powyższych nawet nie trzeba wspominać (np. KKK 2366 – 2372, KKK 2270 – 2275).

Na marginesie – zdumiewające, że propagatorzy życia w zgodzie z naturą, aby osiągnąć zamierzone cele postulują rozwiązania zakładające sztuczną ingerencję w jak najbardziej naturalne metody prokreacji. Kiedy w grę wchodzi troska o planetę, nie przeszkadzają pigułki antykoncepcyjne, wazektomia czy aborcja hormonalna lub chirurgiczna.

 

Ograniczenie ingerencji na rzecz bioróżnorodności

Sprzeczne z nauką Kościoła są także punkty 1-3 omawianych Ośmiu zasad…. Nie do zaakceptowania są „pomyślność oraz rozwój ludzkiego i pozaludzkiego życia na Ziemi” przedstawiane jako „wartości same w sobie”. Podmiotowe traktowanie wszelkich form życia na ziemi prowadzi ekologicznych ideologów do stwierdzenia, iż „ludzie nie mają prawa ograniczania (…) bogactwa i różnorodności, chyba że chodzi o zaspokojenie ich żywotnych, istotnych potrzeb”.

 

Odpowiedź przychodzi wprost z Pisma Świętego. W drugim rozdziale Księgi Rodzaju, człowiek nadając imiona wszelkiemu Stworzeniu jednocześnie bierze je w posiadanie (w kulturze semickiej nazwanie czegoś oznacza roztoczenie władzy). Ks. prof. Paweł Bortkiewicz, komentując ten fragment stwierdza: „mężczyzna i kobieta są jedynymi podmiotami pośród przedmiotów. Skoro jest podmiotem, może pozostałe przedmioty instrumentalizować, czyli używać. Oczywiście nie w sposób dowolny, ponieważ Pan Bóg osadzając człowieka w ogrodzie Eden określił pewien zakres praw, porządku i ładu moralnego, w którym człowiek ma się odnajdywać”.

 

Jan Paweł II określał ten tekst jako prapoczątek refleksji naukowej i wszelkiej wiedzy poznawczej człowieka. Wyznacza on też chrześcijański paradygmat antropocentryczny i właściwą mu hierarchię bytów we wszechświecie. Dlatego też, rozwój pozaludzkich form życia oraz związane z nim bogactwo różnorodności nigdy nie może stanowić celu „samego w sobie” i ograniczać ingerencji człowieka w środowisko naturalne jedynie do „zaspokojenia żywotnych i istotnych potrzeb”.

 

„Samorealizacja”, „biocentryzm” i nowe drogi do ekozbawienia

Czołowy przedstawiciel ekologii głębokiej, Arne Noess, sformułował konieczność osiągnięcia pewnego poziomu świadomości, umożliwiającego doświadczenie „samorealizacji”. Jest to ekologiczny odpowiednik „zbawienia”. W miejsce nawrócenia polegającego na powrocie do Komunii z Bogiem, ekologia głęboka prezentuje pogłębianie „relacji z samym sobą” oraz „wszystkimi istotami oplatającymi ziemię” umożliwiające rzekome „uzyskanie pełni własnego człowieczeństwa”.

 

Osiągnięcie samorealizacji staje się możliwe dzięki utożsamieniu z coraz szerszymi kręgami bytów, aż po utożsamienie ze wszechświatem. Noess nie wskazuje jednak, do czego to prowadzi; nie wiadomo czy jej ostatecznym celem jest wieczna szczęśliwość, utrata istnienia, czy może ostateczne zlanie z Naturą.

 

Na uwagę zasługuje także koncepcja „biocentryzmu”. Jest to pogląd, który utrzymuje, że wszystkie byty są sobie równe. Nie ma zatem, żadnych istotowych różnic między człowiekiem a innymi częściami natury, np. świniami. Odpowiedzią na wynikające z tego konflikty jest panteizm, gdzie wszystko jest połączone siecią wzajemnych powiązań, stanowiących część jednego wszechogarniającego Boga-Natury. Powyższa idea uderza w chrześcijańskie koncepcje hierarchii bytów oraz Boga-istoty osobowej  i transcendentnej w stosunku do Stworzenia. Stworzenie w żadnej mierze nie może być utożsamione ze swoim Stwórcą i dlatego wszelkie tego typu pomysły są sprzeczne z wizją chrześcijańską.

 

Ekologia głęboka to zagadnienie bardzo szerokie i wymagające obfitego opracowania. Przytoczone tutaj jej główne zagadnienia w dostateczny sposób potwierdzają, że nie ma ona wiele wspólnego z chrześcijaństwem. Wraz z innymi składowymi ekologizmu – New Age, trybalizmem, zielonym neomarksizmem czy ekozofią – stanowią dla wierzącego zagrożenie, uderzające w samą istotę jego człowieczeństwa.

 

Bardzo często zdarza się, że prawdziwe postulaty omawianych ruchów chowają się za maską naturalnych potrzeb i szlachetnych postulatów; chęci życia w zdrowiu, oddychania wolnym od zanieczyszczeń powietrzem, dostępnością czystej wody, czy powstrzymaniem się przed zadawaniem zbędnego cierpienia. Dlatego tak ważne jest, by w końcu zacząć przed tym przestrzegać.

 

Piotr Relich

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij