8 grudnia 2017

„Europejskie wartości” to usuwanie krzyży. Abp Jędraszewski dla PCh24.pl

(Źródło: Archidiecezja Krakowska / flickr.com)

W imię tych niezdefiniowanych wartości należy – w myśl nowoczesnych ideologów – wycinać wszystko, co nawiązuje do chrześcijańskiej przeszłości. W tym wypadku – krzyże. Robi się więc dokładnie to samo, co w polskiej pamięci zostało zapisane jako dokonania hitlerowskich Niemiec czy bolszewików! – mówi w rozmowie ze Sławomirem Skibą i Krystianem Kratiukiem metropolita krakowski, arcybiskup Marek Jędraszewski.

 

Czcigodny Księże Arcybiskupie. Kilka tygodni temu francuskie władze podjęły decyzję na temat krzyża wieńczącego pomnik Jana Pawła II w jednym z tamtejszych miast. Ma on zostać usunięty. Wydaje się, że decyzja ta to początek nowego etapu procesu agresywnej laicyzacji. Jak go rozumieć?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Mniej więcej dziesięć lat temu ukazała się książka George’a Weigela pod szczególnym tytułem: „Katedra i sześcian”. Autor już tam postawił ten problem – problem rzeczywiście wielkiego procesu laicyzacyjnego, polegającego na odchodzeniu od korzeni chrześcijańskich. Książka dotyczyła właśnie Francji. Odwołuję się do Weigela, gdyż jego spojrzenie jest spojrzeniem „człowieka z zewnątrz”, nie Francuza – to ważne, ponieważ przede wszystkim powinniśmy o takie sprawy pytać Francuzów. Zapewne otrzymalibyśmy cały wachlarz różnych opinii. Ale my, tak jak Weigel, jesteśmy na zewnątrz i wszyscy obserwujemy ów niepokojący proces odchodzenia Francji od chrześcijaństwa i w sposób naturalny stawiamy to samo pytanie, które zadał Francuzom Jan Paweł II na początku swego pontyfikatu: „Francjo, co uczyniłaś ze swoich chrztem”? To bardzo ważne pytanie.

 

Już od Wielkiej Rewolucji Francuskiej widoczne jest odchodzenie tego narodu od chrześcijaństwa. Były oczywiście próby odzyskania tożsamości katolickiej, potem znów silne procesy przeciwne, negujące ten trend, ale przełomem stał się niewątpliwie rok 1905 i wprowadzenie szczególnie pojmowanego rozdziału państwa i Kościoła. Dzisiejsze decyzje są efektem tamtych czasów. Na naszych oczach dochodzi do swoistego paradoksu – francuskie elity, myśliciele, politycy, nie chcą już dostrzegać swoich korzeni. Tylko dlatego, że są one chrześcijańskie! A przecież Galia była jedną z pierwszych cór Kościoła! Na jej terenie żyli wspaniali świadkowie wiary, kapłani i męczennicy – jak chociażby święty Ireneusz. I dziś wszystko to jest odcinane, bo nawet nie zapomniane – tego ma nie być! Nie istnieje.

 

Ale przecież musi być coś w zamian.

 

Tak. W zamian buduje się „nowoczesne katedry”. Tak nazwałbym chociażby francuski Łuk Triumfalny. Zadałem sobie trud by go zobaczyć, udało mi się to rok temu. To jest ten sześcian z tytułu książki Weigela. Sześcian ów rzeczywiście daje obserwującym go wrażenie ogromnej pustki – nie ma w nim bowiem żadnej treści. Widzimy pewien kształt, dostrzegamy ogrom (który może niektórym nawet imponować), ale uderza nas pustka.

 

A gdy obserwujemy katedrę Notre Dame? Wówczas odbiór jest wprost przeciwny! Ona ciągle jest pełna treści, nawet jeśli przechodzą przez nią tłumy turystów, wciąż pewna część wydzielona jest dla modlących się. Co ciekawe, obok katedry, stoi ogromny pomnik Jana Pawła II. Wykonany przez tego samego artystę, który wykonał monument w Ploermel, a który ma zostać pozbawiony krzyża.

 

Pomnik w Paryżu na razie nie jest zagrożony.

 

Dziś nie, ale co będzie jutro? Kto wie, w którą stronę pójdzie interpretacja tamtejszych władz sądowniczych. Przecież wśród wielu przedstawicieli państw Zachodu widać – mówiąc językiem Miłosza – użądlenie heglowskie. Kiedyś Heglowi wykazano, że ilustrując jakąś swoją filozoficzną tezę pewnym przykładem, odwołał się do czegoś, co okazało się nieprawdą. Wówczas bez wahania odpowiedział: „tym gorzej dla faktów”. W myśleniu lewicowym, heglowskim, przyjmującym dziś formy neomarksizmu czy lewactwa, istnieje tendencja do nieprzejmowania się faktami i mówienia rzeczy z nimi sprzecznych. Ważne są tylko przygotowane przez nich narracje.

 

Wpisuje się w to również popularne w ubiegłym roku pojęcie „post-prawdy”. A jaka jest dziś narracja, jaka obowiązuje dziś post-prawda? Że chrześcijaństwa nie było! Mimo, iż Francja nadal pokryta jest pomnikami obrazującymi dawną chwałę chrześcijaństwa (choć wiele z tych pomników, a więc kościołów, jest zaniedbanych i opuszczonych, gdyż pozostaje w posiadaniu państwa) chce się wmówić ludziom, że tego nigdy nie było! A w „najlepszym” przypadku, że jest to nieważne! Że oto nastał czas nowych narracji, nowych symboli, nowych wartości!

 

Jakie to wartości?

 

Nazywają je europejskimi. Ale nikt nigdy nie określił, co to właściwie znaczy. W imię tych niezdefiniowanych wartości należy – w myśl nowoczesnych ideologów – wycinać wszystko, co nawiązuje do chrześcijańskiej przeszłości. W tym wypadku – krzyże. Robi się więc dokładnie to samo, co w polskiej pamięci zostało zapisane jako dokonania hitlerowskich Niemiec czy bolszewików! Przecież oni robili dokładnie to samo: niszczyli krzyże! I to w nas, Polakach tkwi, pamięć o tamtych czasach jest żywa. Więc słysząc, że w dalekiej francuskiej miejscowości, o której istnieniu wcześniej nawet nie wiedzieliśmy, problemem jest krzyż, budzą się w nas wspomnienia prześladowania chrześcijaństwa i walki z naszymi symbolami.

 

Problem usuwania krzyży z przestrzeni publicznej nie jest jednak problemem wyłącznie Francji. Również w Polsce mieliśmy kilka podejść do wszczęcia kampanii przeciwko krzyżowi w miejscach publicznych – jak choćby w jednej z wrocławskich szkół. Powstał wówczas opór zwykłych katolików, którzy plany zdjęcia krzyża powstrzymali.

 

Postrzegam to jako próbę sprawdzania nas – na jak wiele im pozwolimy. Jest to równocześnie próba wprowadzenia w Polsce systemu określanego przez Benedykta XVI mianem „dyktatury relatywizmu”. Jakaś grupka narzuca swoje prawa i punkt widzenia większości i utrzymuje, że to jest właśnie demokracja (która jest broniona przez lewaków tylko wtedy, gdy sprawa dotyczy rzekomych praw mniejszości). Ja również byłem świadkiem takiego eksperymentu, jeszcze podczas posługi w Poznaniu. Jest tam żydowska Bożnica, którą w czasie wojny Niemcy przerobili na pływalnię. Po 1989 roku Poznaniacy zechcieli oddać to miejsce Żydom.

 

Topografia Poznania jest następująca: katedra tworzy z tą Bożnicą pewną linię, którą niejako przecina stojący niedaleko Warty komin. Ktoś wpadł na pomysł, by wznieść na nim symbol muzułmański. Co to miało na celu? Uczynienie z Poznania „miasta otwartego na wszystkie wielkie religie monoteistyczne”. Tylko jest jeden problem – w Poznaniu nie było wtedy żadnych muzułmanów, może prócz kilkunastu studentów. Żadnej wspólnoty! Ale to już była próba narzucenia społeczeństwu pewnego religijnego relatywizmu, a na pewno usunięcia w cień tej prawdy, że początki chrześcijaństwa w Polsce są związane z Poznaniem, w którym już od 968 roku był pierwszy na ziemiach polskich biskup.

 

To jest subtelniejszy etap zakłamywania rzeczywistości – nie jest to jeszcze walka z symbolami chrześcijaństwa, ale już kłamstwo na temat tego miasta. Ostatecznie w Poznaniu zablokowano realizację tego pomysłu. Ale to też był element akcji polegającej na testowaniu polskiego społeczeństwa – na co ono jeszcze pozwoli na tym etapie uzyskiwania „świadomości europejskiej”.

 

Nawiązując do tego, jak daleko jeszcze można się w Polsce posunąć – Polacy jeżdżą dziś po Europie i wydają się dumniejsi niż jeszcze dwie dekady temu. I wynika to z poczucia wyjątkowości – również w kwestii chrześcijańskiej tożsamości. Nie dali się jeszcze bowiem temu relatywizmowi całkowicie przerobić. Inne narody Europy środkowej też zerkają na nas z nadzieją. O czym to świadczy?

 

Kultura europejska powstała na trzech filarach – starożytnej myśli greckiej, prawie rzymskim i chrześcijaństwie. Wszystkie te filary muszą jednocześnie zaistnieć, by można mówić o Europie. Dziś zaś wycinane jest z życia publicznego chrześcijaństwo, ale także prawda, o której uczyli starożytni filozofowie. A prawo? Często staje się karykaturą siebie. Niegdyś prawo służyło promocji pewnych społecznych wartości, a dziś jedynie przyjemności. A w Polsce i w krajach, o których Panowie mówią, jest jeszcze chrześcijaństwo. Co więcej, można powiedzieć: właśnie tu jest Europa!

 

Ci młodzi ludzie może nie potrafią zdefiniować swoich odczuć, tak jak my czynimy to w tej chwili, ale intuicyjnie to czują. Oni będąc w Polsce, są u siebie. Natomiast będąc na Zachodzie, patrzą nań krytycznie, bo coraz częściej dostrzegają, że trudno Europę oceniać i definiować wyłącznie poprzez poziom życia cywilizacyjnego czy same tylko osiągnięcia ekonomiczne. Ważniejszy jest etos Europy. A na Zachodzie łatwiej dostrzec pustkę niż etos. I to w dodatku pustkę programowaną, którą chcą nam dać w darze jako największe dziedzictwo Europy. A tymczasem u młodych widzimy wyraźny sprzeciw wobec takich prezentów. Młodzi z naszej części Europy świetnie się rozumieją – mają zakodowane, nawzajem zrozumiałe dla siebie DNA Europy, czują się dzięki temu razem dobrze, a z drugiej strony potrafią krytycznie patrzeć na zamożniejszych sąsiadów z Zachodu.

 

Czy skoro szeroko pojęty Zachód odrzuca dziś wiedzę o swych korzeniach, to nie odrzuca dziś tym samym możliwości poznania, a więc czy de facto nie odrzuca rozumu?

 

Jak się odrzuca prawdę, to się odrzuca rozum. I odwrotnie, odrzucając rozum, nigdy nie pozna się prawdy. Proszę zwrócić uwagę na współczesny język: nikt nie pyta już w mediach „co Pan o tym sądzi”, „jak Pan to ocenia”, a tylko „jak Pan to przeżywał”, „jakie są Pana emocje”. To jest celowa rezygnacja z rozumu na rzecz czysto emocjonalnego poziomu ludzkiego reagowania na pewne fakty. To rezygnacja z tego, co stanowi o istocie człowieka, co go zdecydowanie różni od świata zwierząt! Proszę zauważyć: za tym idzie określona wizja człowieka, jego stopniowa degradacja. I to jest sprzeczne z chrześcijaństwem.

 

Mimo miłych słów, które nierzadko kierujemy pod adresem polskiej młodzieży, istnieje jednak pewna płaszczyzna, na której dość dobrze młodzi Polacy rozumieją się z rówieśnikami z Zachodu. Chodzi o podejście do kwestii rodziny, etyki seksualnej, małżeńskiej. Rozpada się coraz więcej małżeństw – wszystko poprzez uleganie coraz bardziej napastliwej promocji grzechu. Owa promocja również stanowi element walki z chrześcijaństwem, choć na nieco innym poziomie, niż niszczenie krzyży, czyż nie?

 

Tak, ogromna liczba rozwodów to wielki dramat. Wiąże się to z bardzo różnymi sprawami, w tym z odchodzeniem od wiary i od Kościoła, ale również z utożsamianiem się z dominującą dziś i promowaną przez media kulturą. W naszych czasach bardzo młodzi ludzie mają narzędzia pozwalające im na dostęp do treści, o których dziecko nigdy, pod żadnym pozorem, wiedzieć nie powinno. A ich rodzice albo w ogóle o tym nie wiedzą, albo nie umieją temu zapobiec, nie potrafiąc odnaleźć się w świecie dzisiejszych technologii informatycznych. Nie dziwmy się, że młodzi ludzie, już deprawowani za pomocą różnego rodzaju gadżetów (na początku nieświadomie) okazują się bezradni wobec pierwszych zaistniałych problemów życiowych, w tym małżeńskich.

 

Ponadto, dojrzewanie młodych ludzi – emocjonalne i osobowościowe – bardzo się obecnie opóźnia. Konsekwencją tego jest spadek liczby małżeństw na skutek niechęci do podjęcia zobowiązań na całe życie, lub szybki rozpad małżeństw, gdy pojawiają się pierwsze kłopoty i trudności. Wiąże się z tym wszystkim także pewna fałszywa wizja miłości, którą się dziś promuje. To nie jest miłość polegająca na darze z siebie. Myli się miłość z zakochaniem, czyli z kwestią czysto emocjonalną – a po opadnięciu emocji, gdy wraca codzienność, tak ukształtowany człowiek nie jest w stanie poradzić sobie z problemami, i uważa, że należy zakończyć dalsze istnienie związku małżeńskiego.

 

Co możemy z tym zrobić?

 

Sądzę, że powinniśmy wskazywać na potrzebę wielkiego zatroskania ze strony wszystkich, w tym instytucji społecznych, także państwowych. Jakiś czas temu pani premier zdawała sprawozdanie z dwóch lat swoich rządów, podkreślając, że priorytetem dla obecnego państwa jest rodzina. Owszem, na rzecz rodziny zrobiono wiele, ale czy coś znaczącego zrobiono w sferze, o której mówimy? W sferze ochrony dzieci przed złymi treściami? W celu promocji trwałości rodziny?

 

Społeczeństwo produkuje dziś, mówiąc nieładnie, ludzi, którym na takich sprawach nie zależy. Ludzi reagujących na wszystko bardzo emocjonalnie, nie umiejących ze sobą rozmawiać, w dodatku bardzo roszczeniowych. W masowej kulturze mamy do czynienia z jedną wielką pochwałą egoizmu! Na tym fundamencie naprawdę ciężko budować trwałe rodziny! A egoizm przejawia się u małżonków również w braku troski o dzieci, które przecież zawsze najbardziej cierpią na rozstaniu swoich rodziców. To jest absolutny dramat, tragedia i rana, która nawet jeśli kiedyś się zabliźni, pozostanie widzialną blizną już na zawsze.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 

 

Read text in english here

 

Ty również możesz stanąć w obronie Krzyża na pomniku św. Jana Pawła II. Wystarczy, że poświęcisz kilka chwil na podpisanie pisma zaadresowanego do przedstawicieli Francuskiej Rady Stanu i Ambasadora Republiki Francuskiej w Polsce – Pierre’a Levy’ego.

 

 

Petycję „Nie usuwajcie krzyża z pomnika św. Jana Pawła II” można podpisać TUTAJ.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij