11 marca 2016

Hetman Koniecpolski – wódz z Ligi Mistrzów

(Stanislaw Koniecpolski - hetman wielki koronny, hetman polny koronny, kasztelan krakowski, wojewoda sandomierski. Reprodukcja: Marek Skorupski/FORUM )

Pan Stanisław wpierw uderzy niż wymówi – mawiała szlachta o zmarłym 370 lat temu hetmanie wielkim koronnym Stanisławie Koniecpolskim. Wbrew pozorom, nie świadczy to o lekkomyślności i porywczości wodza, bo słynął on z ważenia racji przed podjęciem ostatecznej decyzji. Raczej o wadzie wymowy, chociaż tylko ona psuła – nieznacznie – ogólne wrażenie dostojeństwa, jakie wielki strateg, roztropny i przystojny mąż wywierał na spotykających go po raz pierwszy.

 

Nie miał do przebycia tak trudnej drogi do wysokich urzędów i godności jak Stefan Czarniecki, który do „soli i roli” musiał dochodzić powoli, tyrając przez lata na kolejnych wojnach. Koniecpolscy już na przełomie XIV i XV wieku pełnili urzędy starostów, a ojciec hetmana – Aleksander – jako kasztelan sieradzki (potem wojewoda) zasiadł w senacie, wprowadzając tym samym rodzinę do grona magnaterii. Należy podkreślić, że na awans ten zasłużył długoletnią wierną służbą ojczyźnie i królowi.

Wesprzyj nas już teraz!

Stanisław, najstarszy z synów wojewody, był przez rodziców starannie przygotowany do czekającej go dzięki pochodzeniu kariery. Kształcili go prywatni nauczyciele, potem studiował na Akademii Krakowskiej. Nie obyło się bez podróży zagranicznej, do Francji, co wówczas stanowiło nieodzowny element edukacji synów zamożnych ziemian. Jako nastolatek, naturalnie dzięki protekcji ojca, otrzymał urząd starosty wieluńskiego. Dwuletni pobyt na dworze królewskim wprowadził go w arkana polityki.

 

Pod buławą największych wodzów

Aleksander Koniecpolski zmarł w 1609 roku. W testamencie pozostawił wskazówkę dla dziedziców swego majątku i sławy rycerskiej: „Synów pilno napominam i pod błogosławieństwem ojcowskim rozkazuję, aby się Boga bali, Ojczyznę, Pana miłowali, dla której ani zdrowia, ani dostatku niech nie żałują”.

Napomnienia nie były konieczne. W 1610 roku Stanisław, najstarszy z wojewodziców, w towarzystwie młodszego brata Przedbora, pociągnął na czele dwustu husarzy i setki piechurów pod Smoleńsk, by służyć Ojczyźnie i uczyć się rzemiosła wojennego pod kierunkiem wybitnego mistrza, hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Bracia nie oszczędzali się w boju, o czym najlepiej świadczy śmierć Przedbora, zgniecionego przez gruzy spadające z murów obleganej twierdzy. Stanisław pochowawszy brata w rodzinnym grobowcu, powrócił w szeregi walczących. Szybko zdobywał zaufanie wodza, który powierzał mu coraz bardziej odpowiedzialne zadania, m.in. dowodzenie skrzydłem podczas walk na przedpolach Moskwy.

W 1613 roku Stanisław trafił na południowo-wschodnie rubieże Rzeczypospolitej. Los zetknął go z innym wielkim wodzem – Stanisławem Żółkiewskim. Pod jego komendą młody oficer pędził pustoszące ziemie koronne czambuły tatarskie. Starzejącemu się już hetmanowi polnemu koronnemu młodszy imiennik bardzo przypadł do gustu. Wkrótce połączyły ich więzy krwi. Koniecpolski poślubił bowiem córkę hetmana, Katarzynę. Mimo jej przedwczesnej śmierci w 1616 roku, obaj magnaci współpracowali dalej. Gdy w 1618 roku Żółkiewski otrzymał buławę wielką, użył wpływów by wakujący urząd hetmana polnego koronnego dostał się w ręce zięcia. W ten sposób urodzony około 1592 r. Koniecpolski został najmłodszym tej rangi dowódcą w dotychczasowej historii urzędu.

Współpraca obu wodzów trwała do 1620 r., to znaczy do klęski cecorskiej. Koniecpolski towarzyszył Żółkiewskiemu na polu bitwy do ostatnich chwil życia wodza, po czym udało mu się umknąć przed pościgiem zwycięskiej armii turecko-tatarskiej. Niestety, ujęty przez Mołdawian, trafił do tureckiej niewoli. Pozostawał w niej aż przez trzy lata, to znaczy do chwili, gdy poselstwo polskie wypłaciło za niego suty okup.

Niedługo potem przyszło pohańcom drogo zapłacić za upokorzenie hetmana. W 1624 Koniecpolski na czele kilku tysięcy żołnierzy i szlachty pospolitego ruszenia dopadł pod Martynowem wracający z łupieżczej wyprawy silny czambuł Tatarów. Mimo ogromnej przewagi wroga, Polacy pobili go i uwolnili jasyr. Zwycięstwo ugruntowało autorytet militarny hetmana polnego, przynosząc mu godność wojewody sandomierskiego oraz przyznaną przez Sejm pokaźną nagrodę pieniężną.

 

Przeciwko Szwedom

W kolejnych latach przyszło hetmanowi z sukcesem walczyć ze zbuntowanymi Kozakami, a potem znów zwycięsko zmierzyć się z Tatarami. Tymczasem na nowo rozgorzał konflikt ze Szwecją. Znakomity wódz – król Gustaw II Adolf w 1626 roku zaatakował Gdańsk. Na polecenie króla Zygmunta III Wazy Stanisław Koniecpolski ruszył na czele wojsk kwarcianych, w sukurs obrońcom.

Szwedzi to zupełnie inny przeciwnik niż Tatarzy i Kozacy. Walczyli na sposób zachodni, z użyciem nowoczesnej techniki. Co więcej, król agresor wziął sobie do serca klęski, jakie ponosiła armia jego ojca w bitwach z polską kawalerią. Wprowadził reformy w taktyce własnych wojsk, szpikując jednocześnie ich szeregi artylerią i bronią palną.

Przybywszy na Pomorze Koniecpolski nie zastał już Gustawa II Adolfa, bowiem ten odpłynął do Szwecji. Przyszło mu więc zmierzyć się z kanclerzem Axelem Oxenstierną. Hetman zajął Puck, a potem zmusił do kapitulacji oddział przeciwnika pod Hamersztynem (Czarnem). Sukces ten miał duże znaczenie polityczne, gdyż skłonił elektora brandenburskiego do opowiedzenia się po stronie Polski.

Do starcia Koniecpolskiego z królem Szwecji doszło w sierpniu 1627 roku pod Tczewem. Wobec dwukrotnej przewagi najeźdźców, zamknięci w warownym obozie Polacy znaleźli się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Jednak dzięki rozwadze Koniecpolskiego, pod którym nawet w pewnej chwili zabito konia, nie doszło do porażki. Celny strzał polskiego strzelca wyborowego, który ranił w szyję Gustawa Adolfa, skłonił Szwedów do przerwania walki. Osłabiona Rzeczpospolita nie mogła dostarczyć wystarczających posiłków hetmanowi, dlatego wobec ogromnej przewagi wroga, Koniecpolski prowadził wojnę szarpaną.

Do kolejnego starcia między Gustawem Adolfem a hetmanem wielkim koronnym doszło 25 czerwca 1629 roku pod Trzcianą. Po raz kolejny polska jazda dowiodła swej skuteczności w starciu ze szwedzką rajtarią. Gdy pękły szyki, obaj wodzowie zostali wciągnięci w wir walki z bliskiego dystansu. Król ledwie uszedł z życiem. „Tak wielkiej łaźni nigdym nie zażywał” – podsumował później. Niestety, wobec wyczerpania skarbu Rzeczypospolitej, doszło do podpisania niekorzystnego rozejmu.

Opromieniony sławą pogromiciela Lwa Północy – jak w Europie nazywano Gustawa II Adolfa – hetman wrócił na Ukrainę, by spacyfikować bunt Kozaków.

 

„Wicekról Ukrainy”

Wiosną 1632 roku Koniecpolski otrzymał wreszcie wyczekiwaną buławę wielką koronną. W kolejnych latach jego największą troską stała się obrona kresów przed najazdami czambułów tatarskich. Jednocześnie włączył się w zabiegi koronowanego wkrótce króla Polski Władysława IV, dążącego do podniesienia siły wojska polskiego. Czerpiąc z własnych bogatych doświadczeń, hetman reformował armię, rozbudowując przede wszystkim piechotę i artylerię. Nowy król dążył do wojny z Imperium Otomańskim i liczył się ze zdaniem Koniecpolskiego. Niedługo po objęciu tronu obdarzył go kasztelanią krakowską.

Niezwykle cenna dla Rzeczypospolitej była także gospodarcza działalność hetmana wielkiego koronnego we własnych włościach. Poważny majątek, który zgromadził na kresach południowo-wschodnich, sprawił, że nazywano go wicekrólem Ukrainy. Przywiązywał wielką uwagę do zaludnienia i zagospodarowania tych ziem. Wzniósł dla siebie wspaniałą rezydencję w Podhorcach oraz w Warszawie (dziś Pałac Prezydencki). W Brodach zbudował potężną prywatną twierdzę typu typu nowoholenderskiego. Otaczał opieką artystów, głównie malarzy i architektów. Fundował kościoły i klasztory.

Był bardzo pobożny. „Ogromną odznacza się i niefrasobliwą pobożnością i na sztandarze swym ma wizerunek Najświętszej Panny. Cały tchnie myślą o rozgromieniu niewiernych narodów, z którymi często walczył” – taką notatkę o hetmanie zostawił w swym pamiętniku francuski dworzanin Karol Ogier.

Stanisław Koniecpolski zmarł 11 marca 1646 roku, a więc niedługo przed brzemiennym w skutkach dla Rzeczypospolitej buntem kozaków Chmielnickiego. Gdyby żył trochę dłużej, być może inaczej potoczyłyby się losy Rzeczypospolitej…

 

Adam Kowalik



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie