Socjalistyczny kandydat na prezydenta Francji, François Hollande kategorycznie oświadczył, że ustawa o laickości republiki będzie przez niego rygorystycznie przestrzegana.
– Nie będzie żadnych wyjątków ani odstępstw od zasady laickości – deklarował Hollande w czasie telewizyjnej debaty z Nicolasem Sarkozym. Przyznał co prawda, że socjalistyczni deputowani – za wyjątkiem Manuela Vallsa, jego dyrektora informacji – głosowali przeciw ustawie o zakazie noszenia w miejscach publicznych symboli religinych, to zapewniał jednocześnie, że prawo to będzie dokładnie przestrzegane. W opinii stowarzyszeń katolickich deklaracje te są bardzo niepokojące, bo skierowane są przede wszyskim przeciw chrześcijanom. Świadczą o tym zamiary Hollanda przyznania imigrantom, z których zdecydowaną większością stanowią muzułmanie, prawa głosowania w wyborach lokalnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Dla zamanifestowania ważności dla socjalistów laickości republiki, Hollande proponuje umieszczenie we francuskiej konstytucji dwóch pierwszych artykułów ustawy z 1905 r., separującej Kościół od państwa. Propozycja ta została przyjęta z radością przez cały obóz lewicy wraz komunistami i rewolucyjnymi trockistami. Wskazuje się jednak, że jej wprowadzenie w życie na całym terytorium Francji będzie bardzo trudne z przeszkód formalnych: istnieją regiony gdzie relacje państwo-Kościół, z racji historycznych, są inaczej regulowane niż w większości departamentów Francji kontynentalnej. Należą do nich – Alzacja i departament Moselle (dawne terytoria niemieckie z obowiązującym na nich konkordatem zawartym między Stolicą Apostolską i Napoleonem), oraz zamorskie – Gujana i Majotta.
Hollande, zwolennik laickości, która „wyzwala i chroni”, już w grudniu 2011 r. sprecyzował jej koncepcję. W wypowiedzi dla tygodnika „La Vie” wyjśniał, że „religia powinna zostać na swoim miejscu. Respektowanie wolności sumienia przyczynia się do wspólnego współżycia. Kiedy jednak oznaki religijności starają się zaistnieć w przestrzeni publicznej, to istnieje ryzyko różnicowania ludzi”. Ostatnio potwierdził swoją postawę w „Journal du Dimanche” mówiąc, że „nigdy nie używał jakiejkowiek religii w kampanii wyborczej”. Stąd brały się jego opory, by spotkać się z przedstawicielami wyznań. Dopiero pod silnym wpływem części swojego otoczenia zgodził się na takie rozmowy na początku marca. Wskazano mu na zaniepokojenie wierzących wynikające z jego sposobu stosowania ustawy z 1905 r., planami legalizacji „ślubów” dla homoseksualistów, adopcji przez nich dzieci, rozszerzenia badań na embrionach i eutanazji.
– Holland jest nasiąknięty lewicową ideologią i w gdy zostanie prezydentem wprowadzi co do joty swój niebezpieczny program w dziedzinie bioetyki i moralności, tym bardziej, że będą go naciskać jego trockistowcy sojusznicy spod znaku Jean-Luca Mélenchona, którzy są rewolucjonistami – powiedział Reylnald Secher, politolog i historyk. Jego zdaniem „dojście do władzy Hollanda oznaczać będzie w praktyce zwycięstwo lewicy w czerwcowych wyborach parlamentarnych, dla której kozłami ofiarnym są bogaci i katolicy. Dlatego Hollande tak wyraźnie mówi o laickości, bo pod tym pretesktem chce walczyć z katolicyzymem”.
Franciszek L. Ćwik