USA są teraz w stanie wojny z Iranem, ostrzegł ekspert ds. Bliskiego Wschodu po tym, jak prezydent Donald Trump nakazał zabicie najwyższego dowódcy wojskowego Teheranu w Iraku, generała Kasema Sulejmaniego.
Zabójstwo szefa elitarnych jednostek Al-Kuds, twórcy irańskiej strategii rozszerzania strefy wpływów Teheranu, wywiadowcy, który pomógł Amerykanom w Afganistanie po zamachu na World Trade Center, jest porównywany z zabójstwem szefa CIA na obcej ziemi. USA i Izrael szykują się do reakcji na zapowiadany przez stronę irańską odwet.
Wesprzyj nas już teraz!
Gen. Sulejmani zginął w nalocie w pobliżu lotniska w Bagdadzie wraz z Abu Mahdim al-Muhandisem, starszym dowódcą milicji w Iraku.
Brett McGurk, były specjalny wysłannik koalicji do walki z ISIS, zarówno pod rządami Baracka Obamy, jak i Trumpa, powiedział w wywiadzie dla MSNBC, że chociaż śmierć Sulejmaniego była „miarą wymierzonej sprawiedliwości”, to Amerykanie „muszą zakładać, że znajdują się w stanie wojny z Iranem”. Jego zdaniem, nie sposób przewidzieć konsekwencji ataku powietrznego. – Takie uderzenie… przenosi konfrontację między Stanami Zjednoczonymi a Iranem na zupełnie inny poziom – stwierdził Alistair Burt w wywiadzie dla BBC.
– Wszelkie działania, w których nie można przewidzieć bezpośrednich konsekwencji i podjąć kroków w celu zapobieżenia najtrudniejszym konsekwencjom, stawiają region w skrajnie trudnej sytuacji – dodał. Burt, pełniący liczne funkcje w kilku rządach brytyjskich, zajmuje się m.in. polityką wobec Bliskiego Wschodu. Wezwał on wszystkich dyplomatów, by robili co w ich mocy, aby rozładować sytuację.
Ryzyko dla personelu dyplomatycznego i sił wojskowych państw sojuszniczych USA w regionie znacznie wzrosło. Waszyngton może wciągnąć inne kraje do kolejnej wojny. Burt sugeruje, że „Stany Zjednoczone bez wątpienia stwierdzą, iż personel jest zagrożony działaniami ze strony Irańczyków. Pytanie brzmi, w jakim stopniu którykolwiek z tych skutków zostanie rozwiązany w zadowalający sposób przez to działanie, i wydaje się, że w tym przypadku bardzo mało prawdopodobne jest, aby była na to pozytywna odpowiedź”.
Już po niedzielnym ostrzale dronowym w Iraku i Syrii Amerykanie sprowokowali protesty w Bagdadzie i zdecydowali się wysłać żołnierzy piechoty morskiej do ochrony personelu swej ambasady oraz własnych interesów w Iraku. Teraz należy się spodziewać jeszcze więcej wojska.
Pentagon potwierdził śmierć dowódcy Al Kuds w oświadczeniu wydanym późno w nocy w czwartek, stwierdzając, że uderzenie nastąpiło „na polecenie” prezydenta USA Donalda Trumpa. Dalej opisano atak dronowy jako „zdecydowaną akcję obronną mającą na celu ochronę personelu USA za granicą”.
„Generał Sulejmani aktywnie opracowywał plany ataku na amerykańskich dyplomatów i członków służby wojskowej w Iraku i w całym regionie” – głosi oświadczenie. „Ten atak miał na celu powstrzymanie przyszłych planów irańskiego uderzenia” – dodało dowództwo. „Stany Zjednoczone będą nadal podejmować wszelkie niezbędne działania w celu ochrony swoich obywateli i interesów, niezależnie od tego, gdzie się znajdują na całym świecie” – czytamy w komunikacie.
Iraccy urzędnicy poinformowali, że rakieta uderzyła w konwój podróżujący w pobliżu międzynarodowego lotniska w Bagdadzie we wczesny piątek czasu lokalnego. W ataku zginął również Abu Mahdi al-Muhandis, zastępca dowódcy wspieranych przez Iran irackich bojówek, zwanych Ludowymi Siłami Mobilizacyjnymi, a także kilku innych urzędników irackich.
Jeszcze zanim Departament Obrony USA potwierdził zamach, w mediach społecznościowych już krążyły zdjęcia, które pokazywały martwe ciało irańskiego generała.
Wspierane przez Iran milicje w Iraku, a także irańska Gwardia Rewolucyjna, również szybko potwierdziły śmierć Sulejmaniego i al-Muhandisa, obwiniając Stany Zjednoczone.
Irański minister spraw zagranicznych Dżawad Zarif napisał na Twitterze: „Amerykański akt międzynarodowego terroryzmu, którego celem był zamach na generała Sulejmani – najskuteczniejszą siłę walcząca z Daesh (ISIS), Al Nusrah, Al-Kaidą i in. – jest wyjątkowo niebezpieczny i grozi głupią eskalacją”. „USA ponoszą odpowiedzialność za wszelkie konsekwencje swojego nieuczciwego awanturnictwa” – dodał.
Najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei wezwał do ogłoszenia trzydniowej żałoby narodowej i ostrzegł: „Wszyscy wrogowie powinni wiedzieć, że dżihad oporu będzie kontynuowany z podwójną motywacją, a wojownicy świętej wojny czekają na zdecydowane zwycięstwo”.
Prezydent Trump nie opublikował oficjalnego oświadczenia w tej sprawie. Na jego Twitterze pojawiło się natomiast zdjęcie flagi USA, a jakiś czas później komentarz „Iran nigdy nie wygrał wojny, ale nigdy nie przegrał też negocjacji!”.
Iran never won a war, but never lost a negotiation!
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) January 3, 2020
„Generał Ghasem Sulejmani zabił lub poważnie zranił tysiące Amerykanów przez dłuższy czas i planował zabić wielu innych … ale dopadliśmy go! Był bezpośrednio i pośrednio odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi, w tym niedawną dużą liczbę demonstrantów w samym Iranie” – oświadczył amerykański prezydent w drugim komentarzu zamieszczonym na Twitterze.
„Chociaż Iran nigdy nie będzie w stanie odpowiednio tego przyznać, Sulejmani był zarówno znienawidzony, jak i budził przerażenie w tym kraju. Daleko im do takiego smutku, jaki ich przywódcy chcą światu zewnętrznemu wmówić. Powinien zostać zlikwidowany wiele lat temu!” – dodał Donald Trump.
Zaledwie kilka dni wcześniej ostrzegł Iran, że pociągnie przywódców irańskich do odpowiedzialności za serię powtarzających się ataków członków wspieranych przez Iran bojówek na ambasadę USA w Bagdadzie. „Zapłacą bardzo wysoką cenę. To nie jest ostrzeżenie. To groźba” – napisał na Twitterze. We wtorek prezydent zapewniał jednak, że nie chce i nie przewiduje wojny z Iranem.
USA wysłały już 750 żołnierzy z 82. Dywizji Powietrznodesantowej do Kuwejtu, aby pomóc wzmocnić obronę amerykańskich baz i personelu w regionie.
– Atak był wyraźnym sygnałem ze strony Stanów Zjednoczonych, że parametry naszej konfrontacji z Iranem zmieniły się zasadniczo – uważa Ilan Berman, wiceprezydent Amerykańskiej Rady Polityki Zagranicznej, w wiadomości dla VOA Persian. – Mówiąc wprost, Stany Zjednoczone wykazały, że nie są już przygotowane do zachowania powściągliwości w obliczu powtarzającej się prowokacji ze strony Iranu, tak jak kiedyś – dodał.
– Istnieje tutaj znaczne ryzyko – ostrzegł Bill Roggio, pracownik z Washington Foundation for Defence of Democracies, określając atak „najważniejszym” od czasu, gdy USA zabiły założyciela Al-Kaidy, Osamę bin Ladena.
– Sulejmani i Muhandi byli czczeni przez irackie bojówki szyickie. Będą chciały krwi – przekonywał. – Nie jest jasne, czy irackie siły bezpieczeństwa są zdolne lub nawet gotowe zrobić wszystko, aby temu zapobiec – wyraził obawy.
Stany Zjednoczone mają około 5 tysięcy żołnierzy w Iraku i ogółem około 55 tys. na Bliskim Wschodzie. Każdy z nich może być potencjalnym celem Iranu.
„Kluczowym pytaniem jest, czy ostatecznie doprowadzi to do trwałej konfrontacji wojskowej – a nawet wojny – między USA i Iranem, między Iranem i Izraelem” – tweetował były analityk i negocjator Departamentu Stanu na Bliskim Wschodzie, Aaron David Miller.
Urzędnicy USA wielokrotnie wyrażali obawy o zasięg wojskowy Iranu, ostrzegając, że siły Teheranu są w stanie atakować personel i zasoby na całym Bliskim Wschodzie.
Niektóre z tych obaw dotyczyły irańskiej technologii pocisków balistycznych oraz sprawności morskiej. W lipcu ubiegłego roku Teheran zakłócił żeglugę w Cieśninie Ormuz, zajmując kilka tankowców.
Istnieją jednak obawy, że siły zastępcze Iranu, podobnie jak wspierane przez nie bojówki w Iraku i Syrii, mogą wyrządzić znaczne szkody.
– Kiedy masz do czynienia z takimi grupami, to jest to o wiele bardziej groźne i lepiej zorganizowane niż cokolwiek, co widzieliśmy w przypadku wielu sunnickich grup dżihadystów – ostrzega Phillip Smyth, analityk z Washington Institute for Near East Policy.
– Nie działa to w taki sam sposób, jak moglibyście myśleć o, powiedzmy, Państwie Islamskim. Masz do czynienia ze znacznie lepiej zorganizowanym aparatem – dodał.
Pomimo ryzyka, niektórzy kluczowi republikańscy ustawodawcy pochwalili atak USA. – Prezydent Trump przez cały czas miał jasność: Stany Zjednoczone nie będą tolerować rozlewu krwi amerykańskiej przez Iran, a dziś wieczorem działał zgodnie ze swoimi słowami – mówił Republikanin James Inhofe, przewodniczący Senackiej Komisji Służb Zbrojnych. – Prezydent postąpił odważnie i słusznie a Amerykanie powinni być dumni – uznał republikański senator Benn Sasse, członek Senackiej Komisji Wywiadowczej. – Generał Sulejmani nie żyje, ponieważ był złym draniem, który mordował Amerykanów – dodał.
Były wiceprezydent USA i obecny kandydat na prezydenta Partii Demokratycznej Joe Biden był bardziej ostrożny. Przyznając, że Sulejmani „zasłużył na wymierzenie sprawiedliwości za swoje zbrodnie przeciwko amerykańskim żołnierzom i tysiącom niewinnych ludzi w całym regionie”, Biden w pisemnym oświadczeniu powiedział prezydentowi Trumpowi, że jest winien społeczeństwu amerykańskiemu wyjaśnienie strategii i planu zachowania amerykańskich żołnierzy, dyplomatów i sojuszników, by byli bezpieczni w kraju i za granicą”.
„Mam nadzieję, że administracja przemyślała konsekwencje wybranej przez siebie ścieżki. Obawiam się jednak, że administracja ta nie wykazała na żadnym etapie niezbędnej dyscypliny ani długoterminowej wizji, a stawka nie mogłaby być wyższa” – dodał polityk.
Chociaż irański Korpus Strażników Rewolucji [IRGC] i Siły Al Kuds stanowią część irańskiego wojska, Departament Stanu USA uznał je w kwietniu ubiegłego roku za zagraniczne organizacje terrorystyczne, ze względu na ich związki z bliskowschodnimi grupami terrorystycznymi, takimi jak Hezbollah i Hamas.
USA obwinia również IRGC i Al Kuds za śmierć ponad 600 członków amerykańskiego personelu w Iraku w latach 2003–2011.
„Dzięki temu oznaczeniu wysyłamy wyraźny sygnał, wyraźny komunikat do przywódców Iranu, w tym Kasem Sulejmani i jego zgrai bandytów, że Stany Zjednoczone będą wywierać wszelką presję, aby powstrzymać zbrodnicze zachowanie reżimu” – mówił w kwietniu 2019 r. szef Departamentu Stanu Mike Pompeo.
W czwartek wojskowi USA żalili się na „trwającą co najmniej od października” kampanię atakowania personelu wojskowego USA przez Irańczyków – zaznaczył generał Mark Milley, szef połączonych szefów sztabów.
– Wiemy, że celem tego ostatniego ataku [w bazie w Kirkuk na terenie Iraku] było zabicie amerykańskich żołnierzy, marynarzy, lotników, marines – dodał. – Trzydzieści jeden rakiet nie zostało wystrzelonych jako ostrzeżenie – przekonywał.
Sekretarz obrony Mark Esper ostrzegł, że Stany Zjednoczone są również gotowe do podjęcia „działań zapobiegawczych” przeciwko Iranowi. – Gra się zmieniła. Jesteśmy przygotowani na to, co konieczne – mówił.
Kim był generał Kasem Sulejmani?
Gen. Sulejmani, którego Amerykanie i inni sojusznicy winią za śmierć wielu żołnierzy, odpowiadał za trwanie reżimu ajatollahów. Opracował strategię zwiększania wpływów Teheranu na Bliskim Wschodzie, szczególnie w czterech ośrodkach: w Bejrucie, Sanie, Damaszku i Bagdadzie. W czasach kryzysu w którymkolwiek z tych miast szybko donoszono, że Sulejmani przyjeżdżał na miejsce nie tylko po to, by doradzać rządzącym, ale także, by zachować wpływ Teheranu. Widać to było podczas niedawnych protestów w Iraku, gdy przybył do Bagdadu, aby powstrzymać premiera Adela Abdula Mahdiego przed rezygnacją.
Uważa się również, że zorganizował represje wobec protestujących, które spowodowały śmierć setek osób. Odegrał także kluczową rolę we wspieraniu reżimu prezydenta Syrii Asada i rebeliantów Huti w Jemenie, którzy zaatakowali Arabię Saudyjską.
Spekulowano także, iż Sulejmani mógłby zostać nowym najwyższym przywódcą duchowo-religijnym w Iranie.
Jego śmierć z pewnością będzie oznaczać eskalację w stosunkach Iranu z Zachodem. Przywódcy w Teheranie będą dyskutować o swojej reakcji, ale już jasno powiedzieli, że jakakolwiek forma negocjacji z USA jest niemożliwa.
Będą szukać zemsty, a jaką ona przybierze formę, zależy od tego jak bardzo są zdesperowani i na jaką odpowiedź mogą sobie pozwolić.
Jeśli nie doprowadzi to do wybuchu wojny, eskalacja może doprowadzić do nowej fazy zamachów terrorystycznych. USA zabiły Sulejmaniego na obcej ziemi. Iran może uznać swoje prawo do podobnych aktów. Zamachy grożą nie tylko Amerykanom w Iraku, ale także na całym Bliskim Wschodzie.
Może również dojść do eskalacji wojny w Jemenie, Syrii, Libanie i Iraku. To także stawia sojuszników Ameryki na linii ognia. Izrael prawie nieuchronnie zostanie wciągnięty w konflikt. Już teraz prowadzi tajną wojnę z Teheranem na granicach z Libanem i Syrią.
Rola Tel Awiwu w zabójstwie Sulejmaniego na razie pozostaje nieznana, ale izraelskie siły przeprowadziły w przeszłości zabójstwa naukowców zajmujących się badaniami nuklearnymi w Iranie, a agencja szpiegowska Mossad współpracowała z CIA wcześniej, by wyeliminować czołowych bojowników Hezbollahu, jak np. dowódcę Imad Mugniyeha, który w 2008 r. zginął w zamachu w Damaszku.
Arabia Saudyjska może spodziewać się zwiększonego zagrożenia ze strony Jemenu, gdzie rebelianci Huti wspierani przez Iran wystrzelili rakiety i drony w infrastrukturę królestwa i ludność cywilną. Nie wiadomo, czy Amerykanie konsultowali się z królestwem w sprawie zamachu na Sulejmaniego.
Niektórzy mieszkańcy Bagdadu świętowali śmierć irańskiego generała i irackiego zastępcy dowódcy wspieranych przez Iran milicji zwanych Ludowymi Siłami Mobilizacyjnymi.
W Teheranie będą zadawane pytania, czy w zabójstwie istniała jakakolwiek współpraca ze strony irackich służb bezpieczeństwa, co, gdyby miało miejsce, mogłoby doprowadzić do dalszego rozlewu krwi w tym kraju. Iran nadzoruje dziesiątki tysięcy bojowników milicji, które pomogły pokonać ISIS. Ci ludzie mogą być teraz żądni krwi.
Sulejmani w młodości walczył o zapewnienie stabilności reżimu w wojnie iracko-irańskiej. Był podziwiany przez swoich żołnierzy. Uchodził za patriotę, bez reszty oddanego krajowi. Był też bezwzględnym i budzącym lęk szefem szpiegów. Stanowił poważne zagrożenie dla interesów Zachodu i krajów Zatoki Perskiej. Arabowie obawiają się długotrwałych i krwawych konfliktów bez końca.
Irakijczycy nazywali generała Sulejmana „złodziejem kóz”, bo po każdym zwycięstwie w wojnie irańsko-irackiej wracał z kozą na ramieniu. Pomógł on Stanom Zjednoczonym po zamachu na World Trade Center, dostarczając konkretnych danych wywiadowczych na temat talibów w Afganistanie. Wkrótce jednak został ogłoszony przez USA wrogiem.
Generał prawdopodobnie był szykowany na następcę najwyższego przywódcy kraju Ali Chameneiego.
Sulejmani, kultowa postać w Iranie i najbardziej widoczna twarz tamtejszej telewizji, w 2001 r. dostarczył zszokowanym Amerykanom kluczowych informacji na temat Al-Kaidy. Dane pozwoliły na opracowanie strategii walki w Afganistanie.
Zabity stał do tej pory na czele elitarnych Al Kuds, powstałych w 1979 roku, kluczowych dla powodzenia islamskiej rewolucji. To odpowiednik połączenia Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) i sił specjalnych Stanów Zjednoczonych. Kuds jest zagranicznym wywiadem i tajnym skrzydłem operacji wojskowej irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji. Ma wpływy nie tylko w Azji Zachodniej, ale sięga dalej po Tajlandię i Amerykę Łacińską.
Sulejmani na czele Kuds stanął w 1998 roku. Trzy lata później, kiedy terroryści Al-Kaidy porwali pięć samolotów w Ameryce i rozbili je, uderzając w wybrane cele, miał już całkowitą kontrolę nad wywiadem regionalnym.
Chociaż po 1980 r. USA i Iran nie utrzymywały stosunków dyplomatycznych, nie powstrzymało to Sulejmaniego od współpracy z USA, gdy potrzebowały pomocy przeciwko talibom i Al-Kaidzie.
USA chciały ukarać sprawców zamachów z 11 września, a generał uznawał ich za wrogów, ponieważ atakowali także szyickich Afgańczyków.
Wówczas odbyła się seria spotkań amerykańskich urzędników i negocjatorów irańskich w Genewie. Na początku października 2001 r. Sulejmani był zirytowany opóźnieniem ataków USA na talibów.
Podczas jednego ze spotkań na początku października 2001 r. negocjatorzy generała „rzucili” urzędnikom USA mapę z napisami: „najpierw atakuj tutaj”, „atakuj potem tam” i „następny atak tu”. Urzędnicy amerykańscy zachowali mapę, a 7 października rozpoczęły się bombardowania instalacji talibskich.
Po trzech latach wspierany przez USA rząd przejął władzę w Afganistanie, chociaż talibowie nadal wywierali presję na niektórych obszarach kraju. Osama bin Laden uciekł z Afganistanu i schronił się w Pakistanie. W 2011 r. amerykańscy komandosi zabili bin Ladena podczas specjalnej operacji w pakistańskim mieście garnizonowym Abbottabad.
Jednak zaledwie trzy miesiące po tym, jak USA rozpoczęły bombardowanie talibów, prezydent George Bush uznał Iran za oś zła, czyniąc Sulejmaniego wrogiem Stanów Zjednoczonych.
Co ciekawe, Pentagon powiedział, że rozkaz zabicia generała przyszedł od prezydenta USA Donalda Trumpa. Stało się to w czasie, gdy Trump mierzy się z impeachmentem. Izba Reprezentantów oskarżyła go, a proces w Senacie jest w toku. Zabójstwo irańskiego generała natychmiast rozpaliło obawy o zaostrzenie asymetrycznej wojny i zemstę Irańczyków.
Zamach nie przypominał innych ataków mających na celu wyeliminowanie wrogów USA, np. na bin Ladena czy lidera ISIS Abu Bakra al-Baghdadiego. Sulejmani był ważną postacią publiczną w Iranie, głównym generałem w Irańskim Korpusie Strażników Rewolucji i z pewnością najpopularniejszym urzędnikiem w irańskim rządzie. Był zarówno swoistą gwiazda, jak i głównym architektem ambicji regionalnych swego państwa w Syrii, Libanie, Jemenie, a przede wszystkim w Iraku.
„Sulejmani był międzynarodową twarzą oporu” – powiedział w oświadczeniu najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei, „a wszyscy miłośnicy oporu będą jego mścicielami”. Obiecał, że sprawców „czeka surowy odwet”.
Irańska telewizja państwowa zawiesiła wszystkie programy i wyświetliła zdjęcie generała wraz z żałobnymi modlitwami z Koranu. Telewizja państwowa rozpoczęła także nadawanie materiałów przedstawiających siły irańskie walczące od wojny irańsko-irackiej po Liban i Syrię.
W 2008 r. pośrednik przekazał pisemną wiadomość gen. Davidowi Petraeusowi, który następnie dowodził Wielonarodowymi Siłami w Iraku. „Generale Petraeus” – głosiła informacja – „powinieneś mieć świadomość, że ja, Kasem Sulejmani, kontroluję politykę Iranu wobec Iraku, Syrii, Libanu, Strefy Gazy i Afganistanu”.
Agnieszka Stelmach