7 stycznia 2019

Jair Bolsonaro sprząta Brazylię. Czas lewaków dobiegł końca?

( REUTERS/Sergio Moraes /Forum)

Już 24 godziny po zaprzysiężeniu na nowego prezydenta Brazylii, Jair Bolsonaro ogłosił, że w agendzie prac jego rządu nie pojawią się żadne koncesje na rzecz ruchu LGTB, a ideologia gender zostanie wyrugowana ze szkół.

 

Prezydent podpisał rozporządzenie dotyczące propagandy LGTB i zlikwidował w ministerstwie Praw Człowieka  tzw. „departament różnorodności”, co oznacza m.in. koniec promowania ideologii gender. Chodzi tu o likwidację w szkołach, wprowadzonej jeszcze przez socjalistów z Partii Pracowniczej, obowiązkowej indoktrynacji seksualnej uczniów.  Szkoła ma się znowu stać „przystanią wartości i tradycyjnego wychowania”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dodatkowe oburzenie lewicowych środowisk wywołała także minister nowego rządu ds. kobiet, rodziny i praw człowieka Damares Alves, która chcąc podkreślić tradycyjne różnice płci stwierdziła, że najlepiej, gdy „chłopcy ubierają się na niebiesko, a dziewczęta na różowo”. Chociaż wyjaśniała, że była to metafora skierowana przeciw gender, stwierdzenie to lewica wykorzystała do robienia awantur porównywalnych do mianowania w Polsce posła Andruszkiewicza na wiceministra. Bardziej na poważnie, pani minister postrzegana jako zaangażowana chrześcijanka i m.in. przeciwniczka aborcji i tak została zmuszona do deklaracji, że „zapewni przestrzeganie praw społeczności LGBT”. Tolerancja nie musi jednak oznaczać promocji.

 

Wszystko wskazuje na to, że prezydent Jair Bolsonero, który obiecał sprowadzić Brazylię ze ścieżki socjalizmu dotrzyma swoich obietnic wyborczych. Jego zapowiedź powrotu do wartości i obietnica: „Zmienimy razem wizerunek Brazylii. Nie będziemy dalej flirtować z socjalizmem, komunizmem i lewicowym populizmem” – tym razem nie muszą się okazać pustymi sloganami politycznymi.

 

Pierwsze dni urzędowania Bolsonero i jego nowego rządu to także zapowiedź wymiany lewicowych urzędników w administracji publicznej i oddanie pod nadzór ministerstwa rolnictwa wszystkich obszarów kraju, w tym terenów, które lewica uznawała za dziedziczne terytoria Indian amazońskich, czy wycofanie się z paryskiego paktu klimatycznego.

 

Przypomnijmy, że wśród haseł wyborczych Bolsonaro było także przywrócenie bezpieczeństwa, w tym dostęp obywateli do broni, walka z aborcją, wycofanie ze szkół wszystkich programów seksualnych wstrzymanie promocji gender i pomysłów ruchu LGTB, uzdrowienie gospodarki zakończenie w niej z socjalistycznymi eksperymentami, bezwzględną walkę z korupcją, odnowę moralną, a nawet zgłosił dość sprytny postulat przeniesienia wzorem USA ambasady Brazylii w Izraelu do Jerozolimy, co biorąc pod uwagę, że prezydenta nazywa się „tropikalnym Trumpem” specjalnie nawet nie dziwi.

 

Jair Bolsonaro już od momentu swojego wyboru  stał się jednym z wrogów nr 1 międzynarodowej lewicy. Jako emerytowany wojskowy był oskarżany o ciągoty autorytarne, a padały nawet epitety „faszysty”. Określenie poglądów tego konserwatywnego liberała mianem „skrajnej prawicy” to np. jedna z łagodniejszych form używanych przez centrowe i lewicowe media Europy. Bolsonaro nazwano grabarzem demokracji, poplecznikiem Donalda Trumpa, zarzucano mu seksizm, mizoginizm, homofobię i wszystkie inne współczesne „grzechy główne”.

 

O tym, że prezydent Brazylii zamierza dotrzymać słowa może też świadczyć dobór ministrów nowego rządu. Poza wspomnianą Damares Alvez, ministrami zostali politycy o dość sprecyzowanych, prawicowych poglądach. Za gospodarkę ma odpowiadać prof. Paulo Guedes, ekonomista ze szkoły chicagowskiej, z której pomysłów czerpano w czasie cudu gospodarczego w Chile rządzonym przez gen. Augusto Pinocheta. Guedes prowadził zresztą w tym czasie wykłady na chilijskim uniwersytecie. Jest jednym z założycieli brazylijskiego konserwatywnego think tanku Instituto Millenium, czy instytutu badającego rynek finansowy.

 

W Brazylii wykładał m.in. na katolickim uniwersytecie w Rio. Jego program to m.in. uproszczenie i ujednolicenie podatków federalnych, równowaga fiskalna, niezależność banku centralnego, płynność walutowa i reprywatyzacja znacjonalizowanych ponad miarę gałęzi brazylijskiej gospodarki, czy reforma kosztowanego systemu ubezpieczeń społecznych. Obecnie objął super-resort powstały z połączenia dawnych ministerstw finansów, planowania, rozwoju i zarządzania, przemysłu, handlu zagranicznego i usług oraz z części Ministerstwa Pracy.

 

Ciekawą postacią rządu jest nowy MSZ Brazylii Ernesto Araujo, entuzjasta polityki Donalda Trumpa, o której napisał nawet esej pt. „Trump i Zachód”. Znalazła się w nim m.in. analiza przemówienia amerykańskiego prezydenta w Warszawie  w lipcu 2017, w której nowy minister twierdził, że Trump przywraca Zachodowi jego wartości. Araujo jest zawodowym dyplomatą w i MSZ zajmował się dotąd Ameryką Północną. Ciekawostką jest, że ten polityk uważa teorię globalnego ocieplenie za ideologiczny wymysł neomarksizmu. Krytykuje też globalizm jako realizację marksizmu kulturowego, który ma zniszczyć chrześcijańskie korzenie naszej cywilizacji.

 

Przywrócenie bezpieczeństwa w Brazylii i walka z korupcją spoczęły na barkach prof. Sergio Moro, który stanął czele połączonych ministerstw Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Publicznego. Moro jest prawdziwą gwiazdą walki z okradaniem Brazylii. Pisarz i sędzia, który zasłynął m.in. doprowadzeniem do skazania byłego prezydenta Luisa Inacio Luli w 2016 na 12 lat więzienia w ramach operacji antykorupcyjnej Lava Jato („Myjnia”). Wcześniej, z podobnymi sukcesami, zajmował się korupcją w banku publicznym. Jest osobą apolityczną i ma duże poparcie krajowego środowiska sędziowskiego.

 

Prof. Ricardo Rodríguez, który został szefem resortu edukacji to katolicki filozof i wykładowca na Uniwersytecie Federalnym w Juiz de Fora . Rodríguez dał się poznać jako ostry krytyk socjalistycznej Partii Robotniczej i jej pomysłów na edukację. Jest zwolennikiem projektu tzw. „ Escola sem Partido”, czyli uwolnienia oświaty od ideologicznej indoktrynacji.

 

Ministrem ds. środowiska został adwokat i liberał Ricardo Salles. W 2006 roku był współzałożycielem Brazylijskego Ruchu Prawicy (MEB). Piastował urząd sekretarza stanu ds. środowiska w Sao Paulo. Jest zwolennikiem liberalizmu gospodarczego, redukcji państwa i likwidacji mechanizmów ograniczających wolności jednostki. Dał się też poznać jako zadeklarowany antykomunista. Wprowadzał tzw. dzień wolności podatkowej w Brazylii, jest przeciwnikiem  aborcji, homoślubów, zwolennikiem kary śmierci, ale i depenalizacji narkotyków. Jest zwolennikiem łagodzenia konfliktów pomiędzy ekologią a rolnictwem i dał się poznać jako przeciwnik tzw. „ekologicznych oszustów”.

 

Wybór ekipy także sporo mówi o preferencjach prezydenta Bolsonaro i chęci dotrzymania wyborczych obietnic. Można w jego przypadku mówić o „efekcie” wyboru Donalda Trumpa, ale eksperyment przywracania normalności w tym największym kraju Ameryki Łacińskiej po latach rządów lewicowych populistów w rodzaju Luli i Dilmy Rousseff wydaje się naprawdę ciekawy, a przy okazji można się czegoś nauczyć także u nas.

 

Bogdan Dobosz

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij