Kobieta w długiej sukni, dzierżąca w dłoni otwartą księgę; jej głowa tonie w chmurach, na jej piersi wspiera się wielka drabina. Któż to? A skąd ów rycerz w pełnej zbroi, który ucieka przed zającem? Obok zaś panna z rycerską tarczą, na której widnieje baranek. Czy to wszystko bezmyślne fantazje? Nie. To część największej w świecie, kamiennej encyklopedii chrześcijańskiej.
Parafrazując słowa zastosowane do pierwszej krucjaty, powiem, że katedra gotycka to gesta Dei per Francos – dzieła Boga dokonane rękami Francuzów. Ale już nie mieczem i tarczą, tylko dłutem i kielnią. Stało się to w XIII stuleciu, czyli w wieku chrześcijańskiej dojrzałości, kiedy już nie grecki Konstantynopol, a jeszcze nie łaciński Rzym był najważniejszym ośrodkiem kultury chrześcijańskiej, lecz Paryż z jego uniwersytetem i królem. Wszak święty Ludwik wyniósł chrześcijańską monarchię do szczytu ideału, a święty Tomasz, autor Summy teologicznej podobnie uświęcił nauczanie uniwersyteckie.
Wesprzyj nas już teraz!
Mówiąc zaś o summie i nauczaniu, rzec trzeba, że Tomasz nie był sam. I nie chodzi mi tutaj o samą świętość – świętych w żadnej z epok nie brakowało. Chodzi o ludzi, którzy dążyli do świętości uczonej. To specyfika XIII wieku, kiedy kultura chrześcijańska dojrzała do naukowych syntez. Obok Tomaszowej Summy teologicznej taką syntezą była Złota legenda Jakuba z Woraginy, czyli cykl żywotów, który na całe stulecia ustalił kanon biografii świętych chrześcijańskich. Albo Zwierciadło prawa czy summa liturgiczna Wilhelma Durandusa.
Zarazem – jak pisze wielki badacz Emil Mâle – gdy uczeni doktorzy budowali ową intelektualną katedrę zawierającą cały dorobek ówczesnej myśli chrześcijańskiej, jednocześnie rosła katedra kamienna, jako widzialny obraz tamtej. Średniowiecze zamknęło w niej całą swoją wiedzę (…) wszelka doktryna znalazła w niej swoje odbicie.
Czy rzeczywiście? Każda z klasycznych gotyckich katedr jest pokryta gąszczem rzeźbionych, wielkich, małych i mikroskopijnych figur. Już Goethe mówił o gotyckiej katedrze jako o lesie. Miał na myśli las filarów i gałęzie sklepień, ale jego słowa dadzą się odnieść także do owego mnóstwa wyobrażeń, którymi „obrosły” klasyczne katedry w Chartres, Reims, Amiens i inne. Dla człowieka niewierzącego są one nieme – niczym krzewy i drzewa dla mieszczucha. Nawet i dla nas, współczesnych wierzących wydają się dziwne. Nie tak, jak w średniowieczu – gdy przemawiały płynnie i słodko. Tym bardziej, że w tamtych czasach były kolorowe i opatrzone malowanymi, uczonymi opisami, które niestety w ciągu wieków – znikły.
O katedrach
Dlatego też dzieje „odczytywania” sensu katedr są długie. Tradycja średniowieczna została przecież przerwana. Dopiero jakieś dwieście lat temu zaczęto się nad nimi na nowo zastanawiać. Wnioski z tych rozważań były rozmaite. Antyklerykał Viollet‑le‑Duc sądził, że katedralny gotyk ma niewiele wspólnego z religią – jest ściśle racjonalną emanacją technicznego geniuszu. Inny uczony odpowiedział mu, że katedra gotycka jest właśnie antyracjonalna, bo jej techniczna racjonalność ma na celu iluzję czegoś, co jest nieracjonalne… Patrząc na nią, ulegamy złudzeniu, że cieniutkie kolumienki (zwane służkami) dźwigają ogromne sklepienia… Kto inny – skądinąd słusznie – dowodził, że wielkie znaczenie w przesłaniu gotyckich katedr miały ich „boskie” proporcje, dublujące doskonałość wszechświata wedle biblijnych opisów Stworzenia. I wreszcie historyk sztuki Erwin Panofsky zinterpretował katedrę gotycką jako wynik, ba, wręcz obraz scholastycznej dysputy. Wszak dojrzała scholastyka XIII wieku wykształciła obowiązujący do dziś porządek intelektualnego dowodzenia i rozstrzygania sporów. W tym – merytoryczny podział prac naukowych na rozdziały i podrozdziały, z uporządkowanym sposobem stawiania pytań i udzielania na nie odpowiedzi. Panofsky widział w strukturze katedry – służek, filarów, sklepień – odpowiednik scholastycznej summy.
Ale po drodze był jeszcze wspomniany tu już Emile Mâle. Sto lat temu opisał klasyczną katedrę gotycką jako dzieło, które zawarło w sobie całą wiedzę chrześcijan XIII wieku. Idealnym wyrazem tejże wiedzy było Speculum Maius, czyli Zwierciadło Większe, kompendium dominikanina Wincentego z Beauvais (+1264), na które złożyły się Zwierciadło Natury, Zwierciadło Wiedzy, Zwierciadło Moralności (dokończone już przez innego autora) i wreszcie Zwierciadło Historii. Mâle dowodził, że każde z owych Zwierciadeł odcisnęło się w katedralnej rzeźbie. Idźmy więc za nim i…
Zwierzęta i stwory, czyli Natura
…spójrzmy z bliska na ściany którejkolwiek z katedr. Ujrzymy stworzenia zarówno znane i zwyczajne, jak też przedziwne, przemieszane ze sobą na marginesach obramowań, na skrajach tympanonów i kapiteli. Niekiedy są to pączki i liście konkretnych roślin, doskonale zaobserwowanych, jakby z zielnika wziętych. Obok nich przysiadły na gzymsach popularne ptaki i zwierzęta, wyrzeźbione z talentem nowego, gotyckiego realizmu. Ale będą też ludzie o jednej stopie, fantastyczne smoki i potwory. Postaci te nie wyszły z fantazji. Mnóstwo rzeźbionych dziwotworów podporządkowano myśli, że chrześcijańska katedra to obraz wszechświata – który musi się w niej pomieścić. Udział we wszechświecie mają światy znane i te dalekie, które opisano w starożytnych dziełach o ludach antypodów i zamorskich zwierzakach. Możemy się z nich naśmiewać, owszem. Jednak nie były to dzieła ignorantów! Uczeni średniowiecza oczytali się w antycznych traktatach i przyjęli hipotezę o istnieniu dziwnych stworzeń. Tak samo my przyjmujemy kolejne hipotezy nowoczesnej fizyki, rychło przecież zbijane przez inne. Co nie dowodzi, że współcześni fizycy są nieukami, lecz tylko, że nauka się zmienia.
Dziwni ludzie, czyli Nauka i Moralność
Obok powyższych stworów widzimy osoby trzymające w rękach dziwne przedmioty i wykonujące dziwne czynności. Głowa jednej z niewiast tonie w chmurach; na jej piersi opiera się drabina. Inna niewiasta, równie piękna, dzierży w dłoni strasznego węża. Żeby się dowiedzieć, kim są, trzeba znać starożytne pisma Boecjusza i Marcjana Capelli. Jeden z nich opisuje filozofię jako piękną panią w sukni, na której wyhaftowane są szczeble symbolizujące przejście od spraw niskich ku najwyższym. Drugi mówi o dialektyce, że trzyma w ręku węża – symbol sofistycznych podstępów, którymi zwodzi swoich dyskutantów.
No dobrze, a ów rycerz, który ucieka przed zającem? I kobieta z rycerską tarczą, na której widnieje baranek? To symbole cnót i przywar. Żeby je odgadnąć, musielibyśmy przeczytać Psychmachię Prudencjusza, czyli antyczny poemat o cnotach i przywarach walczących ze sobą w ludzkiej duszy ogniem i mieczem – i dlatego noszących zbroje… Uciekający rycerz uosabia tchórzostwo, zaś kobieta z tarczą to cnota łagodności. Obok stoi człowieczek, który obrywa owoce z krzaka; drugi ubija wieprzka, trzeci grzeje stopy u kominka, czwarty wreszcie stąpa pośród ukwieconego ogrodu. To prace ludzkiego żywota rozpisane na miesiące – wrzesień, grudzień, styczeń, kwiecień. Towarzyszą im znaki Zodiaku – symbole upływającego czasu.
Dlaczego wszystko to razem tu ze sobą zestawiono i zmieszano? Myśliciele średniowiecza powiadali, że grzech pierworodny skazał nas na pracę w pocie czoła. Zarówno fizyczną, jak intelektualną. Obie dane zostały z łaski Boga, abyśmy po naszym upadku mogli powstać zarówno z nędzy (dzięki pracy fizycznej), jak i z mroków ignorancji (dzięki pracy intelektualnej). Stąd w katedrach pojawiają się obrazy wszelkich prac – wszelkich zawodów – i wszelkich znanych dziedzin wiedzy. Tudzież figury uosabiające cnoty i przywary, które pomagają lub przeszkadzają w ludzkiej pracy i nauce. A że do nauki należał też pomiar czasu, stąd dodatkowo ów kamienny kalendarz prac i znaków niebieskich…
Zwierciadło Historii, zegar Liturgii
Przyznajmy, że Emil Mâle nieco przesadził ze swoją interpretacją. Bo, owszem, wszystkie tematy i postaci ukazane w dziele Wincentego z Beauvais znajdziemy na ścianach katedr. Tym niemniej Wincenty opisywał wszystkie dziedziny wiedzy z podobną szczegółowością, a tu znacznie silniej odcisnęło się Zwierciadło Historii. Najwięcej miejsca w kamiennej encyklopedii katedr zajmują Dzieje Święte, zyskując w niej wymiar zarówno mikroskopijny, jak i gigantyczny.
Pomyślmy: zawsze na czele stoją Chrystus i Maryja Panna. Największe witraże, rozety, rzeźby – nieodmiennie ukazują Ich postacie, tudzież Ich żywoty. Czy to na trzech wielkich portalach zachodniej fasady, czy w głównej rozecie… Często są to na dodatek wizerunki o szczególnej sławie, jak figura Pięknego Boga – Jezusa i Pani pięknego witraża z Chartres; Złotej Madonny z bocznego portalu w Amiens; świętej Elżbiety i młodej Maryi dłuta „mistrza figur antycznych” z Reims. Nic dziwnego, powiemy, to przecież najważniejsze postaci naszej wiary.
Ale wszystkie one bardzo mocno osadzone zostały w historii – oto w tle lśnią wykute w kamieniu wszystkie kolejne dni stworzenia świata i każde ze stworzeń opisanych w Starym Zakonie. Przesuną się przed naszymi oczyma w serii obrazów: grzech pierworodny, tułactwo pierwszych rodziców, zbrodnia Kaina, potem przygody proroków rozpisane na malutkie sceny… Wreszcie ukaże się Nowy Czas: dzieje Kościoła, w których będzie miejsce i dla apokryfów z fantastycznymi żywotami Matki Bożej, i dla Karola Wielkiego, i dla Rolanda (wszak rycerza arcychrześcijańskiego). Aż po scenę Sądu, w której wokół Pana Zastępów ustawią się gigantyczni Apostołowie, Męczennicy, Wyznawcy i Dziewice.
Czy jest to wpływ Zwierciadła Historii Wilhelma z Beauvais? Oczywiście, nie. Tu rządzi niezmienny zegar liturgii, postępujący nieuchronnie za kalendarzem Roku Kościelnego. Im silniej wybija się w tym kalendarzu postać świętego czy wydarzenie z jego żywota – tym kamienna opowieść będzie obszerniejsza i wyrazistsza. Poczynając od Zwiastowania, Nawiedzenia, poprzez Narodzenie Pana Jezusa, hołd Trzech Króli, wreszcie Odkupienie, ukazane w Śmierci Krzyżowej i Zmartwychwstaniu – kończąc na Zmartwychwstaniu Umarłych, Wniebowzięciu Maryi i ponownym przyjściu Chrystusa. Ta reguła nigdy nas nie zawiedzie. Te główne tematy na ścianach katedr odnajdziemy zawsze.
Symetria dziejów
Ale prócz zegara liturgii jest jednak jeszcze jeden ważny porządek, który w Zwierciadle Wincentego też miał swoje ważne miejsce. Wokół Chrystusa, Maryi i Świętych widzimy czasem na katedralnych fasadach dwie niezwykłe, kamienne panny. Jedna z przewiązanymi oczami, złamanym berłem i zsuwającą się z głowy koroną; druga przeciwnie – w koronie mocno osadzonej na głowie, patrząca prosto przed siebie, z triumfalnym krzyżem w dłoni.
Oto symetria dziejów – dwie strony czasu i dwa objawienia historii. Dziewczyna z przewiązanymi oczami – to ślepa Synagoga, która przeżyła już czas swego królowania i odeszła. Ta druga to Kościół, czyli Ecclesia, królująca w naszej epoce – i aż do skończenia świata. Obie panny są niezwykle do siebie podobne.
Zapamiętajmy. Dla budowniczych katedr było oczywiste, że Czas Odkupienia – Śmierci i Zmartwychwstania naszego Pana – był symetryczny wobec Starego Testamentu. Prorocy i wydarzenia sprzed Narodzenia Pana Jezusa – zapowiadały przecież Jego Narodzenie, Śmierć i Zmartwychwstanie. Stąd właśnie obok Jezusa i Maryi stoją na ościeżach portali rzędy wielkich proroków i królów. Niemal każda katedra nosi ich na sobie dziesiątki, często nadnaturalnej wielkości. Witraże złożone bywają z medalionów, w których, na przykład, pośrodku widnieje Chrystus dźwigający Krzyż, a wokoło – liczne sceny ze Starego Testamentu, które Chrystusowe Niesienie Krzyża zapowiadają. Tak. Każda katedra stawia nam przed oczami wielkie Wczoraj naszego Kościoła – Stary Zakon, który czcimy, choć nam nie panuje.
Piękno i prawda
Święty Bernard, żyjący tuż przed budowlanym „boomem” wielkich katedr francuskich, pisał o współczesnej sobie rzeźbie kościelnej: Jakiż sens ma ta śmiechu godna potworność, owa przedziwna nieforemna kształtność i bezkształtna foremność? Gorszyła go brzydota i niepokoiło nieuporządkowanie znaczeń, obficie wylewające się spod dłut romańskich rzeźbiarzy. Nie zadawałby chyba podobnych pytań po latach kilkudziesięciu – w epoce gotyckich katedr, kiedy piękno i prawda zawarły ze sobą ścisłe przymierze. Po dziś dzień godne podziwu i warte odczytywania.
Jacek Kowalski
Tekst ukazał się w 35. numerze magazynu „Polonia Christiana”.