Spychanie ewangelizacyjnej roli Kościoła na dalszy plan obejmuje też edukację. Pojawiają się próby zerwania z dotychczasowym modelem kształcenia. Coraz większą rangę przyznaje się współczesnym, kontrowersyjnym niekiedy trendom. Tym bardziej warto przypomnieć sobie wybrane dokumenty Kościoła. Płynąca z nich nauka nie pozostawia złudzeń. Celem całego życia, w tym edukacji, jest Bóg.
„Człowiek naprawdę jest stworzony do rzeczy wielkich, do nieskończoności. Wszystko inne jest niewystarczające. Św. Augustyn miał rację, twierdząc: nasze serce jest niespokojne, dopóki nie spocznie w Tobie. Pragnienie pełni życia jest znakiem tego, że On nas stworzył, że nosimy Jego znamię.
Wesprzyj nas już teraz!
Bóg jest życiem i dlatego wszelkie stworzenie pragnie życia; człowiek, stworzony na podobieństwo Boga w sposób wyjątkowy i szczególny dąży do miłości, radości i pokoju. Rozumiemy zatem, że usiłowanie wyeliminowania Boga, by człowiek mógł żyć, jest absurdalne! Bóg jest źródłem życia; odrzucenie Go jest równoznaczne z odejściem od tego źródła i, co nieuniknione, wyrzeczeniem się pełni i radości […].
Współczesna kultura w niektórych częściach świata, a zwłaszcza na Zachodzie, dąży do wykluczania Boga lub do traktowania wiary jako sprawy prywatnej, niemającej wpływu na życie społeczne. I chociaż wartości leżące u podstaw społeczeństwa — takie jak poczucie godności człowieka, solidarność, praca i rodzina — wywodzą się z Ewangelii, można stwierdzić swego rodzaju usuwanie na dalszy plan Boga, swoistą amnezję, jeśli nie wręcz rzeczywiste odrzucenie chrześcijaństwa i wyrzeczenie się skarbu otrzymanej wiary, co grozi utratą własnej głębokiej tożsamości”. (Benedykt XVI, Orędzie Papieża Benedykta XVI na XXVI Światowy Dzień Młodzieży 06.08.2010).
Prymat roli duchowej Kościoła
„O wyzwoleniu, jakie głosi Ewangelia i stara się urzeczywistniać, należy powiedzieć:
— że nie może się ono ograniczać po prostu do dziedziny gospodarczej, politycznej, społecznej czy doktrynalnej, ale musi mieć na uwadze całego człowieka, w jego wszystkich wymiarach i aspektach, i w jego otwarciu się na coś absolutnego, owszem na Absolut, Bóg
— że dlatego opiera się na pewnym określonym pojęciu człowieka, na doktrynie antropologicznej, które nigdy nie może porzucić na rzecz jakiejś dowolnej strategii, praktyczności czy krótkotrwałej skuteczności.
Dlatego Kościół, kiedy głosi wyzwolenie i sprzymierza się z tymi wszystkimi, którzy dla niego trudzą się i cierpią, nie mówi, że jego rola ogranicza się tylko do dziedziny religii, jakoby nie interesowały go doczesne problemy człowieka;
ale stwierdza prymat swej roli duchowej, wzbrania się przed zastąpieniem głoszenia Królestwa proklamowaniem wyzwolenia w porządku czysto ludzkim; zarazem utrzymuje, że jego udział w wyzwoleniu nie byłby pełny i doskonały, jeśliby zaniedbał obwieszczać zbawienia w Jezusie Chrystusie”. (Paweł VI, Evangelii nuntiandi, n. 33-34 / opoka.org.pl)
Głoszenie Ewangelii rolą Kościoła
„Nie możemy zaprzeczyć, że wielu wielkodusznych chrześcijan, oddanych sprawom największej wagi, jakie zawiera kwestia wyzwolenia, kiedy chcą wciągnąć Kościół w sam ruch wyzwolenia, często myślą i usiłują sprowadzić jego zadania do granic jakiegoś doczesnego tylko przedsięwzięcia; jego obowiązki do programu antropologicznego; zbawienie, jakiego jest głosicielem, do pomyślności materialnej; jego działalność do poczynań politycznych lub społecznych, lekceważąc jakąkolwiek opiekę duchowną i religijną.
Jeśliby rzeczy tak się miały, to Kościół straciłby całe swoje główne znaczenie. Głoszenie wyzwolenia, jakie on niesie, straciłoby właściwą sobie naturę i łatwo mogłoby zostać naginane i przekręcane przez inne systemy doktrynalne i partie polityczne. Kościół zostałby pozbawiony powagi głoszenia wyzwolenia w imię Boga.
Z tego powodu, na początku trzeciego zebrania Synodu, chcieliśmy w Naszym przemówieniu położyć nacisk na konieczność ściśle religijnego celu ewangelizacji. Bo straciłaby ona wszelką rację bytu, jeśliby została oderwana od tej podpory religijnej, która ją podtrzymuje, że mianowicie jest Królestwem Bożym, w pełnym sensie teologicznym” (Paweł VI, Evangelii nuntiandi, n. 32 / opoka.org.pl)
Tragiczne konsekwencje braku edukacji religijnej
„Niestety, w naszych czasach powszechnie i nawet słusznie narzekają, że pomiędzy ludem chrześcijańskim wielu nie zna zupełnie prawd koniecznych do zbawienia. Gdy wspominamy o ludzie chrześcijańskim, nie mówimy tylko o ludziach sfery niższej, którzy bardzo często nieświadomość swoją tym tłumaczą, że, posłuszni panom swoim, mogą zaledwie zajmować się sobą i sprawami 4 swoimi – ale mamy także i przede wszystkim na uwadze tych, którym nie brak rozumu i wykształcenia i odznaczają się obszerną nauką świecką a jednak pod względem religii prowadzą życie bardzo lekkomyślne i nieroztropne.
Trudno określić gęste ciemności, w których często ci ludzie się pogrążają, a co jest rzeczą jeszcze smutniejszą – pozostają w nich spokojnie. Prawie wcale się nie troszczą o Boga, najwyższego Sprawcę i Rządcę wszechrzeczy, o mądrość wiary chrześcijańskiej” (Święty Pius X Acerbo Nimis, O Wykładzie Nauki Chrześcijańskiej / ultramontes.pl – tłumaczenie nieoficjalne).
Wychowanie bez Boga jest bezproduktywne
„Rzeczywiście, nigdy nie rozprawiało się tyle o wychowaniu, co w naszych czasach. Stąd mnożą się nauczyciele nowych teorii wychowawczych, wynajduje się, przedstawia i roztrząsa metody i środki nie tylko żeby ułatwić, ale by wprost stworzyć nowe wychowanie, niezawodnej skuteczności, które by mogło uformować nowe pokolenie dla tak upragnionego szczęścia na tej ziemi.
Stąd ludzie, których Bóg stworzył na obraz swój i podobieństwo i dla siebie, nieskończonej doskonałości, przeznaczył, widząc dziś wśród obfitości materialnego postępu bardziej niż kiedykolwiek niedostateczność dóbr ziemskich do prawdziwego szczęścia jednostek i narodów, żywiej odczuwają w sobie pęd do wyższej doskonałości, zaszczepiony przez Stwórcę w ich własnej rozumnej naturze, i chcą ją osiągnąć głównie przez wychowanie.
Stąd wielu z nich, trzymając się przesadnie, etymologicznego znaczenia wyrazu „edukacja”, spodziewa się, że wychowanie będą mogli wydobyć z samej ludzkiej natury i urzeczywistnić wyłącznie własnymi siłami. Niestety w tym błądzą, bo zamiast kierować dążenia do Boga, pierwszego początku i ostatniego celu wszechświata, cofają się i zatrzymują na sobie samych, przywiązując się wyłącznie do rzeczy ziemskich i doczesnych; dlatego będzie stałym i nieprzerwanym ich szamotanie, dopokąd nie zwrócą swych oczu i swego wysiłku do Boga, jedynego celu doskonałości wedle owego głębokiego zdania św. Augustyna: „Stworzyłeś nas Panie dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie” (Pius XI, Divini illius Magistri / ekai.pl).
mjend
W ramach cyklu ukazały się dotąd:
Zaczynamy cykl #błędy współczesności. Bo nauka Kościoła jest wieczna!
Ubóstwienie ubóstwa. Czy bieda wystarczy do zbawienia?
„Starsi bracia” ważniejsi niż Prawda?
„Dobroludzizm”. Czy istnieje szczęście bez Boga?
Protestantyzm równie dobry co katolicyzm?
Zgubne konsekwencje odrzucenia prymatu Piotra
Czy komunizm można pogodzić z chrześcijaństwem?