Podczas jednej z konferencji prasowych towarzyszących synodowi na temat młodzieży kardynał Reinhard Marx pożalił się, że „w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat Kościół zmarnował okazję do czerpania z siły i mądrości kobiet”. Skąd taka konstatacja, Wasza Eminencjo?!
Pięćdziesiąt lat wstecz cofa nas do roku 1968. Przyjrzyjmy się, czy Kościół faktycznie tak haniebnie zmarnował czas w kwestii słuchania kobiecego głosu i czerpania z żeńskiej siły od tegoż (skądinąd feralnego dla świata) momentu w swych dziejach? No cóż, jeśli ze sfery chwytliwych haseł przeniesiemy się w sferę twardego konkretu, sprawy okazują się wyglądać wprost przeciwnie.
Wesprzyj nas już teraz!
Oto mamy niemal dwie setki kobiet beatyfikowanych i kanonizowanych przez samego Jana Pawła II. Do tego z górą pięćdziesiąt kobiet beatyfikowanych i kanonizowanych przez Pawła VI (od roku 1968 do jego śmierci) oraz ponad siedem dziesiątek kobiet beatyfikowanych i kanonizowanych za pontyfikatu Benedykta XVI. Niektóre z nazwisk wliczonych w powyższe zestawienie mogą się powtarzać z powodu dokonanej w tym samym półwieczu beatyfikacji i kanonizacji, ale to nie zmienia obrazu. Po pierwsze, sytuacja taka dotyczy nie więcej niż ćwierci wymienionych osób; po drugie, jeżeli chodzi o wsłuchanie się i rozeznanie, to tylko pomaga ponieważ nad każdym tego typu przypadkiem należy się pochylić podwójnie.
Pochylmy się zatem i my przez chwilę nad nimi, albowiem oskarżenie Kościoła o grzech zaniedbania w tej materii domaga się gruntownej analizy. Rodzi bowiem podejrzenie, że nasza Święta Matka od pięćdziesięciu lat wynosi do chwały ołtarzy osoby słabe i głupie. Tak więc, na wypadek, gdyby ktoś żywił wątpliwość, czy obdarowywanie kogoś statusem świętego bądź błogosławionego, jest czerpaniem z siły i mądrości, przypomnijmy, że podstawowy tegoż warunek stanowi dowiedzenie heroiczności cnót, a stanu heroiczności nie osiągają ludzie słabi. Ani też głupi – świętość bowiem to synonim mądrości, gdyż „uwieńczeniem bojaźni Pańskiej jest mądrość” (Syr 21, 11), albowiem „cała mądrość – bojaźń Pana, a w całej mądrości jest wypełnienie Prawa” (Syr 19, 20), przeto „Bóg miłuje tylko tego, kto przebywa z Mądrością” (Mdr 7, 28).
W świetle powyższego już choćby pobieżne sprawdzenie, kim były te, które w ciągu ostatniego półwiecza dostąpiły wyniesienia na ołtarze, pozwala obalić zarzut niemieckiego hierarchy jako skrajnie bezpodstawny. Kościół od samego swego zarania czerpie siłę i mądrość od Matki swego Boskiego Założyciela, a za Jej sprawą z postawy Jej wiernych córek i naśladowniczek. Nie ograniczają go w tym żadne względy – ani geograficzne (w jednakowym stopniu czci bowiem północnoamerykańską Indiankę Katarzynę Tekakwithę jak Świętą Rafkę, czyli Rebekę Pietrę Chobok Ar-Rajes z Libanu, Alfonsę Muttathupadam z syromalabarskiego Kościoła katolickiego i Wiktorię Rasoamanarivo z malgaskiego plemienia Howasów), ani społeczne (w niebieskich chórach śpiewają obok siebie prosta służąca Aniela Salawa, niewolnica z Sudanu Józefina Bakhita i arystokratka Urszula Ledóchowska), czy też wiekowe (w opinii świętości zmarła zarówno trzynastoletnia Laura Vicuña, jak i osiemdziesięcioczteroletnia Bolesława Maria Lament).
A kto odmówi siły Jadwidze Andegaweńskiej, na które nastoletnie barki spadło brzemię rządzenia obcym krajem, z czego wywiązała się więcej niż doskonale, kończąc dzieło chrystianizacji Europy poprzez oddanie pod opiekę Kościoła katolickiego niezmierzonych obszarów? Kto odmówi siły Karolinie Kózkównie kłutej bagnetem przez zwyrodniałego żołdaka? Kro odmówi siły Joannie Beretcie Molli, która nauczyła nas, jak kochać życie ponad życie?
A kto odmowi mądrości Edycie Stein? Kto odmówi mądrości Hildegardzie z Bingen, doktorowi Kościoła? Kto odmówi mądrości Faustynie Kowalskiej, która przez lata obcowała w nieskrępowanym dialogu z Mądrością Przedwieczną? Chyba tylko dureń…
Trudno zrozumieć enuncjacje przewodniczącego konferencji episkopatu Niemiec. Trudno, jeśli przyłożymy do nich miarę zatroskania o zdrowie Świętej Matki w oparciu o znajomość historii Kościoła i jego nauczania; znacznie łatwiej natomiast, gdy dopuścimy podejrzenie, że może chodzić o zupełnie inną siłę i mądrość od opisanych powyżej: o siłę i mądrość tego świata. Albo o mądrość aktualnego etapu rewolucji, który usilnie dziś prze Kościół ku kapłaństwu kobiet. Bo to przecież wstyd przed Światową Radą Kościołów, że ten katolicyzm taki przestarzały. Wszak już nawet czechosłowacka (sic!) wspólnota husycka ma swoje kapłanki.
Jerzy Wolak, Rzym