W 2012 roku powstał w Poznaniu Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności, którego celem jest doprowadzenie do wzniesienia repliki postawionego w 1932 roku Wotum Wdzięczności Najświętszemu Sercu Jezusowemu, a które w październiku 1939 roku zostało zniszczone przez niemieckie władze okupacyjne. Jak wyjaśniał wówczas gauleiter „Kraju Warty” Arthur Greiser zniszczony monument był „symbolem polskiej nienawiści”.
Rada Miasta Poznania uchwała z 18 grudnia 2012 roku przychyliła się do inicjatywy Społecznego Komitetu. Od początku też było wiadomo, że nie będzie możliwe postawienie repliki w oryginalnym miejscu, na Placu Mickiewicza, gdzie nieopodal stoją od 1981 roku Poznańskie Krzyże. Jako nowe miejsce lokalizacji Społeczny Komitet wskazuje od początku teren nieopodal Jeziora Maltańskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
Zwycięstwo Jacka Jaśkowiaka, reprezentanta lewego skrzydła poznańskiej PO, w wyborach na prezydenta Poznania w 2014 roku nie zwiastowało wspomnianej inicjatywie nic dobrego. Nowy prezydent, jeszcze przed swoim wyborem, dał się poznać m. in. z afirmowania akcji publicznego czytania bluźnierczego „dzieła” „Golgota Picnic”. Ostatnie wydarzenia wokół odmowy czasowego postawienia pięciometrowej figury Chrystusa na Placu Mickiewicza, jako części planowanej ekspozycji „Wdzięczni za niepodległość”, tylko potwierdzają te niedobre przeczucia.
Władze Poznania w ostatniej chwili odmówiły bowiem zgody na to, co – wbrew sprzeciwowi klubu PO, najliczniejszego wśród poznańskich rajców oraz przy absencji klubu SLD – zaakceptowała w maju tego roku Rada Miasta Poznania. Przewodniczący klubu PO Marek Sternalski orzekł w imieniu swojego środowiska politycznego, że nawet czasowa obecność figury Chrystusa i Jego Najświętszego Serca w centrum Poznania „to bardzo zły pomysł”, przede wszystkim dlatego, że w Poznaniu zaistnieje „Krakowskie Przedmieście bis”. Metoda sabotowania przez poznańską PO inicjatywy odbudowy Pomnika Wdzięczności łudząco jednak przypomina metodę przyjętą przez opanowany przez tą samą formację warszawski Magistrat w celu zablokowania inicjatyw zmierzających do upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej.
W obu przypadkach został więc uruchomiony konserwator zabytków, który w Poznaniu orzekł, że „w obecnym kontekście przestrzennym placu [Mickiewicza]” postawienie „kolejnego wielkogabarytowego monumentu budzi zastrzeżenia konserwatorskie”. Dołączył się również plastyk miejski (Piotr Libicki, prywatnie brat senatora PO, Jana Filipa Libickiego), wedle którego czasowa obecność figury Chrystusa na wspomnianym placu „będzie powodować kompozycyjny chaos”.
W obu miastach PO prezentuje we wspomnianych „pomnikowych” kwestiach typową dla siebie arogancję i butę. Cytowany już szef klubu PO w poznańskiej Radzie Miejskiej: „paradowanie z pięciometrowymi figurami religijnymi nie będzie służyć ewangelizacji”. Co ciekawe, Marek Sternalski deklaruje się jako konserwatysta, podobnie jak plastyk miejski (aktywny niegdyś na łamach tradycjonalistycznej prasy w Polsce). Jak wiemy podobnej marki konserwatystką jest Hanna Gronkiewicz-Waltz wyrzucająca z pracy lekarza odmawiającego dokonania aborcji.
Ostatnie wydarzenia w Poznaniu dużo mówią o bezobjawowym bycie, który nazywa się „konserwatywnym skrzydłem w PO” (coś w rodzaju „holenderskiej chadecji”), bez szemrania wykonującym polecenia niegdysiejszego lektora „Golgota Picnic”. Dzięki „konserwatystom” z PO, oddział w Poznaniu, wiemy teraz, że „symbol polskiej nienawiści” stał się „kompozycyjnym chaosem”. Jako jeden i drugi, nawet przez ściśle określony czas nie może stać w centrum stolicy Wielkopolski.
Grzegorz Kucharczyk